Dokąd trafia kierowana do Donbasu tzw. pomoc humanitarna z Rosji? Tego nie wiedzą nawet dowódcy separatystów. Otwarcie przyznają jednak szokujące fakty: mieszkańcy kontrolowanych przez nich terytoriów są dziesiątkowani przez chłód i głód.
– Ludzie nie mają z czego żyć, zakłady pracy są zamknięte, wypłat i emerytur nie ma pięć miesięcy. Pozostaje tylko nadzieja na pomoc z Rosji od nieobojętnych obywateli, przedsiębiorców i biznesmenów – taki dramatyczny apel zamieścił na swoim koncie w serwisie społecznościowym Vkontakte bojownik o pseudonimie „Kajman”, którego oddział działa w mieście Brianka na terenie samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej.
Wg. jego relacji miejscowe przedsiębiorstwa znajdują się w dramatycznej sytuacji. „Republiki” nikt nie uznaje i nikt nie chce zawierać umów. A tymczasem do takich mniejszych miejscowości rosyjskie transporty nie docierają wcale. „Kajman” przyznaje: mieszkańcy Brianki są załamami i zdezorientowani, nikt nie wie o co chodzi.
W zwyczajny sposób radzą sobie sobie tylko „wyzwoliciele”, którzy uwolnili część obwodu ługańskiego od Ukrainy, a wraz z nią od pracy, pieniędzy, a często również dostaw żywności, elektryczności i wody. Sam ich przedstawiciel nie ukrywa, że w Briance grasują bandy „pospolitego ruszenia”, rabujące dobytek cywili i gwałcące kobiety.
Miasto kontrolują rosyjscy kozacy. Oprócz Brianki okupują też Antracyt, Krasnodon, Stachanow, Pierwomajsk, Irmino, Ałmaznoje i Kirowsk. Dowódca oddziału Paweł Driemow niedawno oświadczył, że jest zszokowany ilością emerytów zamieszkujących te tereny, bo nowe „władze” nie mają dla nich pieniędzy.
Kresy24.pl/obozrevatel.com
1 komentarz
ziutek
26 listopada 2014 o 12:14chcieliście to macie, sumienia i tak nie używacie