Mieszkańcy poleskiej wsi Osowiec, gdzie wychowała się białoruska noblistka Swietłana Aleksijewicz oczekują, że część pieniędzy otrzymanych z nagrody pisarka przeznaczy na nowy traktor dla kołchozu.
Nagroda Nobla z dziedziny literatury posiada moc czarodziejskiej różdżki. Przy czym właśnie literacka, a nie naukowa.
Bo książki laureata, w odróżnieniu od odkrycia naukowego, można od razu czytać. A miejsca, w których literat dorastał, gdzie się wychowywał, i które wpłynęły na jego światopogląd, można odwiedzić choćby zaraz. I miejsca te, jakkolwiek nudne były jeszcze do wczoraj, po dotknięciu czarodziejskiej noblowskiej różdżki, nabierają nowego znaczenia – pisze bard i dziennikarz Dmitrij Bartosik.
– Droga wśród wymarłych poleskich wsi staje się inna. Bo to Jej droga.
Nie mam wątpliwości, że do Kapatkiewicz i Iwaszkowicz pojadą kiedyś turyści – miłośnicy literatury. Radzę jadącym ze stolicy kierować się na Lubań i Nawasiołki. Tak jest krócej i dowiecie się więcej. A w Nawasiołkach czeka was prawdziwe odkrycie. Być może to najlepszy pomnik partyzantów na Białorusi. Przynajmniej na mnie ten pomnik wywarł wrażenie. Stałem przed nim jak wryty przez kwadrans. Na monument składają się trzy ogromne figury. Każda z nich jest wielkości dwupiętrowego domu. Betonowi bohaterwie nie stoją statycznie, są w ruchu. Trzech gigantów o surowych twarzach wychodzi z lasu na wielką drogę.
I zwyczajna szkoła w Kapatkiewiczach, którą ukończyła w 1965 r. Swietłana Aleksijewicz, również dzięki cudownemu Noblowi przestaje być po prostu zwykłą szkołą. A szkoła rzeczywiście niezwykłą jest. Wypuściła kalendarzyk na przyszły rok, poświęcony laureatce nagrody Nobla. A tablicy ogłoszeń, w samym centrum umieszczona zostałą informacja o znamienitej absolwentce. Wszystko to za sprawą nauczycielki języka białoruskiego Natalli Kalickiej..
„Nasi nauczyciele zawsze podtrzymywali zainteresowanie jej osobą. Chociaż program szkolny nie szczególnie przewiduje naukę o niej. Nauczyciele zawsze zwracali uwagę, że mieliśmy taką absolwentkę. Jest też wystawa jej poświęcona. Nasze dzieci ją znają”.
Języka białoruskiego uczyła Swietłanę Aleksijewicz Aleksandra Antoniszyna.
„Matematyki to ona nie lubiła, język białoruski też nie bardzo szanowała. Całą torbę książek, chyba z 10 ze sobą taszczyła, nieraz na moich lekcjach czytała.
Czytałam jej książki. Ciężko się je czyta. Opisywała najgorsze epizody. Wybierała takich ludzi, którzy wiele przeżyli. O partyzantach wyrażała się bardzo źle, to niedobrze, bo partyzanci też byli dobrymi ludźmi. Kiedy nasze Kapatkiewicze zostały spalone podczas wojny, to partyzanci uprawiali ogródki. A to, że ubrania zdzierali… Przecież ludzie sami nie chcieli oddawać. A przyszli Niemcy, to im ze strachu wszystko oddawali. I partyzantowi niczego nie chcieli oddać. Co im pozostawało? Musieli rabować! Partyzanci zrobili bardzo dużo dobrego i. To prawda, ludzi przez nich palili. Ale co zrobić? Tak wygląda wojna”…
A jeszcze magiczna noblowska różdżka cudownie otwiera ludzi. Posłuchajmy co mówi stara nauczycielka o swojej znamienitej uczennicy.
