Jeśli mówimy o stosunkach polsko-ukraińskich na poziomie Lwowa, zwłaszcza w kontekście zachowania dziedzictwa historycznego, należy zwrócić uwagę na dwa istotne aspekty:
1. Znaczenie Lwowa dla tożsamości narodowej zarówno Ukraińców, jak i Polaków.
2. Polityczny wymiar procesów, które nieodłącznie towarzyszą wszystkiemu, co związane z historią.
Łatwo powiedzieć, że „we Lwowie przechowywane jest wspólne dziedzictwo wielu narodów” – trudniej jest to urzeczywistnić. Trzeba nie tylko mechanicznie adaptować coś jako „swoje”, ale także spojrzeć na dziedzictwo oczami człowieka XXI wieku. Oznacza to nie tylko zachowanie i przekazanie przyszłym pokoleniom, ale także „osadzenie” tego w naszej współczesnej rzeczywistości.
Skoro – jak już wspomniano – Lwów i jego historia są ważne zarówno dla Ukraińców, jak i Polaków, proste „osadzenie” tego dziedzictwa nie zawsze się udaje. Tym bardziej, że różne okresy historii Lwowa są odbierane w różny sposób. Okres austriacki jest jednocześnie uznawany za „złoty czas” i czas zniewolenia, okres podziału Polski, a także epokę odrodzenia narodowego Ukraińców. Lata międzywojenne to czas najostrzejszych konfliktów między narodami, postępu technicznego i kryzysów gospodarczych, a zarazem czas polskiej (ale nie ukraińskiej) niepodległości.
Odpowiedzią na te skomplikowane wyzwania w literaturze popularnej, turystyce i świadomości społecznej stało się odwoływanie do „galicyjskości” Lwowa. Z jednej strony pozwala to mówić o pewnej lokalnej tożsamości, unikając ostrych napięć narodowych, a nawet kwestii kolonializmu, malując bardzo ładny „biedermeierowski” obraz. Z drugiej strony, takie podejście nie wytrzymuje ani poważnej krytyki naukowej, ani współczesnych wyzwań dotyczących obecnych stanowisk Ukraińców i Polaków.
To szczególnie istotne, biorąc pod uwagę drugi punkt wspomniany na początku artykułu – politykę. Zawsze istniała grupa „nieustępliwych obrońców interesów narodowych” zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie, która nie była zainteresowana poszukiwaniem kompromisu czy dialogu. Dla nich sam konflikt wokół historii był celem i sposobem mobilizacji elektoratu. I jak wiadomo, Rosja zawsze starała się przeciwstawić sobie Ukrainę i Polskę. Przy każdej okazji próbowała podsunąć „kartę terytorialną”, aby nasi politycy zaczęli ją rozgrywać. Na szczęście w Polsce i na Ukrainie żadne poważne środowiska polityczne nigdy nie podnosiły kwestii terytoriów ani ich „historycznej przynależności”.
Bardziej złożona była historia z wyraźnymi symbolami polskiej dominacji narodowej w przeszłości miasta. Jednak okazało się, że i tutaj można znaleźć godne rozwiązanie.
Dobrym przykładem wszystkich tych procesów może być historia rzeźb lwów na „Cmentarzu Orląt” (który jest częścią Cmentarza Łyczakowskiego we Lwowie). Nazwa „Cmentarz Orląt” jest używana do dziś, choć nazwa oficjalna, która nigdy nie weszła do powszechnego użytku, od 1998 roku brzmi: „Polskie wojskowe pochówki z lat 1918–1919 na Cmentarzu Łyczakowskim”. W 1998 roku podjęto decyzję o uporządkowaniu grobów żołnierzy poległych w wojnie polsko-ukraińskiej 1918–1919, ale równocześnie o zaprzestaniu odbudowy elementów nadających „Polskim wojskowym pochówkom z lat 1918–1919 na Cmentarzu Łyczakowskim” charakteru panteonu chwały.
Rzeźby lwów, które stały po obu stronach łuku, prawdopodobnie należały do takich elementów, bo z jakiegoś powodu nie pozwolono ich przywrócić na miejsce. Tymczasem lwy oznaczały wjazdy do Lwowa od strony trasy kijowskiej i miasta Winniki. Większość ludzi nawet nie zdawała sobie sprawy, że te lwy pochodzą z cmentarza, polskiego panteonu chwały. Z tarcz lwów jeszcze w czasach sowieckich usunięto oryginalne napisy „Zawsze Wierny Tobie Polsko” oraz wizerunek polskiego orła. Zamiast tego pojawił się nowy sowiecki herb Lwowa z sierpem i młotem na obu tarczach: jeden podczas rekonstrukcji wjazdu do miasta od strony Winnik, a drugi przy tzw. „Arce zjednoczenia” (na cześć radzieckiej okupacji w 1939 roku), zwanej potocznie „gilotyną”.
