Lwów, jak każde wielokulturowe miasto turystyczne, rządzi się swoimi prawami i ma swoją specyfikę. Pisanie o nim dla ludzi z Polski, którzy jeszcze go nie odwiedzili, można w zasadzie zacząć od tego, iż może być ono znacznie atrakcyjniejszym miejscem docelowym dla krótkiego lub dłuższego urlopu, niż wiele zachodnioeuropejskich miast, zwłaszcza biorąc pod uwagę relację ceny do jakości i obecny kurs hrywny (1 PLN to teraz ok. 6,7 UAH). Kolejna rzecz, to często słyszane na ulicach wypowiedzi Polaków do swoich znajomych, z którymi tu przyjechali: „a nie mówiłem wam, że tu nie ma wojny?”. Większym zagrożeniem dla polskich turystów są niskie ceny na alkohol… Innymi słowy, nie trzeba się wahać czy obawiać, żeby podjąć decyzję o przyjeździe tutaj.
Zanim przejdzie się do lwowskich zabytków, najbardziej popularnych miejsc turystycznych i restauracji, zawsze warto dowiedzieć się czegoś o specyfice miasta i mentalności jego mieszkańców. Każdy przyjeżdżający tu turysta powinien wiedzieć i na to powinien być przygotowany:
– we Lwowie nikt się z niczym nie spieszy, a na pewno nie rdzenni mieszkańcy. Życie tu ma swój rytm i na palcach jednej ręki można policzyć idące bardzo szybkim krokiem osoby na ulicy, nerwowo zerkające na zegarek. Zresztą najczęściej są one obcokrajowcami. Ma to swoje zalety dla zdrowia psychicznego, ale jest i druga strona medalu – niezrozumienie ze strony wielu przyzwyczajonych do pośpiechu turystów;
– w odróżnieniu od zdecydowanej większości polskich restauracji, lwowscy kelnerzy najczęściej nie pracują tak szybko, jak można by było tego oczekiwać, i na to po prostu trzeba być psychicznie przygotowanym, gdyż część bardziej temperamentnych klientów może doszukiwać się w dłuższym czasie reakcji (w tym na przyniesienie dania czy rozliczenie rachunku) drugiego dna. Absolutnie nie o to chodzi. Zresztą problem ten dotyczy przede wszystkim lokali, w których nie ma guzików dla kelnerów przy każdym stoliku, zdecydowanie optymalizujących cały proces obsługi;
– wbrew powszechnej opinii samych Lwowian, nie znają oni w większości języka polskiego aż tak dobrze, jak im się wydaje – i to nie jest złośliwość, tylko fakt. Niemniej jednak język polski jest tutaj dosyć powszechnie znany i bez problemu można się w nim porozumieć robiąc zakupy w sklepie czy składając zamówienie w restauracji (zwłaszcza, że są i takie, które mają menu w języku polskim). Mieszka tutaj też dużo ludzi, którzy do Polski jeżdżą bardzo często, mają tam rodziny, bądź nasz język znają od dzieciństwa, a nawet uczą się go prywatnie czy w szkołach, więc nigdy się nie wie z kim się rozmawia. Warto na to zwracać uwagę przede wszystkim z tego powodu, iż to, że goście z Polski nie mają zielonego pojęcia o czym mówią Ukraińcy, nie oznacza, iż tak samo jest w drugą stronę. Komentowanie wyglądu kobiet, żarty z obsługi, głośne uwagi na temat historii, Ukrainy, samego Lwowa – to specjalność polskich turystów. Podobnie jak pijackie okrzyki o polskości tego miasta i konieczności jak najszybszej zmiany granic państwowych. Dobrze jest więc mieć takie podstawowe rzeczy w swojej świadomości i spróbować się postawić w sytuacji samych Lwowian – jakbyśmy reagowali na podobne zachowania w Polsce ze strony np. Niemców? Odpowiedź jest chyba oczywista;
