Czym żyją mieszkańcy rodzinnej wioski byłego już ukraińskiego prezydenta Wiktora Janukowycza na Białorusi?
We wsi słychać tylko szczekanie psów, zrujnowana szopa, jeden dom, dalej drugi, przy drodze ławeczka, na której zwykle wystawia się bańkę z mlekiem, by ułatwić pracę leniwemu mleczarzowi. Poranna mgła sprawia, że miejsce staje się magiczne. Akwilina Janukowicz ma 78 lat i pierwsze pytanie jakie zadaje dziennikarzom portalu tut.by brzmi: „A wy nie banderowcy aby?”.
Wieś Januki w powiecie dokszyckim na witebszczyźnie, to mała ojczyzna rodziny Janykowyczów. Tu na miejscowym cmentarzyku spoczywa pradziad Wiktora Janukowycza (nikt nie wie gdzie dokładnie znajduje się jego mogiła). Dziad przyszłego prezydenta wyjechał stąd w 1914 roku do pracy na Ukrainę. Potem już nikt go na Białorusi więcej nie widział. W Janukach, wszyscy to Janukowicze. Inne nazwiska nosili tylko przyjezdni. Na miejscowym cmentarzu jest około 30 nagrobków, w 70 proc. powtarza się nazwisko Janukowicz.
W sąsiedniej wiosce Gorodiszcze o Janukach mówią, że był tam kiedyś hutor. Przesiedlali tam ludzi, a później, gdy zmieniała się władza znów wracali do Horodiszcza. Ziemia we wsi jest urodzajna, w lesie żyją lisy, łosie i dziki. Jednak mieszkańcy Januk nie są uważani przez swoich sąsiadów za ludzi pracowitych, wręcz przeciwnie…
– W Budziczach (sąsiadująca z Janukami wioska) ludzie byli pracowici, sami robili szafy, kołowrotki, a w Janukach w karty tylko wieczorami grali. Gdy Janukowski chłopak prosił do tańca, nie chciałyśmy takiego, – opowiada Józefa Matoszko, mieszkanka sąsiedniej wioski.
– Wioska Januki, należała do Rzeczypospolitej, dlatego miejscowi to katolicy, a prawosławni, to najwyżej przyjezdni z innych miejscowości – tłumaczy kobieta. Kiedyś było w Janukach 36 domostw, teraz pozostało tylko 5, z czego zamieszkane są zaledwie dwa. W wiosce mieszka troje ludzi; Akwilina Janukowicz z bratem i jeszcze jedna emerytka – Maria Janukowicz.
Pani Akwilina siedzi na kanapie. Z tyłu na ścianie wisi portret jej z koleżanką, obrazy, które sama hawtowała. Sufit w domu niziutki, przy wzroście 164 można dosięgnąć swobodnie ręką. Jest radio, odbiera pierwszy program, telewizor ukryty jest pod wielką utkaną własnoręcznie serwetą. Pani Akwilina śledzi w nim wydarzenia na Ukrainie. Twierdzi, że „wojnę wywołali banderowcy”.
„Banderowcy – podli ludzie. Dobrzy by ludzi nie zabili. Oni by się dogadali. Kogut kata nie zabije, serce nie pozwala, a tu…ludzi. Kim oni są, ludźmi? Toż to nie ludzie, to grzesznicy najgorsi, to bandyci! – Najgorsze, że i do nas mogą przyjść. Może i Łukaszenkę przyjdą zabić… ” – martwi się kobieta.
Dziada i pradziada Wiktora Janukowycza pani Akwilina nie pamięta. Urodziła się w 1936 roku, dziad Wiktora urodził się, kiedy jej mama miała 4 lata. Staruszka przekonuje, że nikt tu o rodzinie prezydenta niczego nie opowie, bo kości tych którzy mogliby to zrobić, „dawno już zgniły w mogile”.
Wiktor Janukowycz do Januk przyjeżdżał dwa razy – w 2003 i 2006 roku, ale szczegółów wizytu kobieta nie pamięta, mówi, że z nimi „on nie kukał”.
– Człowiek jak człowiek, nawet lepszy od nich wszystkich, może gdzieś go porwali, zabili, – martwi się o los Janukowycza kobieta.
