Mija 31 miesięcy od aresztowania przez reżim Łukaszenki Andrzeja Poczobuta, dziennikarza i działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi. Już ponad cztery miesiące Andrzej odbywa drakoński wyrok ośmiu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, w jednym z najcięższych na Białorusi łagrów w Nowopołocku.
Andrzej w dalszym ciągu pozostaje w karcerze, nie otrzymuje leków, a kontakt z nim jest utrudniony – poinformował podczas comiesięcznej akcji solidarnościowej wiceprezes Związku Polaków na Białorusi Marek Zaniewski.
W środę, w kolejną miesięcznicę jego aresztowania, mieszkający w Białymstoku Polacy i Białorusini solidaryzują się z Andrzejem, gromadząc się pod pomnikiem błogosławionego Kościoła Katolickiego księdza Jerzego Popiełuszki.
Kolonia Karna nr 1 w Nowopołocku na północnym wschodzie Białorusi, gdzie trafił Andrzej Poczobut to owiany złą sławą najcięższy łagier w całej Białorusi. Przekształcony w 2017 roku z obozu pracy przymusowej dla osób uzależnionych (LTP), to taki relikt z czasów Związku Radzieckiego, który zachował się już tylko na Białorusi. W ZSRR nazywano ten rodzaj zniewolenia „karną psychiatrią”. Odwyk polega na przymusowym tyraniu od świtu do nocy i piciu herbaty rumiankowej. O żadnej terapii nie ma mowy.
„Największe laboratorium chemiczne” albo „gigantyczny destylator”
Pomimo panującego w tym zakładzie karnym bezprawia jest to miejsce mocno skażone chemicznie. Otoczone jest przez ogromne zakłady przemysłowe – rafinerię „Naftan” oraz przedsiębiorstwo chemiczne „Polimir”. Sąsiedztwo to sprawia, iż kolonia otoczona jest rurami oraz hałdami odpadów z „Naftanu” i „Polimiru”.
Ci, którzy byli więźniami tej kolonii, bądź odwiedzali w niej swoich bliskich twierdzą, że nad całą okolicą unoszą się toksyczne wyziewy.
„Powiem z własnego doświadczenia: nie da się tam długo siedzieć! Nawet milicjanci nie dają rady. Zastanawiałem się, jak miejscowa ludność tam przeżywa, bo – mówiąc obrazowo, wieczorem idziesz spać – wydaje się, że jest dobrze, ale rano się budzisz i nie możesz iść prosto. Mózg wywrócony do góry nogami, oczy biegają w różnych kierunkach” – relacjonował w reportażu Telewizji Biełsat swój pobyt w kolonii w Nowopołocku jeden z jej byłych więźniów.
Matka byłego więźnia politycznego Nikity Lachowida, który odbywał w Nowopołocku karę za udział w protestach po wyborach prezydenckich 2010 roku, opowiadała z kolei, że jej syn porównywał widok, otwierający się za ogrodzeniem zakładu karnego do gigantycznego destylatora. „Nigdy takiego czegoś nie widziałam – mówiła matka więźnia. – Około dziesięciu minut jechaliśmy tylko wzdłuż zakładów, obserwując jakieś rury, ogromne pojemniki i znowu – rury. W powietrzu czuć było nieprzyjemny zapach, spowodowany koncentracją kwasów bądź innej chemii”.
Matka innego więźnia politycznego, Igora Oliniewicza, opowiadała o kolonii karnej w Nowopołocku tak:
„Jest to największe w kraju laboratorium chemiczne. „Nie rosną tam ani trawa ani drzewa. Ludzie, pracujący w otaczających zakład karny przedsiębiorstwach z powodu skażenia środowiska, w którym pracują, wychodzą na wcześniejszą emeryturę. I otrzymują dodatek do pensji. Zasadniczo należy zabronić przetrzymywania na tym terenie ludzi. Skazańcy zostali pozbawieni wolności, ale nie powinni być poddawani ryzyku powolnego umierania. Powietrze tam jest takie, że nawet ludzie przyjeżdżający na widzenie z więźniami, prawie od razu zaczynają kaszleć. Można sobie wyobrazić co dzieje się tam z ludźmi, którzy przebywają w tym skażonym środowisku przez wiele lat. Z powodu niezdrowego żywienia i braku witamin więźniom wypadają zęby, a nabywanie przez skazańców lepszego jedzenia jest ograniczane przez administrację łagru. To, co się dzieje w tej kolonii karnej jest zaplanowanym, perfidnym ludobójstwem”.
Do karceru z byle powodu
Byli więźniowie kolonii karnej w Nowopołocku opowiadają, że do karceru w niej można trafić z byle powodu, a czasami i bez powodu.
Panujące w łagrze zasady administracja więzienna ustala zasady według własnego uznania.
„Karę za naruszenie otrzymuje się tam bardzo łatwo. Powodem może być byle błahostka. Właściwie nikomu nie udaje się uniknąć naruszeń… Minutowe spóźnienie na apel jest powodem do stwierdzenia naruszenia” – cytują opowieści byłych więźniów łagru w Nowopołocku białoruscy obrońcy praw człowieka.
Według nich administracja sztucznie ogranicza więźniom możliwość utrzymywania kontaktów z bliskimi. Zamiast gwarantowanych przez prawo czterech rozmów telefonicznych z bliskimi na miesiąc, więźniom pozwala się na wykonanie zaledwie dwóch telefonów miesięcznie, pod warunkiem braku stwierdzonych przez administrację naruszeń.
Andrzej Poczobut został ukarany w nowopołockiej kolonii karcerem od razu po przybyciu do niej.
„Przyszedł list. 30 dób Andrzej Poczobut był w karcerze, gdzie trafił prosto z kwarantanny. Mimo lata było tam tak chłodno, że budził się z zimna” – pisała w sierpniu na Facebooku Oksana Poczobut, małżonka działacza polskiej mniejszości narodowej na Białorusi.
Niedługo wyjściu z karceru Andrzejowi wymierzono kolejną karę. Na pół roku trafił do tak zwanej celi typu więziennego, w której będzie przebywał do lutego przyszłego roku.
Andrzej Poczobut przebywa w łukaszenkowskiej niewoli już trzydzieści jeden miesięcy – od 25 marca 2021 roku. Ponad cztery miesiące spędził już w Kolonii Karnej nr 1 w Nowopołocku.
Został skazany za rzekome „nawoływanie do działań skierowanych na wymierzenie szkody bezpieczeństwu narodowemu Białorusi” oraz za „podżeganie do wrogości narodowej, religijnej i innej”.
Sędzia grodzieńskiego Sądu Obwodowego Dzmitryj Bubieńczyk skazał dziennikarza na 8 lat pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze, a Sąd Najwyższy Białorusi uprawomocnił ten wyrok.
ba za znadniemna.pl/The-village.me/Spring96.org
1 komentarz
konsternacja
26 października 2023 o 20:16Jak widać Państwo Polskie ma Andrzeja Poczobuta w najgłębszym poważaniu. Wstyd.