Ta udana szarża, której jednak sukces nie został należycie wykorzystany przeszła do historii działań wojennych w 1939 roku z dwóch porodów: była przeprowadzona przez połączone siły Wojska Polskiego i Policji Państwowej; była wykonana na atakujące Polaków oddziały Armii Czerwonej.
Po agresji sowieckiej 17 września 1939 roku na wschodnich terenach II Rzeczypospolitej znalazła się większość kadr przedwojennej Policji. Część oddziałów policyjnych starała się przedostać ku granicy rumuńskiej i węgierskiej, podejmując nierówną walkę z sowieckim agresorem.
Jednym z oddziałów, który próbował się wydostać z matni miedzy dwoma wrogami, był sformowany przez emerytowanego majora Witolda Radziulewicza oddział nazywany Grupa „Hrubieszów”.
Grupa ta po walkach z Niemcami skierowała się na południe. Jej główny trzon stanowił batalion moździerzy, szwadron zapasowy 14. pułku ułanów Jazłowieckich oraz oddział konny Policji Państwowej w skład, którego wchodziły jedne szwadron dywizjonu konnego PP z Warszawy, rezerwa konna PP z Łodzi i szwadron rezerwy konnej. Polskie oddziały liczyły blisko 1500 żołnierzy.
Polski oddział 24 września 1939 roku w okolicach wsi Husynne nieopodal Hrubieszowa spotkały na swej drodze sowiecką piechotę z 81. Dywizji Strzeleckiej. Oddziały mjr. Radziulewicza były silnie ostrzeliwana przez Rosjan, lecz pomimo groźby okrążenia dowódca grupy zdecydował się na podjęcie walki i przełamanie zaciskającego się sowieckiego kordonu.
Na lewe skrzydło sowieckich oddziałów rozpoczął się atak polskiej kawalerii. Grupa około 400 jeźdźców, wspomagana przez batalion moździerzy, który ostrzeliwał przeciwnika ruszyła do szarży, która wywołała panikę w oddziałach Armii Czerwonej.
Ówczesny kapral podchorąży Włodzimierz Rzeczycki ze szwadronu zapasowego 14. pułku ułanów tak po latach wspominał tą szarże:
„Pierwsi dopadli ich granatowo-błękitni jeźdźcy z pięknymi kaskami na głowach. Srebrzyły się na nich nasze orły i z metalowych srebrnych łusek paski, opierające się na nasadzie kasków. Mimo anemicznego słońca emblematy te przypominały jakby powstałych z grobów kirasjerów napoleońskich, gdy na rozkaz cesarza szli do szarży. Na kaskach, z końskiego włosia w ciemnym kolorze, wznosiły się jak u dawnych Rzymian – grzebienie. Bolszewicy, widząc to pędzące zjawisko, dla nich zupełnie niezrozumiałe, ogarnięci paniką, uciekali za wzniesienie, za którym płynęła leniwa rzeczka, zmierzając do Bugu. Już granatowi dopadli luźne oddziały bolszewickie, zaczęła się bezpardonowa rąbka. Słychać było pojedyncze krzyki i chyba »pomiłuj«, wołania o litość. Majdan po którym leciała policja, spopielaciał i pokrył się ciałami tratowanej i ciętej bolszewickiej piechoty. Nasz zapasowy szwadron Jazłowieckich, idący śladem policji konnej, doganiał już harcownikami bezwładne ciżby bolszewickiego żołdactwa […]”.
Na pewno rosyjscy żołnierze nie spodziewali się takiego ataku. Wielu z nich stało jak „zamurowanych” i zginęło od szabel polskich policjantów. Za policjantami szarżowali ułani 14. pułku i ochotnicy, którzy kończyli dzieło zniszczenia sowieckiej piechoty.
Szarża była by jeszcze bardziej udana, ale polscy kawalerzyści dostrzegli wynurzające się z lasu nieprzyjacielskie czołgi. Polscy jeźdźcy zawrócili do stanowisk moździerzy, lecz wkrótce zostali okrążeni przez kilkukrotnie silniejszego nieprzyjaciela wraz z jego bronią pancerną i zmuszeni do kapitulacji.
Sowieci w walce z polska kawalerią stracili 113 zabitych i ponad 180 rannych. Niestety, bohaterski atak, a potem walka z sowiecką piechotą i czołgami kosztowały życie 143 kawalerzystów i żołnierzy obsługi moździerzy. Rannych było ponad 130 naszych żołnierzy.
RES
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!