To jedna trzecia całej Floty Czarnomorskiej. Część zatopiona, część poważnie uszkodzona.
Wygranie wojny na morzu, gdy praktycznie nie ma się żadnych własnych okrętów? Tego chyba nie spodziewali się żadni analitycy. Rosyjskie straty na Morzu Czarnym podsumowało dowództwo ukraińskiej Marynarki Wojennej.
„Dokładnie trzecia część ich floty w regionie – 28 okrętów okrętów i kutrów – została wyeliminowana z walki” – podkreśla rzecznik MW Dmytro Pleteńczuk. Dodał, że kolejnych 10 rosyjskich okrętów jest obecnie w remoncie, a więc niezdolnych do walki, część zostanie w stoczniach długo. Naprawiono już natomiast fregaty Admirał Essen i Admirał Makarow, które również „zaliczyły” trafienia.
Z kolei w przypadku dużych okrętów desantowych projektu 775, specjalnie czekaliśmy aż je wielkim kosztem naprawią i uderzyliśmy ponownie. Wróg ma z tym duży problem, gdyż zbudowano je kiedyś w polskich stoczniach, ale Polacy ich oczywiście teraz nie wyremontują. Rosjanie chcą więc znaleźć części zamienne omijając sankcje, ale szybko im się nie uda – ocenia dowództwo w Kijowie.
Zobacz także: Eksperci w końcu obliczyli, na jak długo Rosji starczy czołgów.
KAS
1 komentarz
Enricco
17 czerwca 2024 o 12:04Potencjalny punkt położenia przyrodzenia putina pokazuje porażającą, przepastną pustkę.