„Dziwię się, jak ona dostała nagrodę Nobla. Za to, że nawarczała na Związek Radziecki. Wybierała najgorsze. Dlaczego ona dobrego nie wybierała? Niech by opisywał i jedno, i drugie. Dlaczego tylko najgorsze?”.
Rodzina Aleksijewicz mieszkała w Iwaszkowiczach. Do szkoły Swietłana chodziła z przyjaciółką – Nadzieją Szut. Nadzieja całe życie przepracowała jako wiejska bibliotekarka. I całe życie propagowała twórczość swojej przyjaciółki.
„Udzielała się w różnych inicjatywach i piosenki nawet pisała. Śpiewaliśmy jej piosenki”.
Kierownictwo kołchozu zbudowało w Iwaszkowiczach gospodarstwo agroturystyczne, domki są wykonane z drewna chat, w których już nikt nie mieszka. Ale dom, gdzie mieszkała rodzina Aleksijewiczów kołchozowe władze zburzyły i zakopały. I nie wskrzesi go żadna czarodziejska różdżka. Tak samo jak nie doda rozumu kołchozowym kierownikom.
W Osowcu, gdzie rodzina Aleksijewicze mieszkała po przeprowadzce z Iwaszkowicz, też nie pozostało nic pamiątkowego – ani domu, ani szkoły, w której pisarka podjęłą swoją pierwszą pracę.
– Jak odebrała pani wiadomość o Noblu? – pyta Bartosik nauczycielke języka ojczystego Galinę Kryśko.
– Negatywnie. Od czasu gdy związała się z Frontem Narodowym, nie przyjeżdża do nas. Wiem, że się z Bykowem związała. Bykowa to ja szanuję jako pisarza. Ale jego zachowanie jest negatywne! Jak pisarz może pójść do Frontu Narodowego? Jak można występować przeciwko swojemu narodowi?…
„Wojna nie ma w sobie nic z kobiety” ciężko się czyta. Nie ma tam żadnej idei. Co pięć stron nowy rozmówca. Ja też tak pisałam! Przysiądę i będzie taka sama książka!”.
Wasilij Martynowicz, były nauczyciel zajęć praktyczno – technicznych dostrzega tajemnicę Nobla Aleksijewicz w duchowej bliskości Swietłany z Zianonem Paźniakiem.
„Niech jej będzie na zdrowie. Pracowała przecież na to. Gdyby nie pojechała do Francji, to by jej nie dali. Są przecież mądrzejsi. Ale ona tak nas dziobała, dziobała. Rosję i Białoruś. Ona z tym Paźniakiem cały czas. Oni oboje to BNF-owcy. No to i dlatego jej dali. Ale dla nas, dla Białorusi to nieźle.”
Z kolei żona pana Martynowicza, Anna sekret sukcesu Aleksijewicz dostrzega nie w zmowie z Paźniakiem, ale z Łukaszenką. Bynajmniej nie w książkach pisarki.
„Sama sobie jest winna. Mogła by cieszyć się jeszcze większym autorytetem, gdyby mieszkała na Białorusi, pisałaby o Białorusinach, ale wybrała sobie taka drogę. Oczywiście, to cieszy, że nagrodę Nobla dali jej. Ale ona mało książek napisała. Są pisarze, którzy mają mocniejsze utwory. Nagrodę Nobla dostała za to, że wiele w jej wypowiedziach było o Łukaszence. Ale jakkolwiek by tam było, ja się cieszę. Niech będzie i u nas na Białorusi nagroda Nobla”.
Odwiedzając kolejne domy osowieckiej inteligencji, czułem się coraz bardziej jak Czyczykow, albo samozwańczy psychoterapeuta – pisze Bartosik. Była nauczycielka historii Halina Kisiel widzi przyczynę Nobla dla Aleksijewicz w żydomasońskim spisku.
