Choć 26 listopada 1917 roku Komitet Wojskowo-Rewolucyjny ogłosił, iż najwyższą władzą w kraju jest Rada Komisarzy Ludowych na czele z Włodzimierzem Leninem, co traktuje się jako moment ogłoszenia w Berdyczowie władzy sowieckiej, komunistom wciąż nie udało się całkowicie kontrolować miasta. Nadal istniał sztab frontu z wiernymi mu wojskami, które nie uznawały RKL. Poza tym w Berdyczowie przebywała Najwyższa Rada Frontu, podporządkowana Ukraińskiej Radzie Centralnej.
Nocą z 2 na 3 grudnia wojska wspierające Ukraińską Radę Centralną (parlament URL) opanowały miasto. Część członków Komitetu Wojskowo-Rewolucyjnego aresztowano, reszcie udało się wyjechać do Równego. Liderka berdyczowskiej organizacji bolszewickiej R. Słomnicka została zatrzymana pod zarzutem agitacji wśród żołnierzy na Łysej Górze. Jednak dzięki pomocy probolszewicko nastawionych żołnierzy zdołała uciec do 7. Armii, gdzie weszła w skład Komitetu Wojskowo-Rewolucyjnego, a wkrótce została wybrana na delegatkę III Zjazdu Rad.
Miejscowa Rada Delegatów Robotniczych z początku nie zareagowała na te wydarzenia. 3 grudnia, wieczorem, przy ulicy Machnowskiej 54 (obecnie Winnickiej) odbyło się tajne zebranie berdyczowskich członków Socjaldemokratycznej Partii Robotniczej Rosji (bolszewików) [SDPRR(b)]. Omawiano na nim sprawę przejęcia władzy w mieście przez bolszewików. Jeszcze wcześniej R. Słomnicka spotkała się potajemnie na dworcu w Berdyczowie z G. Czudnowskim – jednym z głównych emisariuszy bolszewickich na Ukrainie.
W końcu grudnia 1917 roku na posiedzeniu Rady Miejskiej pojawiła się delegacja wojskowych wraz z hufcem robotniczym Czerwonej Gwardii i przedstawiła rezolucję, by natychmiast przeprowadzić nowe wybory. W efekcie puczu w nowym składzie Rady Miejskiej nie znaleźli się zwolennicy Rady Centralnej. Następnie hufiec robotników garbarni usiłował osaczyć 8. pułk hajdamacki we wsi Gryszkowcy.
Sygnałami na kolei zatrzymali eszelon 7. Zamurskiego Pułku, który wracał z frontu, i razem z żołnierzami wyparli hajdamaków do wsi Reja. Jednak bolszewikom nie udało się utrzymać w Berdyczowie. W owym czasie ich siły na Ukrainie Prawobrzeżnej były mizerne. Większość żołnierzy starej armii carskiej marzyła tylko o demobilizacji. Trzeba zaznaczyć, że znaczącej struktury w mieście nie było.
Miejscowa Rada Delegatów Robotniczych i Żołnierskich oraz dowództwo garnizonu berdyczowskiego zajęły pozycje wyczekiwania. I chociaż w styczniu uznały władzę Rady Centralnej, nie miały w Berdyczowie wielkiego znaczenia. Ciekawa w tym kontekście jest decyzja zjazdu rolników Berdyczowszczyzny z 14 stycznia 1918 roku. Jego uczestnicy zażą- dali od Rady Centralnej, „żeby natychmiast została przyjęta ustawa o przekazaniu wszystkich ziemiańskich, cerkiewnych i innych ziem w ręce ludu pracującego, i by przy jej podziale zadbać, żeby silni i bogaci nie dostali więcej”.
Zjazd uprzedzał, że jeżeli Rada Centralna nie wyda ustawy do 1 lutego, wieśniacy poprzez komitety ziemskie sami przystąpią do podziału ziemi i całego majątku. W końcu stycznia 1918 roku wojska bolszewickie rozwinęły natarcie na Kijów. Oddziały byłej rosyjskiej 7. Armii rozlokowane na Ukrainie Prawobrzeżnej przeszły na stronę bolszewików i zajęły Proskurów, Żmerynkę i Koziatyn.
W koń- cu stycznia pułki moskiewski i krymski tej armii, wsparte przez hufce Czerwonej Gwardii pod dowództwem porucznika O. Pawłowa i komisarza M. Kuzmina, rozpoczęły od strony Koziatynia atak na Berdyczów. Ich żołnierze rozbroili wojska Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL) na stacji Głuchowcy i wieczorem 1 lutego siły te zbliżyły się do Berdyczowa. Ulokowana w mieście dywizja czechosłowacka ogłosiła neutralność.
Sztab wojsk URL w nocy uciekł do Żytomierza, a rano hufiec bolszewicki pod dowództwem W. Ma- łachowskiego opanował miasto. Na fali entuzjazmu chciał ruszyć na Żytomierz, ale z powodu koncentracji znacznych oddziałów URL w jego rejonie, zatrzymał się. Ostatecznie bolszewikom nie udało się stworzyć z byłej 7. Armii jednostek bojowych. Armia była w stanie rozpadu.