O protestujących na Ukrainie i na Białorusi Akwilina wypowiada się surowo, ale według niej, siła protestów jest taka sama w obydwu krajach.
Emerytura kobiety wynosi troszkę ponad 2 mln rubli ( równowartość ok. 600 złotych). Całe życie przepracowała w kołchozie, ale na los nie uskarża się, twierdzi, że wszystkiego jej wystarcza.
– Tyle już pamiętamy, ale takiego prezydenta nie było i nie będzie na pewno, żeby tak ludziom rozdawać wszystko? – mówi o Łukaszence.
Do wsi przyjechał sklep obwoźny i kobiety wybierają się na zakupy. Akwilina opowiada, że często przyjeżdżają do nich dziennikarze. Ostatnio próbowali sie dowiedzieć, czy ojciec Janukowycza był policjantem.
– Jaki Baćka, nikt nie widział i nie słyszał! W internecie wyczytali. Widzicie jakie oszustwo ten internet? A tam wszystko powinno być prawdziwe – denerwuje się kobieta. Maria Janukowicz odmówiła spotkania z dziennikarzami. Stwierdziła, że złość ją bierze na samą myśl o wszystkich tych informacjach, które krążą.
– I syn i ojciec urodzili się na Ukrainie, a do nas przyjeżdżają pytać, może myślą, że gdzieś ukryłyśmy Janukowycza? – mówi Maria odliczając pieniądze na chleb.
„Jeszcze tylko zobaczyć Łukaszenkę – i można umierać!”
Józefa Matoszko do wsi Gorodiszcze (około 2 km od Januk – red.) sprowadziła się w 1972 roku. Dziennikarzom portalu tut.by kobieta opowiada o życiu w swojej wsi, w pobliskich Owsianikach, Budiczach, Janukach, i nagle przyznała, że widziała tu Wiktora Janukowycza podczas jednego z pobytów. – Pprzyleciał helikopterem z byłym premierem Białorusi Sergiejem Sidorskim i szefem obwodu witebskiego Władimirem Andriejczenką. Kobieta dodaje, że pozostało jej tylko Łukaszenkę jeszcze zobaczyć i może już umierać.
Józefie, Wiktor Janukowycz wydał się dobrym człowiekiem.
– My za niego przeżywamy, bo my go widzieliśmy. Teraz mówią, że on jest poszukiwany. Choć by wojna światowa się nie rozpętała. Łukaszenka mówi, że u nas Majdanu nie będzie – wspomina kobieta wiadomości telewizyjne.
– Ale Janukowycza szkoda, taki on biedny …
Pani Antonina Boboryko, przewodnicząca rady wiejskiej Wołkołaty ma łzy w oczach na wspomnienia o wydarzeniach na Ukrainie.
– Osobiście nie chcę, żeby coś podobnego powtórzyło się na Białorusi. Zginęli niewinni ludzie, – mówi. – Po co oni twarze zakrywają? Jeśli ty normalnie przyszedłeś, walczysz za słuszną sprawę, odkryj swoje oblicze, pokaż się. Tylko Janukowycza żal biednego. Każdy człowiek boi się o swoich bliskich i o siebie. Kobieta mówi, że gdyby Wiktor Janukowycz uciekł na Białoruś, ona sama chętnie ukryłaby go u siebie.
– Może nie żyjemy tak jak byśmy chcieli, ale najważniejsze, że nie ma wojny. – Mnie potrzeba spokoju i ufności w dzień jutrzejszy – mówi pani Antonina, a jej słowa brzmią jak kalka z ulubionego prezydenta – Aleksandra Łukaszenki.
Kresy24.pl za tut.by
3 komentarzy
mkr
26 lutego 2014 o 21:21Dlaczego wpuszczono nas do domu Janukowycza? I dlaczego jesteśmy świadkami tego żenującego spektaklu ? http://pochwalony.eu/?p=1024
Łukasz
28 lutego 2014 o 23:07Hawtowała pisze się nieco inaczej geniusze…
Łukasz
28 lutego 2014 o 23:08Ale artykuł w miarę ciekawy, dobry pomysł żeby się wybrać do tej wioski.