Tego Kreml zawsze bał się najbardziej.
W okupowanym przez Rosję Doniecku wybuchł protest mieszkańców, głównie kobiet, przeciwko nieznośnym warunkom życia. Zablokowały one jedną z głównych ulic w dzielnicy Kirowska i żądają przywrócenia dostaw wody, której od kilku dni nie ma w kranach. „Dość! Nie mamy już dalej siły tak żyć!” – krzyczą.
Doszło do awantur z kierowcami, którzy nie mogą przejechać. Do wiecujących nie pofatygował się jednak na razie żaden przedstawiciel okupacyjnych władz. Natomiast ich protesty i petycje na oficjalnych czatach lokalnej administracji są natychmiast usuwane.
W Doniecku nie działają wodociągi, gdyż w trakcie działań wojennych armia rosyjska zniszczyła infrastrukturę kanału Siewierski Doniec – Donbas, który dostarczał wodę dla całego regionu. W ostatnich dniach główną rurę wodociągową w Doniecku w ogóle zamknięto na głucho. Żadne wodociągowe służby komunalne nie działają.
Tymczasem przeciwko okupacyjnym władzom zupełnie nieoczekiwanie wystąpił szef miejscowego Związku Zawodowego Górników DNR Aleksander Waśkowski, który przez 10 lat, od czasu rebelii w Donbasie, wiernie służył reżimowi.
W wywiadzie dla blogerów oskarżył Rosję, że „po 2014 roku zbudowała system totalnej grabieży Donbasu, niszcząc cały przemysł regionu”, masowo wywożąc węgiel i metale i przeznaczając szereg zakładów na złom. „Przez 8 lat Surkow, Borodaj i wielu urzędników Administracji Prezydenta Rosji zbiło na tym fortuny, a nas – górników i metalurgów zamieniło w żebraków” – oburza się.
Przyznał, że zamiast obiecanego dobrobytu Moskwa przyniosła na wschód Ukrainy biedę i spustoszenie. „Rosja robi wszystko, by w Donbasie wybuchło antyrosyjskie powstanie” – ostrzegł.
KAS
1 komentarz
Jagoda
25 lipca 2024 o 12:20Chcieliście ruSSkiego miru to macie !!!