Po demontażu „arki” rzeźbę lwa zabrał na swoją posesję wykonawca tych prac – Instytut Geotechniczny. Odnowili ją na swój sposób, malując na bladoróżowy kolor z brokatem. Lew z traktu winnickiego cierpiał z powodu wibracji, przez co pokrył się niebezpiecznymi pęknięciami. Ponieważ lwy miały wartość artystyczną i są częścią historycznej pamiątki – Cmentarza Łyczakowskiego – logiczne było ich odrestaurowanie i przywrócenie na pierwotne miejsce.
Fundacja Ochrony Zabytków z Polski zgodziła się sfinansować prace związane z przywróceniem lwów na Cmentarz Łyczakowski. Prace miały odbyć się w kilku etapach: pierwszy – wykonanie replik rzeźb, następny – demontaż, instalacja kopii, renowacja i przywrócenie rzeźb na „Cmentarz Orląt”. Dyrektor Instytutu Geotechnicznego Mychajło Nakoneczny, dowiedziawszy się o pochodzeniu lwa, zgodził się na jego powrót i montaż repliki.
Pod względem procedur właściwiej byłoby najpierw podjąć odpowiednie decyzje i uchwały. Ale w ówczesnych realiach rozumieliśmy, że sprawa mogłaby skończyć się niczym. Dlatego kierowano się przepisami ochrony zabytków, ponieważ Cmentarz Łyczakowski jest zabytkiem historycznym.
Trzeba było znaleźć wykonawcę, który znałby się na rzeczy i miałby odwagę podjąć się takiego zadania. I był nim Ołeś Dzyndra – człowiek, który w czasach sowieckich postawił kamień z napisem „To miejsce na pomnik Szewczenki decyzją społeczności Lwowa”, oznaczając nie tylko lokalizację pomnika, ale także kończąc spory między władzą a społecznością. Tablica pamiątkowa dla metropolity Szeptyckiego również pojawiła się na fasadzie budynku na placu św. Jura dzięki Dzyndrze.
Podczas demontażu lwa z trasy winnickiej okazało się, że jego stan jest znacznie gorszy, niż można było przypuszczać. Lepszym rozwiązaniem było wykonanie prac renowacyjnych w jego stałej lokalizacji. I tak 17 grudnia 2015 roku rzeźby lwów wróciły na swoje pierwotne miejsce.
Od razu wybuchła niepotrzebna wrzawa, a lwy zasłonięto drewnianymi osłonami. Niektórzy politycy i władze obwodowe nagle uznały rzeźby lwów za symbol polskiej okupacji i domagały się ich usunięcia z Cmentarza Łyczakowskiego. Choć dlaczego te „symbole” przez dziesięciolecia spokojnie stały na wjazdach do Lwowa i nie przeszkadzały nikomu, pozostaje niezrozumiałe.
Słuszność działań z 2015 roku doceniono już podczas wojny. Gest uwolnienia lwów z drewnianych osłon był sposobem na podziękowanie Polakom za bezprecedensową pomoc udzieloną Ukraińcom w pierwszych dniach i miesiącach wojny. Tak też stało się w maju 2022 roku. „To również symboliczna, czytelna i jasna wiadomość dla wszystkich wrogów Polski i Ukrainy. Nic nas nie podzieli – jesteśmy zjednoczeni jak nigdy dotąd!” – powiedział wtedy premier Polski. A mer Lwowa zaznaczył, że to gest przebaczenia wspólnych polsko-ukraińskich krzywd, podczas gdy wojna Rosji z Ukrainą pokazała, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Ostatnim etapem miała być restauracja lwów. Program prac restauracyjnych został już opracowany i teraz obie strony miałyby ponownie zadeklarować jedność i podjąć wspólną decyzję dotyczącą tarcz: przywrócić pierwotne obrazy, odnowić herby Lwowa bez napisów lub pozostawić tarcze puste. Lwy stały się symbolami trudnej historii polsko-ukraińskiej, ale także symbolami zrozumienia, wzajemnego przebaczenia i szacunku. Tym bardziej, że lew jest symbolem Lwowa i jest obecny w jego herbie.
Artykuł został przygotowany w ramach projektu „Ukraińsko-polska przeszłość: rekontekstualizacja i wyzwania czasu”.
Projekt dofinansowany przez Centrum Mieroszewskiego w ramach II Otwartego Konkursu.
Autor – Lilia Onyszczenko-Szwec, doradca mera Lwowa ds. ochrony dziedzictwa kulturowego. W latach 2007–2022 – kierownik Wydziału Ochrony Środowiska Historycznego Rady Miasta Lwowa.
Lilia Onyszczenko-Szwec/źródło: iq.net.ua
Tekst ukazał się w nr 21 Kuriera Galicyjskiego (457), 15 – 28 listopada 2024
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!