Okazuje się, że największe wzięcie mają elektrociepłownie i to mimo faktu, że bynajmniej do nowoczesnych nie należą. Jak twierdzi szef ukraińskiego Skarbu Państwa Igor Biłous, są już chętni na wszystkie tego typu zakłady na Ukrainie, a w kolejce po niektóre ustawiło się nawet po 5-6 inwestorów.
Do długiej listy prywatyzowanych przedsiębiorstw władze w Kijowie dorzuciły dwa kolejne – zakłady chemiczne „Sumychimprom” w Sumach i Zaporożski Kombinat Tytano-Magnezowy, choć nie można wykluczyć, że zostaną one sprzedane tylko wtedy jeśli rząd nie zdecyduje się jednak połączyć tego typu zakładów w jeden strategiczny holding.
Przypomnijmy, że wcześniej wśród przedsiębiorstw wytypowanych do prywatyzacji wymieniano m.in. wielki morski port „Jużnyj” pod Odessą, koncern energetyczny „Centrenergo”, koncern wydobywczy „Ukrtorf”, zakład „Wołyńugol”, kilka kopalń, 25 proc. akcji „Donbasenergo”, zakłady kolejowe w Iwanofrankowsku (Stanisławowie), „Flotę Handlową Donbasu”, linie lotnicze „Gorlica”, zakłady budowlane „Dniepromietrostroj”, fabryki chemiczne i wiele innych pomniejszych zakładów.
Łącznie ze sprzedaży majątku dużych zakładów ukraiński rząd planuje uzyskać równowartość co najmniej 20-30 mld hrywien (0,9-1,4 mld USD), które mają posłużyć do przeprowadzenia reformy podatkowej kraju. Zastanawia jedynie dość mało precyzyjne określenie tej dolnej kwoty, co od razu rodzi podejrzenia, że komuś zostawiono zbyt duże pole manewru do robienia wyceny sprzedawanych firm.
Mają się tym jednak podobno zająć przede wszystkim zachodni fachowcy – amerykańska Agencja ds. Rozwoju Międzynarodowego USAID wyasygnowała na przygotowanie ukraińskich przedsiębiorstw do prywatyzacji ok. 6 mln USD.
Na każdy z prywatyzowanych obiektów przypadnie więc po ok. 300 tys. USD – za te środki uporządkowana zostanie księgowość zakładów, zrobiona realna ich wycena i przygotowane materiały informacyjne dla ewentualnych inwestorów. Jednocześnie w ukraińskich zakładach pojawią się doradcy z Komisji Europejskiej, EBOR-u i Międzynarodowej Korporacji Finansowej IFC.
Jak pisaliśmy już wcześniej, stosunek Ukraińców do prywatyzacji, jak na kraj postsowiecki o dominującej mentalności populistycznej, jest zaskakująco pozytywny, albo – mówiąc precyzyjniej – nie nazbyt negatywny.
Wytłumaczeniem tego fenomenu jest zapewne głęboko zakorzeniona niechęć do rodzimych oligarchów, których większość społeczeństwa utożsamia po prostu ze złodziejami i wychodzi z założenia, że jeśli coś ma już być prywatne to lepiej niech kupią to zachodni – najlepiej amerykańscy – inwestorzy, niż rodzimi „kapitaliści”.
Rodzi to niestety obawy, że w kolejce po ukraińskie zakłady ustawią się różne zarejestrowane za Zachodzie firmy o dobrze brzmiących nazwach, za którymi w rzeczywistości i tak będą stać ukraińscy oligarchowie.
Czytaj także: Wielka prywatyzacja na Ukrainie, czyli jak owinąć oligarchę w amerykańską flagę.
Kresy24.pl
8 komentarzy
jubus
7 września 2015 o 17:07Ukraina niestety pójdzie tą samą drogą co Polska, czyli rozkradanie majątku państwowego za bezcen. A wystarczyłoby pójść tą drogą co Chiny, czyli wprowadzić kapitalizm państwowy i krok po kroku, otwierać się na inwestycje. A tak, Ukraina ma i będzie mieć gospodarkę w stylu polskim czyli 60% w rękach zagranicy(taka jest statystyka), 30% w rękach oligarchów, 10% do podziału dla zwyczajnych ludzi i mikroprzedsiębiorców.
ZdrowaWoda
7 września 2015 o 19:42Do czego doprowadziła ta „stopniowość” i kapitalizm państwowy, którego pragniesz to przecież widać. W Polsce jak jest tak jest, ale trzeba pamiętać, że startowaliśmy dokładnie z tego samego poziomu co Ukraina. U nas trochę „wyprzedano”, a u nich niewiele, a jesli już to złodziejom za grosze. Efekty są jakie widać. W Polsce ciężko znaleźć miejsce na parkingu pod supermarketem. Oczywiście daleko nam do normalności i zamożnosci, zaszłości historyczne są zbyt duże, jednak widać choćby po tym czyj kierunek był lepszy.
jubus
7 września 2015 o 21:2860 procent w obcych rękach, które podałem, to nie dane wzięte z Księżyca. Konsumpcjonizm do niczego dobrego nie prowadzi, szczególnie, że te supermarkety to w większości firmy zagraniczne, które okradają Polaków.
