Historyk archiwista udawadnia, że historia z pogrzebem pisarza za jego życia nie jest anegdotą.
Każdy uczeń zna nazwisko jednego z twórców białoruskiej literatury. W połowie XIX wieku był on jednym z najbardziej znanych ludzi.
Znał go cały gubernialny Mińsk, w którym zamieszkał pod koniec 1820 roku. Z każdym dniem był coraz popularniejszy, podobnie jak dzisiaj popularność gwiazd muzyki popu. Pierwsze wiadomości rozchodziły się z teatru.
Był weselszy od wszystkich
Wystawiane we współpracy ze Stanisławem Moniuszką jego pierwsze sztuki teatralne widziała liczna publiczność. Gazety gubernialne pisały o aktorskiej grze 33 letniego Wincentego.
W 1841 r., po wystawieniu pierwszej operetki pt. „Żydowski pobór rekrutów”, w Mińskich Wiadomościach Gubernialnych pisano: „Aktor Marcinkiewicz był ze wszystkich najweselszy”. W 1852 po wystawieniu opery „Sielanka” (Idylla) również pozytywnie pisano o talencie Marcinkiewicza: „Bardzo korzystnie prezentował się sam autor w roli Nauma Prygaworki i w tańcu Zamieć (Mjacielica). Gdyby jego utwory wystawiano na wielkiej scenie, na pewno byłaby korzyść dla teatru i dla autora”.
Abstrahując, wspomnimy o jednym z nieznanych „teatralnych” epizodów w życiu poety, który nie jest „kaczką dziennikarską”. O tym nieznanym i głośnym wydarzeniu w życiu Mińska Litewskiego napisał w liście do żony Stanisław Moniuszko.
Przekazujemy ten opis za Adamem Maldzisem:
„ Jakiś bogaty żartowniś postanowił zemścić się na pisarzu za przegrany w sądzie proces i w tym celu „zamówił podzwonne” za spokój duszy Marcinkiewicza w kościele. Kupił białe płótno (sawan) i pogrzebowe świeczki, które wysłał poecie do domu. Zaczynają dzwonić w kościele – mińskie dzwony nie żartują i, ludzie wiedzą co się stało. Każdy pytał, dla kogo dzwonią ? Żebracy odpowiadali, że zmarł Marcinkiewicz, który mieszkał za sadem gubernatora. Wiadomość szybko rozeszła się po mieście. I trzeba było jeszcze tego, że sam poeta spotkał ludzi niosących płótno (sawan) i świeczki pogrzebowe. Zapytał ludzi – „ Dla kogo to niesiecie ? Odpowiedzieli, że dla Marcinkiewicza. Dla którego ?”.
Wybuch skandal, policja zaczęła szukać żartownisia – winowajcy po całym mieście, a po nim ślad zaginął.
Donos Duszkiewicza[1]
W latach 30 – tych i 40 tych XIX wieku ujawnił się jeszcze jeden talent Wincentego Dunin Marcinkiewicza. Talent malarza, kaligrafa i doświadczonego urzędnika, który potrafi zredagować potrzebne pismo urzędowe a także talent historycznej wiedzy i grafologii, który pozwala czytać stare dokumenty.
„Nasza Niwa” w artykule Wincenty Dunin Marcinkiewicz i podrabianie pieczątek” w grudniu 2014 r., już o tym pisała, jak fałszowanie (podrabianie) dokumentów doprowadziło młodego poetę do mińskiego więzienia w 1835 r. Skończyło się to wtedy pomyślnie – po czteromiesięcznym areszcie Wincenty Dunin Marcinkiewicz wrócił do pracy do rzymskokatolickiej konsystorii. Nie był to koniec tej historii.
W dniu 16 wrześcia 1844 r., przyszedł do mińskiego gubernatora Aleksieja Wailiewicza Siemionowa wieśniak – chłop Józef Duszkiewicz, który opowiedział o nowych przewinach poety.
Józef Duszkiewicz lat 20, był poddanym ziemianina Lubańskiego z majątku Mniszany, administrowanego przez szlachcica Wincentego Dunin Marcinkiewicza. Był wyznania rzymskokatolickiego, nie karanym, niepiśmiennym.
Donosił, że administrator majątku Mniszany p. Marcinkiewicz cztery lata temu wziął go z wioski na swoją służbę do Mińska, gdzie wszystkie zlecone prace wykonywał bez jakiegokolwiek wynagrodzenia. Marnie go karmił oraz często bez powodu bił. Wyjaśnił, że Marcinkiewicz aktualnie zajmuje się podrabianiem dokumentów dla sądowego udowodnienia szlacheckiego pochodzenia różnych osób. Używa do tego celu „starego papieru”, który mu dostarcza były pracownik magistratu Kluczyński, a pisać pomaga Kwiatkowski. W podrabianiu dokumentów, stosują technikę , zamaczania papieru w wodzie, tytoniu i kawie. Następnie papier suszą i używają do podrabiania dokumentów jako autentyczne. Obecnie przebywa tam p. Raczycki z powiatu słuckiego, któremu Marcinkiewicz obiecał udowodnienie szlacheckiego pochodzenia, za co ma otrzymać 200 rubli w srebrze.
