Prorządowi analitycy (uchodzący do niedawna za niezależnych) z Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej, którzy wieszczyli niedawno, że w tym roku Putin przejmie pełną kontrolę nad Białorusią, i co rusz dokładają starań, by odbiór sytuacji w kraju nie wskazywał na winę białoruskich władz, ani na osobistą odpowiedzialność Aleksandra Łukaszenki ale na Rosję, opublikowali kolejny raport.
Jego autorami są szefowie think tanku Jurij Carik i Arsenij Siwickij. Ten ostatni – tak na marginesie, to jedyny z Białorusi uczestnik symulacji komputerowej współczesnego konfliktu zbrojnego w Europie, która odbyła się w Warszawie w styczniu br., z udziałem byłego dowódcy sił NATO w Europie. Została ona przygotowana wspólnie przez Fundację im. Kazimierza Pułaskiego i amerykańską Potomac Foundation.
Teraz Centrum Badań Strategicznych i Polityki Zagranicznej przygotowało nowy raport, „Białoruskie deja vu. Jak wydarzenia roku 2010 powtarzają się na Białorusi w 2017 roku i jak się ma do tego „ukraiński scenariusz?”. Opublikowana została tylko jego część, pełna wersja raportu nie będzie dostępna – podkreślają autorzy, próbując prawdopodobnie nadać swemu dziełu nimb tajemniczej wyjątkowości. Raport to znów zabawa w złego policjanta i dobrego glinę. Zły to KGB, ten dobry – Łukaszenka, ma się rozumieć.
Eksperci podpisani pod raportem uważają, że Aleksander Łukaszenka po powrocie z urlopu spędzonego w Soczi, zaczyna podejmować bardzo kontrowersyjne decyzje. Jako pozytywne zjawiska przywołuje się zawieszenie dekretu №3, a także rzekomą „gotowość prezydenta do szerokiego dialogu ze społeczeństwem”. Negatywne, to nasilenie represji i zastraszania społeczeństwa.
Zdaniem autorów opracowania, całą winę za błędne decyzje ponoszą wyłącznie służby specjalne, które suflują nieświadomemu Łukaszence rażącą dezinformację o sytuacji w państwie.
Przykładem tej zamierzonej blagi jest ich zdaniem film „Telefon do przyjaciela”, materiał przygotowany według najgorszych wzorców rosyjskiej propagandy, który w ubiegłym tygodniu wyemitowała telewizja państwowa. Eksperci twierdzą, że sugerowany w filmie wpływ ukraińskiego oligarchy Smencera na falę protestów, jak przetacza się przez Białoruś jest nieuzasadniony, a prawdziwej przyczyny należy widzieć na Kremlu.
„W opublikowanym materiale celowo przemilczane zostały rosyjskie korzenie kluczowych grup anarchistycznych na Białorusi” – twierdzą analitycy.
Rosyjski ślad dostrzegają również w działaniach organizacji opozycyjnych, anarchistów i Mikoły Statkiewicza. Carik i Siwickij otwarcie wymieniają nazwiska ludzi z Rosji, którzy mogliby sfinansować protesty.
„Opublikowane materiały ignorują fakt, że aktywną rolę w finansowaniu protestów (zwłaszcza – kampanii” Mów prawdę”) oraz w koordynacji działań podmiotów w 2010 roku odegrały rosyjskie instytucje i osoby mieszkające na terytorium Federacji Rosyjskiej (były szef Administracji Prezydent Białorusi Leonida Sinicyn, były minister spraw wewnętrznych Białorusi Władimir Naumow)”.
Zwracają także uwagę, że autorzy filmu zignorowali fakt, że za egzekucje demonstrantów w Kijowie odpowiedzialni są sabotażyści związani z rosyjskimi służbami specjalnymi.
„Wyemitowany materiał ignoruje całkowicie fakt, że to Rosja jest zainteresowana destabilizacją na Białorusi”.
Według ekspertów przekonywujących, że narastający konflikt wewnętrzny na Białorusi został wywołany za sprawą Rosji, medialne wrzutki preparowane przez sprzyjające Kremlowi specsłużby RB przyczyniają się nie tylko do dezinformacji i dezorientacji społeczeństwa, ale powtarzają propagandowe sztampy, które od dwóch lat produkują rosyjskie media.
„Takie działania osłabiają nie tylko wewnętrzną stabilność, ale również międzynarodowy wizerunek Republiki Białoruś”.
Innymi słowy, informacje przedstawiane Łukaszence przez służby bezpieczeństwa, na których podstawie podejmowane są kluczowe decyzje dotyczące bezpieczeństwa narodowego, noszą charakter bezpośredniej dezinformacji i oczywiście popychają prezydenta do popełniania dalszych poważnych błędów politycznych.
W związku z tym istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że wdrożony zostanie scenariusz siłowy, analogiczny do tego z grudnia 2010 roku, ale siła rażenia i zniszczeń może być bardziej drastyczna.
Zdaniem Carika i Siwickiego realizacja tego scenariusza może być początkiem potężnego konfliktu wewnętrznego w kraju.
Kresy24.pl/nn.by
3 komentarzy
Kazimierz S
15 marca 2017 o 23:12Zabawne, „zwracają uwagę” że za strzelanie na Majdanie odpowiedzialni są Rosjanie w dzień, gdy ONZ pyta właśnie Ukrainę dlaczego wciąż nie wyjaśniła kto jest odpowiedzialny! (sic!) Dobrze, że nikt nie zwraca uwagi na masowy mord w Odessie – też kilkadziesięciu zabitych.
polak a nie riusski troll
16 marca 2017 o 01:20kuzmicz s !! daj już sobie spokój z twoją kacapską propagandą…napisz lepiej ile t-72/90 już wyprodukowaliście…miało być 2300 ,,armat” i co….ale żyje się lepiej, ranking poparcia dla małego czekisty rośnie…a bym zapomniał…a ile szpitali zamknęliście aby mieć tyle tysięcy obronnych czołgów…hahaha
daniel
19 marca 2017 o 20:32„daj już sobie spokój z twoją kacapską propagandą”. Niestety, realia działają na stronę Kremla. Niedługo Pan się o tym przekona, bo prawdziwa wojna memowa dopiero przed nami. (a propos, czy Pan wie, co to jest „mem”?