„Bardzo przyjaźniłam się z tą rodziną. Ojciec był bardzo dobrym człowiekiem. Ale pewnego razu wyjaśniło się, że oni są jednak Żydami! A ja Żydów nie szanuję. Co oni robią na świecie? Carskie władze nie dopuszczały Żydów do Moskwy i Petersburga. Oto dlaczego tak wielu ich na obrzeżach. Zwłaszcza na Białorusi. Dlaczego teraz wszyscy rosyjscy oligarchowie są Żydami? Tak samo jak w Stanach!”.
Jak zatem „została odkryta tajemnica żydostwa” Swietłany Aleksijewicz? Okazuje się, że przyjechał z Mozyrza inspektor szkolny. I usłyszał, że starsza Aleksijewicz zamiast niemieckiego uczyła osowieckie dzieci idysz! A ja naiwny myślałem, że antysemickie brednie pozostały daleko w przeszłości.
„Był taki inspektor, Zielenin. Pochodził z Nowosybirska. Nie wytrzymał po jej lekcji. Szedł i krzyczał: „Jak śmiecie w żydowskim języku lekcje prowadzić!”
Aleksijewicz nazywa bohatera swojej ostatniej książki „czerwonym człowiekiem”. Dla człowieka oswieckiego trudno dobrać odpoweidni kolor.
„Ze Swietą się przyjaźniłam. Różnica wieku między nami jest niewielka. Ale mnie osobiście jej książki się nie podobają. Nie moje są. Ona jest nie nasza! Teraz nagrodę Nobla przyznają Stany. Swoim przyjaciołom. Za co Gorbaczowowi dali? Za to, że Związek Radziecki rozwalił. Za co Obamie dali? Za to i Aleksijewicz dali. Żeby na nas szczekała. Jak można tak nie kochać swojej Ojczyzny? Ona przynosi nam hańbę swoją nagrodą.”
Tajemnicza Żydówka, która zaprzyjaźniła się z Zianonem Paźniakiem, związała się z Wasilem Bykowem, by wreszcie wstąpić do Frontu Narodowego, żeby na koniec zasłużyć na nagrodę Nobla od Baracka Obamy za to, że obmawia Łukaszenkę. Po tym wszystkim co usłyszałem w rodzinnych stronach bohaterki, bardzo chciałem uciec stąd jak najdalej.
Chcąc zapytać o najbliższą drogę, wstąpiłem do parku maszyn rolniczych, gdzie akurat spotkałem palących traktorzystów i mechaników. Raczej nie byli to inteligenci, ale prości mężczyźni z umazanymi mazutem żylastymi dłońmi. Tu miał miejsce dialog, który lepiej sobie wyobrazić, że odbył się w jednej z mińskich kuchni.
– Nie znacie Swietłany Aleksijewicz?
– Oczywiście, że znamy.
– Mam nawet jej dwie książki: „Cynkowi chłopcy” i „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”.
– Teraz Białorusini praktycznie nic nie pokazują o niej. Ja przez satelitę, na kanale Biełsat oglądałem, jak ją nagradzali. Nagroda Nobla! To pierwszy raz coś takiego na Białorusi!
– Jej matka uczyła niemieckiego, a ojciec był instruktorem wojskowym.
– I nasze wiadomości niczego o niej nie pokazują. Niczego! A w Biełsacie będzie wszystko.
– Cieszycie się?
– Cieszymy się, pewnie. Rodaczka.
Zwykli traktorzyści i mechanizatorzy okazali się nie tyle mądrzejsi od swoich nauczycieli. To normalni ludzie, którzy uratowali w moich oczach honor Osowca. Czy aby cały problem w Biełsacie?
– Niechby ona rodzinnemu kołchozowi z tego miliona kupiła traktor. A my byśmy na nim napisali: „Swietłana Aleksijewicz”.
– Tak jak kiedyś na czołgach pisali?
– Tak, a my na traktorze byśmy napisali.
No tak, skoro na froncie były czołgi „od Lubow Orłowej”, to dlaczego traktor nie może być traktor „od Swietłany Aleksijewicz”? Są ludzie, którzy na to zasłużyli.
Dmitrij Bartosik-svaboda.org
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!