Łukaszenka pod wieloma względami robi to, na co nie stać Putina czy Rosji – twierdzi białoruski politolog Paweł Usow. Na antenie kanału „Czas teraźniejszy” ekspert wyjaśnia, kto prowokuje kryzys migracyjny i jak Kreml może na nim skorzystać.
Polska Straż Graniczna podała, że w ciągu ostatnich miesięcy migranci próbowali nielegalnie przekroczyć granicę białorusko-polską ponad 7 tysięcy razy. Dla porównania, w ubiegłym roku takich prób było tylko 120.
W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki obwinił nie tylko Mińsk, ale i Moskwę za zorganizowanie kryzysu migracyjnego.
„Mamy nagrania z drona, ludzie z terytorium Białorusi są przewożeni do punktów kontroli granicznej białoruskiej służby granicznej. Tam zostają poinstruowani i doprowadzani do granicy z Polską. Jest to działanie, które jest zarządzane z Moskwy. Widać, że jest duża determinacja” – powiedział Morawiecki.
Dlaczego Morawiecki oskarża nie tylko Mińsk, ale i Moskwę o organizowanie tego kryzysu?
– Myślę, że polskie władze nie są do końca przekonane, że Łukaszenka był w stanie zorganizować tak duży kryzys na granicy z Unią Europejską, nie tylko z Polską, ale także z Łotwą i Litwą, bez żadnego wsparcia z zewnątrz. Tylko w ciągu ostatniego miesiąca około siedmiu tysięcy nielegalnych migrantów próbowało przedostać się do Polski. Mniej więcej tyle samo, może trochę mniej, próbowało dostać się na Litwę i Łotwę. To znaczy, oczywiście, Łukaszence byłoby niezwykle trudno przewieźć taką masę ludzi, zorganizować przepływy w pojedynkę – tłumaczy politolog Paweł Usow.
– Po co to Moskwie?
– Dla Moskwy są tu dwa bardzo ważne, kluczowe momenty. Pierwszym z nich jest jeszcze większa marginalizacja Łukaszenki w oczach Zachodu i przedstawienie go jako zagrożenie dla Zachodu w celu wepchnięcia go w pułapkę integracyjną (z Moskwą) – mówi Usow i przypomina, że biorąc pod uwagę fakt, że podpisano już 28 tzw. map drogowch wyznaczających kolejne kroki do integracji w ramach Państwa Związkowego Rosji i Białorusi, a na Grodzieńszczyźnie zlokalizowano rosyjskie, Centrum szkolenia wojskowego, integracja w istocie już się rozpoczęła.
Politolog zwraca uwagę, że Łukaszenka pod wieloma względami robi to, na co Putin czy Rosja nie mogą sobie pozwolić, niwecząc wszelkie umowy międzynarodowe, wszelkie stosunki dyplomatyczne czy w ogóle politykę zagraniczną.
– To, co robi Łukaszenka, jest tak naprawdę całkowitym przesunięciem akcentów w prawie międzynarodowym, choć to już się zdarzało wcześniej, jeśli spojrzymy na kwestię Ukrainy. Jest to kontynuacja erozji systemu bezpieczeństwa międzynarodowego w ogóle, bezpieczeństwa europejskiego OBWE, a także prawa międzynarodowego. Plus oczywiście pogłębienie kryzysu wewnętrznego zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej, stworzenie przestrzeni do konfliktów po to, żeby można było apelować do Europy w kategoriach „patrzcie, możemy się dogadać z Łukaszenką, zatrzymać ten nielegalny tranzyt, porozmawiajmy o sankcjach” – czyli o zniesieniu sankcji wobec Rosji.
Zdaniem białoruskiego eksperta, widać wyraźnie, że Putin dąży do doprowadzenia sytuacji na granicy z Europą do takiego punktu krytycznego, że jedynym możliwym mechanizmem rozwiązania byłaby zgoda Europy na to, aby to Putin rozwiązał problem Łukaszenki.
– W zamian za to sankcje zostaną zniesione, albo w jakiś sposób odmrożone zostaną stosunki między Europą a Rosją, o czym zresztą w Europie już się mówi. Merkel czy ten sam Macron, zwłaszcza teraz, gdy konfrontacja polityczna i konflikty między Francją a Stanami Zjednoczonymi narastają tak bardzo. Taki reset w stosunkach z Rosją jest całkiem prawdopodobny, – konstatuje Paweł Usow.
oprac. ba za currenttime.tv
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!