Tata pojechał walczyć na Ukrainie, a w domu dorósł mu mały dywersant.
Dwóch uczniów w wieku 13 i 14 lat przedostało się w nocy przez dziurę w płocie na teren rosyjskiej bazy lotniczej w Nojabrsku na Syberii i spaliło stacjonujący tam śmigłowiec wielozadaniowy Mi-8. Polali go płynem zapalającym i rzucili peta. Z maszyny pozostał tylko ogon – podaje rosyjski kanał Baza.
Udana dywersja zakończyła się jednak pechowo. Chłopcy wprawdzie uciekli, ale oparzyli sobie twarze, a lekarze wezwali policję. Małolaty twierdzą, że ktoś obiecał im za wykonanie tego zadania 5 mln rubli (57 tys. USD po obecnym kursie).
Najbardziej zaskakuje, że ojciec jednego z nich zarabia pieniądze walcząc za Putina jako ochotnik na Ukrainie. Ale tyle nie zarobi nawet przez pół roku. Czasem dywersja na tyłach, byle prowadzona z głową, może więc okazać się bardziej opłacalna.
Jest też zdecydowanie mniej ryzykowna. Wylądowanie w poprawczaku, czy nawet w więzieniu jest mimo wszystko mniej przykre, niż w przyfrontowym dole z wapnem.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!