– we Lwowie przez cały rok jest ogromna liczba turystów z wielu państw: Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Japonia, Stany Zjednoczone, Wielka Brytania – to tak pierwsze z brzegu, najłatwiej rozpoznawalne. Poza tym Lwów, jako miasto uniwersyteckie, ma silną reprezentację studentów z różnych zakątków świata, zwłaszcza z państw afrykańskich. Do tego standardowo doliczyć należy mieszkającą tu od lat mniejszość etnicznych Rosjan i turystów z rosyjskojęzycznych obwodów wschodniej Ukrainy. Poza młodymi ludźmi z Ukrainy, korzystającymi z dobrodziejstw wieku i miasta, najgłośniejszymi grupami będą jednak Turcy i oczywiście Polacy, którzy przez cały czas pobytu nie mogą ewidentnie wyjść ze zdziwienia, iż 0,5 litra wódki w sklepie kosztuje ok. 8–9 złotych. Niezwykle wokalna radość z tego faktu jest słyszalna do późnych godzin nocnych w różnych częściach lwowskiego Rynku;
– planując pobyt we Lwowie należy zawsze pamiętać o tym, iż lwowskie restauracje, mieszczące się często w zamieszkałych kamienicach, nie pracują do późnych godzin nocnych. Dopóki jest ciepło, można siedzieć w ogródkach – ale w 95% przypadków jedynie do godziny 23:00. Na palcach można policzyć miejsca otwarte do 24:00 czy do 1:00, chociaż są i takie, które są czynne 24 godziny na dobę i zawsze można zjeść coś dobrego. Pod tym względem chyba najbardziej popularnym wśród turystów będzie „Kumpel” (ten przy Placu Cłowym, czyli „Płoszczi Mytnej”, bo są dwa) i sieć barów „Cisar”;
– co jest wyjątkowe dla turystycznego miasta – oficjalnie nie można kupować alkoholu po godzinie 22:00 w sklepach w granicach administracyjnych Lwowa. Oczywiście zawsze da się znaleźć jakieś miejsce, gdzie uda się go nabyć, niemniej jednak warto pomyśleć o takich zakupach wcześniej;
– stojący przy dworcach i w centrum miasta taksówkarze w niczym nie różnią się w podejściu do klienta od taksówkarzy w innych miastach europejskich. Choć dla Polaków lwowskie taksówki do najdroższych w sumie nie należą, to dobrze wiedzieć, iż zamiast 40–50 hrywien taki taksówkarz zechce 100–120 hrywien. Jeżeli nie ma się znajomych, którzy mogą zamówić tańszy transport, zawsze można spróbować się potargować;
– z ważnych informacji, należy jeszcze zdementować przekonanie wielu Polaków, iż w nocy Lwów jest miastem bez policji – to nieprawda. Nowa formacja jest bardzo skuteczna, a korupcja w takiej czy innej formie zdecydowanie nie będzie dobrym rozwiązaniem. Można wspomnieć o tym, iż istnieje wiele rankingów restauracji i lokali lwowskich na różnych portalach i blogach, na które zawsze można trafić w Internecie, zbierając informacje o Lwowie. Faktem jest, iż praktycznie wszystkie na 10 „najlepszych restauracji” opisują około 8–9 lokali jednego właściciela. Innymi słowy – są raczej dalekie od obiektywności i praktycznie nigdy nie są podpisane z imienia i nazwiska. Jako ciekawostka, prawdziwi Lwowianie do tych największych sieci restauracji nie chodzą dla zasady. Powodów ku temu jest wiele – niszczenie zabytków, polityka reklamowa zakładów i dostrajanie się przede wszystkim pod turystów. I na koniec, jako jak najbardziej subiektywny ranking, coś dla miłośników pizzy. W każdym poradniku wymieniona będzie sieć pizzerii „Celentano”, jednak w mojej prywatnej opinii warto odwiedzić inne miejsca (zapis taki jak na portalu społecznościowym Facebook, co ułatwi ich znalezienie każdemu zainteresowanemu):
1. Tarta Cafe By Mrs. Greenwich (praktycznie bez konkurencji!)
2. Bella Ciao Pizza (ale ta przy ul. Starojewrejskiej)
3. Trattoria Da Domenico
4. Red Pepper
5. Pinocchio
6. The Grill
tekst: Adam Lelonek
zdjęcia: Maria Basza
Kurier Gailcyjski, 2016 r, nr. 19 (263)
2 komentarzy
pola
22 maja 2017 o 23:26Chociaz nie pochodze z tamtych okolic cos mnie tam bardzo ciagnie az trudno wytlumaczyc.
paolo
18 maja 2019 o 07:04Mam cos podobnego w sobie