Jedyną niezawodną jednostką w niej był oddział sformowany przez członków Komitetu Wojskowo-Rewolucyjnego w Równem pod dowództwem W. Kikwidze i byłego komendanta garnizonu berdyczowskiego S. Medwedowskiego, liczący 1300 bagnetów, 200 szabli i 6 armat. Oddział ten pilnie wyruszył na Berdyczów, a stamtąd na Żytomierz. Jednak po drodze starł się z brygadą zaporoską pułkownika K. Prusowskiego.
Walka trwała do wieczora i zakończyła się powrotem na pozycje wyjściowe – bolszewików do Berdyczowa, Zaporożców do Żytomierza. Tymczasem na pomoc Radzie Centralnej przybyły na Ukrainę wojska niemieckie. Niemcy planowali opanować Berdyczów, jednak znajdowali się ciągle zbyt daleko od miasta, którego zajęcie stało się punktem honoru ukraińskich bojowników. Ich siły nie były nadzwyczajne.
W dyspozycji pułkownika Prusowskiego pozostawały trzy zaporoskie kurenie (pododdział odpowiadający wielkością batalionowi), resztki 1. brygady 1. dywizji ukraińskiej oraz hufiec hajdamaków odeskich. Wraz z oddziałem oficerskim Zaporożcy mieli łącznie ok. 800 bagnetów i 100 szabel. Z kolei siłę wojsk ukraińskich w Żytomierzu liczono na 1400-1500 bagnetów, 100 szabel oraz 10 armat. Artylerię zaporoską stanowiły konno-góralska bateria Ałmazowa (4 armaty), 1. lekka Zoszczenki (2 armaty) i 2. lekka Sawickiego (4 armaty).
Wobec hufca Kikwidze te jednostki były niedostateczne, dlatego Prusowski ściągnął na pomoc kureń hajdamacki w składzie ponad 300 bagnetów oraz hajdamacki dywizjon artyleryjski z 6 armatami. Z takim uzbrojeniem można było iść na Berdyczów. Wojska ukraińskie stanęły przed ambitnym zadaniem wkroczenia do miasta przed nadejściem Niemców. Walka o Berdyczów rozpoczęła się rankiem 25 (12) lutego 1918 roku.
Ukraińskie dowództwo podjęło decyzję o zaatakowaniu miasta nie od strony Żytomierza, lecz Szepetówki. Stąd ruszyły 1. i 2. kurenie zaporoskie, wsparte przez 2. baterię zaporoską. Przeciwko nim Kikwidze rzucił 73. pułk, Gwardię Czerwoną oraz jazdę. Rozpoczęła się zacięta bitwa. Wojska ukraińskie nie wytrzymały natarcia bolszewików i zaczęły się wycofywać. Ustę- pujące szeregi zaporoskie zaatakowała jazda. 1. i 2. kurenie były zdziesiątkowane.
W sukurs przyszła im bateria setnika Sawickiego, która ogniem osłaniała ich odwrót. Armaty celowały prosto w jazdę, która, nacierając z impetem, nie mogła się zatrzymać. Wszyscy zginęli od szabel w nierównej walce. Tymczasem kureniom udało się pozbierać dzięki pomocy hajdamaków Symona Petlury. Po pokonaniu wrażej jazdy oddziały ukraińskie pod potężnym ostrzałem artyleryjskim znów przeszły do ataku.
Armaty baterii zaporoskiej zostały odbite. Nazajutrz atak na Berdyczów rozpoczęto z dwóch kierunków: i od strony Żytomierza, i od strony Szepetówki. Kikwidze wiedział, że wojska niemieckie znajdują się już blisko miasta i dlatego kazał swoim oddziałom rozpocząć ewakuację. Ukraińskie jednostki szybko przesuwały się w kierunku miasta, zajmując kilometr po kilometrze. Po południu Zaporożcy weszli do Berdyczowa, a do wieczora opanowali wszystkie jego dzielnice.
Oddział Kikwidze powoli wycofywał się, na koniec zdążył jeszcze zniszczyć kolej. Przez Fastów i Koziatyn bolszewicy wyjechali do Kijowa, żeby zorganizować obronę. S. Medwedowski zaś sukcesywnie przeprowadził operację po wywożeniu z miasta zapasów bojowych i żywności. Bohaterski czyn setnika Sawickiego został wysoko oceniony przez władzę ukraińską. Z rozkazu Ministerstwa Wojskowego Nr 35 z 27 lutego 1918 roku baterię, którą dowodził, nazwano imieniem atamana Sawickiego.
Bolszewicy również uhonorowali działania wojenne swoich bojowników. W odezwie Centralnego Komitetu Wykonawczego Rad Ukrainy do robotników i rolników z 12 marca napisano: „Bitwa pod Berdyczowem zostanie na długo symbolem bohaterskiej walki niedużych, ale bardzo rewolucyjnych z ducha czerwonych hufców Ukrainy”.
B. W. Markowski
Mozaika Berdyczowska/ Wrzesień-październik 2014 roku NR 5 (118)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!