34 – letni ochotnik z Białorusi Eduard Lobau, który zginął 26 stycznia podczas ofensywy rosyjskich okupantów pod Wuhłedarem w obwodzie donieckim, zostanie pochowany w Warszawie. Data pożegnania nie jest jeszcze znana.
Najbliższa rodzina Eduarda mieszka teraza w Polsce, w Warszawie, dlatego poległy z walce rosyjskim okupantem mężczyzna nie zostanie pochowany na Białorusi, za którą też walczył.
Jak pisaliśmy, Lobau był więźniem Łukaszenki, w łagrach spędził 4 lata za działalność w młodzieżowej organizacji opozycyjnej – Młodym Froncie. Po wyjściu z więzienia on i jego najbliżsi byli nękani przez reżim Łukaszenki, dlatego musieli wyjechać z ukochanej Białorusi.
Z pogrążoną w żałobie matką poległego, panią Mariną Łobową rozmawiał dziennikarz radia Svaboda. Matka Eduarda mówi, że Białoruś pozbawiła jej syna nawet godnego pochówku. Wyraziła wdzięczność stronie polskiej za to, że pozwoliła jej bezpiecznie pochować syna.
Szczególne podziękowania składa Arturowi Michalskiemu, ambasadorowi Polski na Białorusi;
„To po prostu złoty człowiek! Bardzo nam pomógł” – powiedziała kobieta.
Kobieta opowiada Svabodzie, że po wyjściu z więzienia Łukaszenki w 1014 roku, jej syn sam „stanowczo zdecydował, że pojedzie do Donbasu jako ochotnik”;
„Latem 2015 roku zabrałam go do Wilna. Powiedział mi, że chce wyjechać na jakiś czas na Ukrainę. Myślałam, że wyjedzie na jakiś czas, spotka się tam z przyjaciółmi i wróci. Ale tam został. Byłam przerażona! Namówiałam go, żeby pojechał do Polski, bo jesteśmy Polakami. Mój dziadek jest weteranem Wojska Polskiego, brał udział w obronie Warszawy”.
Kobieta mówi, że w komunistycznej Polsce był skazany na 10 lat więzienia.
„Chciałam, żeby Edzik pojechał do Polski. Ale zdecydował, że na Ukrainie będzie służył w wojsku, spełni swoje młodzieńcze marzenie o zostaniu żołnierzem”.
— Syn brał udział w obronie Kijowa. Za to 4 maja 2022 roku otrzymał odznaczenie „Za Wzorową Służbę Wojskową” III stopnia. Wyzwalał Czarnobyl.
Później został wrzucony do samego piekła – pod Wuhłedar. Syn był bardzo zmęczony. Pisał, że nie było gdzie porządnie się wyspać, nie można było odpocząć. Wydawał mi się bardzo zmęczony. Nigdy wcześniej nie pisał, że jest trudno, ale tu napisał, że warunki są trudne…
Był w sieci 24 stycznia. 25-go zapytałem, czy są jakieś zmiany na lepsze. Jeszcze nie odpowiedział… A 26-go Edzik zginął.
Dopiero wczoraj dowiedziałam się, że ubezpieczał ewakuację rannego dowódcy. To jest mój Edzik – nikogo w tarapatach nie opuści, sam się nie wycofa. Zawsze był odpowiedzialny. Gdyby powiedział, że coś zrobi, to to zrobił…
oprac.ba za svaboda.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!