Znowu tylko blefuje i straszy, czy jednak w końcu Putin go zmusił?
Po tym jak Aleksander Łukaszenka oskarżył Ukrainę o „zmasowany atak dronami”, chociaż faktycznie żaden dron na Białorusi nie eksplodował, dyktator rozkazał ponownie wysłać wojska na granicę z Ukrainą.
„Prezydent rozkazał wzmocnić zgrupowania wojsk na Homelskim i Mozyrskim kierunku taktycznym” – ogłosił białoruski minister obrony Wiktor Chrenin. Zapowiedział wysłanie na granicę sił operacji specjalnych, wojsk lądowych, rakietowych, w tym uzbrojonych w wyrzutnie Polonez i Iskander, radio-technicznych i lotnictwa.
Rzekomy „atak ukraińskich dronów” będący pretekstem do wysłania tych wojsk Chrenin opisał dość enigmatycznie: „Nasze dyżurne siły obrony powietrznej wykryły niezidentyfikowane powietrzne obiekty lecące z Ukrainy. Ogłosiliśmy gotowość numer 1, zidentyfikowaliśmy że są to drony i po przekroczeniu przez nie granicy wydano rozkaz ich zniszczenia”.
Sam Łukaszenka ogłosił z kolei, że w ten sposób „armia ukraińska naruszyła wszelkie uzgodnienia i reguły zachowania i naruszyła wojskową przestrzeń Białorusi”. Według niego, zdarzenie miało miejsce w rejonie Kostiukowicz i teraz „trwają poszukiwania tego, co zostało strącone, gdyż podejrzewamy że to drony”.
Warto pamiętać, że w przeszłości wiele razy znad Ukrainy wlatywały na Białoruś rosyjskie Shahedy, które zmyliły trasę. Wtedy białoruskie dowództwo również stawiało na nogi swoją obronę powietrzną. Na dowód tego, że teraz były to „drony ukraińskie”, o ile w ogóle były tam jakiekolwiek drony, mamy więc tylko słowa samego Łukaszenki.
Co ciekawe, ze słów dyktatora wynika, że wcześniej były jakieś „uzgodnienia” ze stroną ukraińską, chociaż przecież oficjalnie Białoruś o niczym takim nie informowała. Mogłoby to uzasadniać pojawiające się w Rosji oskarżenia, że Łukaszenka celowo wycofał wojska z granicy z Ukrainą, aby przestać tam wiązać siły ukraińskie, które dzięki temu mogły zaatakować Obwód Kurski.
Przypomnijmy, że wcześniej insiderski kanał „Generał KGB” napisał, iż w ramach dwustronnych zobowiązań obronnych z Rosją, Białoruś wyśle jej na pomoc do Obwodu Kurskiego pododdziały obrony powietrznej i sił specjalnych. Jeśli to prawda, to sytuacja byłaby dość kuriozalna: Wojsko białoruskie walczyłoby z ukraińskim pod Kurskiem, ale bezpośrednio na wspólnej granicy – nie.
Taka sytuacja byłaby raczej nie do utrzymania na dłuższą metę i prędzej czy później musiałoby dojść do bezpośredniego starcia. Czy właśnie w taki sposób Putin postanowił wciągnąć Łukaszenkę do wojny? Dowiemy się w najbliższym czasie.
KAS
1 komentarz
qumaty
11 sierpnia 2024 o 15:03mogę się założyć, że katoflany fuhrer po raz kolejny odstawia cyrk. Tym razem adresatem putin, to musi być groźnie i dynamicznie. Ubierze zaraz mundur, będzie nadymał mordę, grzmiał i miotał te swe „siły specjalne”, ale do tej wojny wchodzić nie zamierzał i nie zamierza. Putin po kurskim blamażu w samej rosji nie ma najwyższych notowań i wspierać go dziś, to trochę jakby Hitlera w marcu 1945 wspierać.