5 stycznia Aleksander Łukaszenka odbył rozmowy telefoniczne z Władimirem Putinem i Kasymem – Żomartem Tokajewem.
Jak podaje służba prasowa białoruskiego dyktatora, „Białoruski prezydent przeprowadził konsultacje w sprawie sytuacji w Kazachstanie, najpierw ze swoim rosyjskimi, a następnie kazachskim odpowiednikiem”.
Rzeczniczka Łukaszenki podaje, że przywódcy wszystkich państw członkowskich Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym trzymają rękę na pulsie i są w stałym kontakcie.
Niespodziewane protesty, które 4 dni temu wybuchły w Kazachstanie nie mogą nie martwić białoruskiego dyktatora, który taką sytuację, z jaką mierzy się jego kazachski kolega miał na Białorisi w sierpniu 2020.
I nie jest powiedziane, że powtórki z masowych protestów ulicznych nie będzie. Tym bardziej, że Łukaszenka zapowiedział znowelizowanie konstytucji w taki sposób, aby umożliwić zachowanie władzy „według scenariusza kazachskiego”.
Obserwując białoruski segment Internetu widać wyraźnie, że Białorusini mocno kibicują Kazachom i liczą, że wydarzenia w Kazachstanie ożywią nastroje protestacyjne na Białorusi.
Przypomnijmy, że rezultatem czterodniowych protestów, które wybuchły na fali podwyżek cen, min. gazu skroplonego, jest ustąpienie rządu, odwołanie prezydenta Nursułtana Nazarbajewa z funkcji szefa Rady Bezpieczeństwa i przywrócenie cen do poprzedniego poziomu.
Po południu we wtorek pojawiły się doniesienia, że rosyjskie jednostki z regionów graniczących z Kazachstanem zostały postawione w stan gotowości.
„Bratnia pomoc” Kremla będzie prezydentowi Tokajewowi potrzebna, bo w przeciwieństwie do zdyscyplinowanej armii białoruskiej, kazachskie wojsko i policja wysyłane do tłumienia protestów, masowo przechodziło na stronę narodu, tak przynajmniej wynika z materiałów filmowych.
oprac. ba
2 komentarzy
Konrad
5 stycznia 2022 o 20:45Oczywiście każdy kraj dyktatorski wyśle bratnia pomoc w postaci dużej jednostki omonu….
qumaty
5 stycznia 2022 o 21:21tu jest jednak jeden kłopot.. Kazachowie mają generalnie kazachskie rysy, a w dodatku po kazachsku gadają. To nie Białoruś, że 2 tysiące ruskich omonowców postawisz i mogą miejscowych udawać. Tam trudniej. Dostanie który w cymbał, kask spadnie i ups.. Siergiej czy inny Iwan „bije naszych” i robi się grubo, bo to jednak nie swoj omonowiec. A wtedy za lojalność kazachskiego wojska też nie ręczę. Już są sygnały że siły bezpieczeństwa przechodzą na stronę narodu. To jednak nie Białoruś gdzie rewolucjoniści buty ściagali by wejść na ławki na protestach