
Władimir Putin. Fot: PrtSc/tass.ru
Producenci ropy naftowej i eksperci coraz śmielej podważają optymizm rosyjskich władz odnośnie zasobów tego surowca. Już nie wątpliwości ale oburzenie specjalistów wywołało oświadczenia Ministerstwa Zasobów Naturalnych FR, że rezerwy w kraju wystarczą do roku 2090.
Przeważają takie opinie, że dziesięć lat na rentowną produkcję ropy w Rosji, może wydawać się optymistyczną prognozą.
Internetowa gazeta The Moscow Times przytacza wypowiedzi uczestników konferencji zorganizowanej przez Państwową Komisję Zasobów Mineralnych w Moskwie.
Oto jaką opinią na temat państwowych danych statystycznych dotyczących wielkości rezerw węglowodorów w Rosji podzielił się z kolegami Anatolij Brechuncow, uznany profesjonalista branży, dyrektor Centrum Naukowo-Technicznego „Geodata”:
Liczby dotyczące rezerw są bardzo poważnie zawyżone… Wielkie liczby przyprawiają o zawrót głowy wielkich urzędników, którzy mówią: po co wydawać pieniądze na geologię, skoro wszystkiego mamy pod dostatkiem?
Brechuncow przypomniał, że od dłuższego czasu nie dokonano żadnych nowych odkryć.
„Prawie cała produkcja gazu pochodzi obecnie ze złóż odkrytych w latach 60. i na początku lat 70.”.
Jeśli chodzi o ropę naftową– powiedział, pokazując wykresy, – nadal istnieje produkcja z dużych złóż odkrytych na przełomie lat 60.—70., a trochę więcej z odkryć z lat 1973-1990, a potem praktycznie nic.
Jego zdaniem unikalne i duże pola naftowe w zachodniej Syberii są tak wyczerpane, że są rozwodnione w 97 procentach – powiedział:
Aby wydobyć jedną tonę ropy, trzeba wydobyć 20 ton wody, oddzielić ropę od tej cieczy, a następnie wpompować wodę z powrotem do zbiornika – a koszty stają się dość wysokie.
Rozbieżność między rządowymi szacunkami dotyczącymi bazy zasobów przemysłu naftowego a rzeczywistym stanem rzeczy potwierdza Aleksander Sokołow, dyrektords. badań geologicznych w „Petrogeko” i redaktor naczelny magazynu naukowo-technicznego „Georesursy”, który cele produkcyjne nakreślone w nowej strategii energetycznej rządu nazwał „niepoprawnymi i fałszywymi”.
Sokołow powiedział, że od pół wieku rosyjska baza zasobów mineralnych ulega naturalnemu wyczerpaniu, a cztery piąte krajowej produkcji ropy pochodzi ze złóż odkrytych w latach 60. ubiegłego wieku.
Według obserwacji Sokołowa, w bilansie państwa zaczęły pojawiać się „szalone i dzikie” przyrosty rezerw ropy naftowej w wysokości „pół miliarda do miliarda ton na odwiert”, ale nie wszystkie z nich należą do kategorii ekonomicznie opłacalnych”.
Ekspert wskazuje na problem odcięcia wody w większości dużych złóż w wyniku ich długotrwałej eksploatacji. Zwraca uwagę, że przy zawartości wody w płynie pochodzącym z odwiertów na poziomie 98%, wydobycie wielu złóż jest nieopłacalne – „zaczynają one generować straty dla spółki naftowo-gazowej”.
Aleksander Sokołow mówi, że ostatnia inwentaryzacja rezerw miała miejsce w 2019 roku: Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego ogłosiło wówczas, że wielkość opłacalnych rezerw ropy naftowej wynosi 8,6 mld ton, w tym wszystkie kategorie aż do hipotetycznych – przypomniał: „To nie 28 miliardów, jak ogłaszają teraz, i nie 35 miliardów”.
Jeśli dziś powiemy sobie, że te 8,6 miliarda ton należy zdyskontować, a teraz zamieniły się one w 4 miliardy lub 5 miliardów ton, to przy naszej deklarowanej produkcji 500 milionów ton rocznie mamy w Rosji średnio maksymalnie 10 lat.
Ekspert rynku ropy i gazów Michhail Krutichin pisze na łamach The Moscow Times, że obawy wyrażane w ostatnim czasie przez ekspertów z branży są uzasadnione.
Firmy coraz częściej zamykają projekty wydobywcze, które zgodnie z bilansem rezerw państwowych wciąż zawierają miliony ton technicznie wydobywalnej ropy, ponieważ jej wydobycie z ziemi nie jest już opłacalne – czytamy.
Dlatego dziesięć lat, które eksperci przemysłu naftowego dają branży na działanie na poziomie opłacalnym z komercyjnego punktu widzenia, może okazać się nawet zbyt optymistyczną prognozą.
ba za moscowtimes.ru
1 komentarz
Sankcje
18 marca 2025 o 09:18Ruskie trolle od paru lat twierdzą, że sankcje nie działają, to czemu tak rozpaczliwie reżim stara się je znieść, hę?
A „trochę” ropy to spalili Ukraińcy, to dlatego dziś nie muszę iść w czapce na dwór:-)