Wyjaśnienie.
Przeprowadzone z polecenia Siemionowa przeszukanie w mieszkaniu Marcinkiewicza niczego istotnego nie wykazało. Znaleziono tylko drewniane korytko do stęplowania pieczęci i skórzaną walizeczkę ze starymi szlacheckimi dokumentami Raczyckiego. Przedmioty te znajdowały się w stajni.
Marcinkiewicz wyparł się podrabiania dokumentów Raczyckiemu. Wyjaśnił, że donos Duszkiewicza to de facto intryga właściciela majątku Mniszany p. Lubańskiego.
Kiedy po donosie żony, Lubańskiego zesłano do Guberni Wiackiej, wszystkie sprawy majątku Mniszany, z jego upełnomocnienia prowadził adwokat Lubowicki. Podobne pełnomocnictwo przyjął od jego żony Marcinkiewicz. W takiej sytuacji p. Lubański próbował przeciągnąć poetę na swoją stronę. Kiedy to się nie udało, wymyślił najpierw sprawę podrabiania dokumentów, a widząc, że jego wymysłowi nigdzie nie dają wiary, spróbował namówić życzliwego p. Lubańskiej Józefa Duszkiewicza. Jego donos jest bezsensowny także dlatego, że Duszkiewicz jest podejrzany w sprawie kryminalnej, którą prowadzi policja.
Należy zwrócić honor Marcinkiewiczowi i dlatego, ponieważ rozpytanie wszystkich sąsiadów wykazało, że jest niewinny i nikt do niego nic nie ma.
Wszyscy powiedzieli, że Duszkiewicz jest rozpustnikiem i czasami zajmuje się kradzieżami. Marcinkiewicz obawiał się jego zemsty – realizacji gróźb podpalenia domu. Poprosił Jego Wysokość o nadzór nad nim lub zatrzymanie w areszcie.
Pochowanie świadka
Odeszliśmy trochę od złośliwej intrygi pochowania Wincentego Dunin Marcinkiewicza.
W sprawie donosu Duszkiewicza rozpytano wszystkich, którzy mogli cokolwiek wiedzieć:
– Kluczyńskiego, który miał dostarczać „stary papier” i jego służącą Barbarę Żydkiewicz.
W przesłuchaniu 22 stycznia 1847 r., oświadczyła ona, że w okresie dwóch lat służby u p. Kluczyńskiego, szlachcic Macinkiewicz ani razu nie był u niego w domu. Widziała go tylko raz. Kiedy dzwoniły dzwony kościoła katedralnego, ludzie mówili, że zmarł Marcinkiewicz – „że wyszedł i chodzi, a po nim dzwony”.
Mamy świadków, którzy widzieli, jak Marcinkiewicz wyszedł w tym dniu z cukierni. Nie znamy dokładnie daty teatralnego zdarzenia o którym mówił cały Mińsk. Stanisław Moniuszko napisał o zemście za przegrany proces sądowy i o tym, że sprawą interesowała się policja. Może z czasem poznamy nazwisko reżysera sztuki pt. „Pogrzeb Marcinkiewicza”. Bezwzględny zleceniodawca był zdesperowany, kiedy wydał na taki żart niemałe pieniądze. Bardzo prawdopodobne, że był nim szlachcic Benedykt Lubański, który przegrał kiedyś sprawę sądową, w tym i o podrobieniu dokumentów, za co był zesłany do Guberni Wiackiej. Historia potwierdziła, że ten którego chcieli pochować zawczasu, długo żyje.
Po mińskim pogrzebie, Wincenty Dunin Marcinkiewicz przeżył jeszcze ok. 40 lat, lat pełnych nadziei i twórczych sukcesów w swoim życiu, za co zasłużył na nieśmiertelność.
Zmicier Drozd, historyk – archiwista, autor książki „Właściciele ziemscy Guberni Mińskiej 1861 – 1900 i 1900 – 1917.
Za udział w masowych protestach marcowych 2010 r., był osądzony na trzy lata kolonii o zaostrzonym reżymie. Wyszedł na wolność 2011 r.
Artykuł pt.”Podzwonne dla Wincentego Dunin Marcinkiewicza”, ukazał się w Naszej Niwie 21 lipca nn.by
P.S. Zastanawia fakt zesłania do Guberni Wiackiej właściciela majątku Mniszany p. Benedykta Lubańskiego. Na czym de facto polegało jego przestępstwo i, czy donos żony, to nie intryga carskiej policji ?
Przetłumaczył z białoruskiego Stanisław Karlik
[1] W 1916 r., sołtysem w Mniszanach był Duszkiewicz, a po nim Grzegorz Suchocki. Zob. „Grzegorz Suchocki z Mniszan. Prawdopodobnie Duszkiewicz to epigon tego z opisanej sprawy W.D. Marcinkiewicza. Grzegorz Suchocki znał wnuczki poety. Zob. artykuł pt. „Lucińskie panienki”.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!