Dlaczego polscy politycy, z taką częstotliwością składają wizyty na Białorusi, pomimo iż żaden z krajów Zachodu nie uznał wyborów – zarówno prezydenckich jak i parlamentarnych na Białorusi za wolne i demokratyczne?
Marszałek Senatu RP Stanisław Karczewski rozpoczął w poniedziałek 5 grudnia 1016 wizytę na Białorusi. Należy przypomnieć, że w marcu tego roku, Białoruś odwiedził Minister Spraw Zagranicznych RP Witold Waszczykowski, a w październiku Mińsk odwiedził polski wicepremier Mateusz Morawiecki. Latem na Białoruś udała się też delegacja polskich parlamentarzystów pod przewodnictwem wicemarszałka sejmu Ryszarda Terleckiego.
– Polacy działają na Białorusi najaktywniej, ponieważ ze względu na problemy w relacjach między naszymi krajami na przestrzeni lat, wynikające z braku normalnego dialogu, spraw nagromadziło się sporo – mówi dyrektor Europejskiego Centrum Transformacji Andrej Jegorow w rozmowie z portalem zautra.by.
Jegorow przypomniał, że mimo licznych spotkań na wysokim szczebli nadal nie został rozwiązany problem ze Związkiem Polaków na Białorusi, małym ruchem granicznym, czy mającą spory potencjał współpracą handlowo – gospodarczą.
– Stanisław Karczewski planuje spotkania z przewodniczącymi obu Izb Zgromadzenia Narodowego. Czy to oznacza, że polski Senat uznaje białoruskiego parlament za legalny?
– Izby Reprezentantów żaden kraj nie uznał. Nadal jest uznawana za działającą nielegalnie. Oceny minionych wyborów (prezydenckich i parlamentarnych) nie zostały uznane za wolne i demokratyczne. – Z drugiej strony, – według eksperta, polscy politycy starają się zrozumieć rolę białoruskiego parlamentu i ludzi, którzy nominalnie zajmują wysokie stanowiska we władzy ustawodawczej,- mówi ekspert .
Andriej Jegorow uważa, że choć zaproszenie do Mińska wystosowała Rada Republiki, to nie wyklucza on, że inicjatywa wyszła od polskich parlamentarzystów, którzy mają związki z niektórymi białoruskimi kolegami. Podkreśla jednak, że interes w zacieśnianiu współpracy z Polską ma też przewodniczący Rady Republiki Michaił Miasnikowicz, który liczy na rozszerzenie współpracy handlowo – gospodarczej.
Analityk spraw międzynarodowych podkreśla, że Polska postawiła w ostatnim czasie na politykę rozszerzania kontaktów z władzami białoruskimi.
– Nie zdziwię się, jeśli okaże się niedługo, że dojdzie do spotkania na szczeblu prezydenckim – mówi analityk. – W ten sposób Polacy, prawdopodobnie starają się utrzymać Mińsk z daleka od zbyt bliskiego sojuszu z Moskwą.
Analityk zwraca uwagę, że dla władz białoruskich wizyta szefa polskiego Senatu jest ważna ze względów wizerunkowych; jest to okazja by publicznie zademonstrować swojemu narodowi, że nie ma żadnej izolacji ze strony Zachodu.
Zdaniem eksperta, nie należy oczekiwać efektu ekonomicznego wizyty delegacji Senatu RP.
– Oczywiście, parlament w Polsce zajmuje się kwestiami gospodarczymi, ale nie on decyduje o przyznaniu pożyczki Białorusi, kontaktach na poziomie produkcji. Jednak stworzenie dobrej atmosfery na dłuższą metę, może odegrać pozytywną rolę w stosunkach gospodarczych – uważa analityk.
Podkreśla jednak, że wciąż nie można mówić, iż stosunki między Mińskiem a Warszawą są całkowicie znormalizowane.
– Problem ze Związkiem Polaków nie jest nadal rozwiązany. Chociaż w ostatnich latach nie słyszałem o zaostrzeniu konfliktów. Ale póki co, ruch idzie w kierunku normalizacji stosunków, a tego zaprzeczyć się nie da – powiedział Andriej Fiodorow.