Polska to taka sama dzicz jak Ukraina, tyle, że bardziej „napompowana”.
Nie jestem zwolennikiem ChRL, ale wystarczy fakt, że większość gospodarki chińskiej jest w rękach Chińczyków, a kraj prowadzi suwerenną politykę ekonomiczną (nie to co kolonia pod nazwą Kraj Wisły i Warty), z którego ludzie uciekają w tempie porównywalnym z ucieczką z Syrii.
A najzabawniejsze jest to straszenie, że „jak nie wejdziemy do Unii to będzie druga Białoruś” albo „gdybyśmy nie weszli do UE, to byłaby druga Ukraina”. No, jakoś Islandia do tej pory nie weszła, a nic poza rybami i paroma bankami nie ma, a mimo to w stanie ekonomicznym dużo lepszym niż Grecja. Podobnie Turcja, która sama, własnymi siłami, dobiła do poziomu takiego jak Polska, bez żadnych tam „funduszy unijnych”. O Korei Południowej, która żyła w nędzy w latach 50-ych, nie wspomnę.
Cóz, Ukraińcy chcą skończyć jak niewolnicy na pasku unijnym, prosze bardzo.
jubus
7 września 2015 o 21:32Zresztą z naszego podwórka wystarczy podać przykład Czech, które faktycznie (a nie liczbowo, wg. numerków)bija Polskę na głowę. Z krajów postkomunistycznych, zaczyna dościgać nas już Rumunia i Bułgaria, o Czech, Słowacji, krajach bałtyckich i Węgrzech nie wspomnę, bo każdy wie, że stoją lepiej. Może Ukraina powinna raczej wziąść przykład z Finów, którzy przez 50 lat od zakończenia wojny pozostawali neutralni ekonomicznie, a miliatarnie pozostają neutralni do dzisiaj i chyba, najlepiej na tym wyszli.
Ukraina mogła być neutralna, ale wolała wybrać wojnę i czołganie się na kolanach do „Europy”, która i tak jej nie chce.
miki
8 września 2015 o 14:05Ależ Ukraina właśnie chciała być przez ponad 2 dekady neutralna……Chciała zjeść jabłko i mieć jabłko podobnie jak lawiruje do dzisiaj Białoruś………. Co z tego wyszło wszyscy wiemy.
jubus
8 września 2015 o 17:56W 1997 albo którymś roku, Kuczma powiedział, że Ukraina będzie chciała wejść do NATO i UE. Potem zaczęło się lawirowanie, raz na zachód, raz na wschód.
Białoruś przynajmniej się określiła i dobrze zrobiła, przyjdzie czas, że wyswobodzi się z ruskiej niewoli, tak jak Polska, wyzwoli się z niewoli unijno-natowskiej.
Chodzi o to, aby Ukraina wszem i wobec ogłosiła, że nie interesuje ją ani członkostwo w NATO ani w UE czy Unii Eurazjatyckiej. Wówczas wszystkie państwa które rozrywają Ukrainę czyli USA, Niemcy i Rosja, dałyby jej spokój, przynajmniej oficjalnie.
ZdrowaWoda
8 września 2015 o 20:48Unia to niestety mniejsze zło. Oczywiście lepiej byłoby mieć mądre i suwerenne władze, ale jest jak jest. Kiedyś byłem przeciwnikiem wchodzenia na tych warunkach na jakich weszliśmy, nawet nie głosowałem w referendum. Z biegiem czasu docenia się jednak swobodę przemiesczania, w tym pracy i handlu, i choćby z tego względu warto było zacisnąć zęby. Być może dziś mielibyśmy już za sobą jakąś krwawą rewolucję gdyby nie możliwość emigracji. Gdyby nie nasza obecność w UE i NATO, to kto wie jak zachowałby się Putin. Być może nie napadł nas tylko dlatego, że jesteśmy czymś w rodzjau niemiecko-amerykańskiego protektoratu. Przecież jego głowa jest pełna chorych wizji i jedyne czego boi się to siły, a na słabość reaguje jak sęp czy hiena (Ukraina).
olek
8 września 2015 o 14:00i właśnie o to w tym całym bajzlu chodzi.Naród budował przez dziesiątki lat a teraz wszelkiej maści cwaniactwo swoje i sępy z zagranicy rozgrabią to za grosze.