Nie tylko Polacy na Białorusi mają problem z edukacją w języku ojczystym. „Sowieckaja Biełarusija”, czyli oficjalna gazeta prezydencka kategorycznie sprzeciwia się utworzeniu na Białorusi uczelni, w której wykłady mogłyby być prowadzone w języku białoruskim.
Tuba propagandowa reżimu Łukaszenki publikuje na swoich łamach artykuł w formie listów od rzekomo zaniepokojonych postępującą białorutenizacją obywateli. Oddanie głosu ludowi, to próba uniknięcia zarzutu o sprzyjanie „ruskiemu mirowi”, opcji kremlowskiej.
„Świadomi” głęboko zakorzenili się w naszej edukacji i kulturze, wszędzie tam, gdzie kształci się młode pokolenie. Nawet we śnie widzą, jak tworzy się narodowy uniwersytet (tylko w języku białoruskim) – brzmi fragment listu, jakoby nadesłanego do redakcji „Sowieckiej Białorusi”. – Na razie ich kadry rozproszone są po uczelniach, ale tutaj, na nacjonalistycznym uniwersytecie, ich siły będą zjednoczone”.
Ci „świadomi”, to etykieta stosowana w oficjalnym dyskursie na określenie opozycji, ludzi mówiących po białorusku, propagujących historię i kulturę białoruską.
Jedna z autorek listu podpisała się jako była nauczycielka historii, członek partii komunistycznej z Postaw (w II RP miasteczko w woj. wileńskim).
„Jestem przeciwna otwarciu uniwersytetu narodowego na Białorusi” – czytamy. – Zaufajcie mi, to nie będzie narodowa uczelnia, ale nacjonalistyczna, dyskryminująca przytłaczającą część ludności Białorusi. Obserwujemy to już u sąsiadów z krajów bałtyckich. Do takich uczelni pójdą się uczyć głównie dzieci „świadomych” lub ich sympatyków”.
Aby wzmocnić efekt retoryczny przekazu autorka listu relacjonuje, jak na kongresie założycielskim Towarzystwa Języka Białoruskiego (TBM), wszyscy członkowie organizacji wykonywali salut rzymski.
„Co 20-25 minut sala skakała, podnosząc ręce w geście nazistowskiego pozdrowienia skandowała: Niech żyje Białoruś!”.
Naoczni świadkowie tego wydarzenia kategorycznie zaprzeczają, by coś podobnego miało tam miejsce. Jak pisze „Nasza Niwa”, słowa cytowanej w artykule nauczycielki to wyssany z palca absurd. Tym bardziej, że wśród założycieli TBM byli weterani wojny przeciwko nazistom, min. ranny w walce i odznaczony medalami jeden z najwybitniejszych pisarzy białoruskich Wasyl Bykow.
Autorka listu do redakcji jest zaniepokojona także nowymi terminami w języku białoruskim. Przekonuje, że nawet popularne słowa i zwroty nie są rozumiane przez społeczeństwo Białorusi.
Głos w dyskusji zabrał też sam redaktor naczelny prezydenckiej gazety „Sowieckaja Biełarusija”Paweł Jakubowicz.
Zasłużony propagandysta reżimu napisał, że TBM – to filia Białoruskiego Frontu Ludowego, tak więc uniwersytet nie mógłby być narodowy, tylko nacjonalistyczny.
„Nie trzeba tworzyć centrum nacjonalizmu na Białorusi” – wzywa pan Jakubowicz.
We wrześniu 2017 roku stojący wówczas na czele TBM Aleg Trusau poinformował, że władze Białorusi zarejestrowały adres prawny przyszłej uczelni „Albarutenia” z nauczaniem w języku białoruskim. Wprawdzie do rozpoczęcia edukacji droga jeszcze daleka, i prawdopodobnie ciernista, inicjatorzy przedsięwzięcia zapowiadają, że z planów nie zrezygnują.
Za rządów Aleksandra Łukaszenki konsekwentnie prowadzona jest polityka rusyfikacji. Według danych spisu powszechnego z 2009 roku, odsetek Białorusinów, którzy rozmawiają w domu po białorusku zmniejszył się do 24 proc.
Każdego roku zmniejsza się liczba uczniów pobierających edukację w ojczystym języku. W 2016 roku spadła do 13 proc.
Na uczelniach wyższych w tym kraju nie pozostał nawet ślad białoruskości. Wyjątek stanowi grupa na Białoruskim Uniwersytecie Państwowym i kilka grup filologii białoruskiej. W rezultacie nawet ci Białorusini, którzy uczyli się po białorusku w szkołach średnich, nie mają szans na kontynuację edukacji na wyższych uczelniach w ojczystym języku.
Społeczeństwo białoruskie prowadziło kampanię na rzecz utworzenia co najmniej jednej białoruskojęzycznej uczelni. TBM liczyło, że władze wyjdą na przeciw oczekiwaniom. Jednakże materiał w „Sowieckiej Białorusi” pokazuje, że władze wciąż boją się „świadomych”.
Białorusini są jedynym narodem w Europie Wschodniej, który nie posiada uczelni w języku narodowym. We wszystkich innych krajach – od Słowenii po Estonię i Finlandię – szkolnictwo wyższe zapewnia się w językach rdzennej ludności.
Kresy24.pl/nn.by/AB
7 komentarzy
Kresowiak
20 stycznia 2018 o 16:37Przed II WŚ wszystkie szkoły były białoruskojęzyczne
Polak z Białorusi
20 stycznia 2018 o 21:42No właśnie, byly. Przy tym, pod rządami 2RP. Już dawno wiem, kto jest wrogiem Białorusczyzny, również i Polskości. Zgadnijcie sami
Polak z Białorusi
20 stycznia 2018 o 21:44Polszczyzny
Kresowiak
20 stycznia 2018 o 23:23daj zgadnę, obywatele dzisiejszej Białorusi
Polak z Białorusi
23 stycznia 2018 o 20:25A dokładniej, Kresowiaku?
Polak z Białorusi
24 stycznia 2018 o 07:34Bzdury gadasz,nie chcę mi się nawet dyskutować, Kresowiaczku
józef III
31 stycznia 2018 o 19:42w rzeczy samej tak by było