Kresy24.pl za zautra.by
4 komentarzy
jubus
5 grudnia 2016 o 11:23NO I TO MI SIĘ PODOBA. Im szybciej, kołchoz unijny się sypie, tym więcej oleju w głowach naszych polityków. O ile niektórzy jeszcze mogli wierzyć w ten euro-debilizm do wczoraj, o tyle od dzisiaj śmiało mozna powiedzieć, ze tzw. UNIA EUROPEJSKA DOKONAŁA ŻYWOTA.
Pan Syotroll, kiedyś napisał (jeśli to On)na stronie Nowej Europy Wschodniej, że potrzeba nam „sojuszu północ-południe”. Dokładnie, w rzeczy samej, Węgry+Szwecja+Finlandia+Rumunia, jeśli chodzi o dokładne państwa. Ale żeby tego dokonać potrzeba są zworniki – na południu i na wschodzie. To Słowacja oraz Białoruś.
Bardzo mi się podoba, że prezydent Duda w tej kwestii realizuje „postunijną i postnatowską” geopolitykę. Chociaż nie popieram PiSu, to widzę, że bliżej tej opcji to myślenia mojego, nacjonalistycznego i stricte geopolitycznego.
OSOBIŚCIE MAM NADZIEJE, ŻE PREZYDENT ŁUKASZENKA STAWI SIĘ W LUBLINIE W 2019 ROKU, NA 450 LECIE UNII LUBELSKIEJ. Wówczas, biorąc pod uwagę, dynamikę zmian politycznych wokół Polski, można by nawet podpisać jakieś memorandum o ODTWORZENIU UNII.
miki
5 grudnia 2016 o 14:06Co do całej reszty zgoda poza jednym. Nie sądzę aby się udało coś wspólnego stworzyć ze Szwecją. Szwecja właśnie prowadzi od wielu lat idealnie zgubną dla siebie politykę. Po skrócie można ją nazwać totalne multikulti ze wszystkimi negatywnymi tego konsekwencjami. To co jeszcze nie było groźne 15-10 lat temu dzisiaj już ewidentnie zaczyna doskwierać. Sposób jaki ma na to Szwecja jest-nie pisać i nie mówić o tym 🙂 i jakoś się to rozejdzie po kościach. Problem w tym ,że nic się po kościach nie rozejdzie. Zatrważająco rośnie liczba gwałtów, kradzieży, rozboi, dzielnic zamkniętych jest już tysiące. To co kiedyś było dla tego kraju charakterystyczne-bezpieczeństwo(drzwi od domu nikt nie zamykał, samochodu również bo nie było zagrożenia) teraz jest wspomnieniem…….. A oni dalej przyjmują uchodźców setkami tysięcy rocznie i to nawet tych co mieli problemy z prawem w innych krajach(tacy są „dobroduszni”). Do tego wieszją psy na innych którzy tak nie postępują. Lewica wyprała im mózgi totalnie………Szwedzi ciężko pracują na nierobów, do tego o skłonnościach do mordowania swoich żywicieli. Ja za taką współpracę z tym krajem serdecznie dziękuję, wolę już z tą biedniejszą Białorusią.
jubus
6 grudnia 2016 o 15:21Nie przesadzajmy. Ja jako nacjonalista oberwuje Nordyków i tam, skrajna prawica jeszcze nie umarła. To, ze zwykli ludzie mają nawalone w głowach to fakt. Ale nie jest prawdą, ze tego nie da się odwrócić. Kropla drąży skałę. Szwecja, Norwegia to duże państwa, a zawsze można zrobić partyzanktkę. Nordycki Front Oporu, podobnie jak Nordycka Młodzież rosną, mimo wszystko w siłę.
Przykład Niemiec czy Austrii pokazuje, że to wszystko wina systemu. Ludzi o skrajnych poglądach, takich jak moje chociażby jest 1-3, może 5 procent maksymalnie. Resztę da się wytresować.
Na Białorusi też społeczeństwo jest otępiałe i liże tyłek Łukaszence. Ale nie wykluczone, że i tam, duch WKL się odrodzi.
Wielkopolanin
5 grudnia 2016 o 20:51O ile nie zmieni go Putin bo mu przestanie być potrzebny ,to pewnie chętnie przyjedzie by swoim rodakom pokazać że nie jest izolowany.Niczego jednak w sprawie rocznicy Unii nie podpisze bo takie będą instrukcje z Kremla.