Dlaczego Aleksander Łukaszenka nie chciał poczekać na przyjęcie nowej konstytucji (referendum planowane jest na początek 2022 r.), tylko w trybie ekstraordynaryjnym ogłasza, że w razie jego śmierci funkcje prezydenta przejmuje Rada Bezpieczeństwa (w większości szefowie resortów siłowych).
„Powiedzcie, jeśli jutro mnie zabraknie, czy gwarantujecie, że wszystko będzie dobrze? Nie. Dlatego w najbliższych dniach podpiszę dekret, w jaki sposób zostanie ustanowiona władza na Białorusi. Zastrzelą mnie, to jutro Rada (Bezpieczeństwa) otrzymuje pełnomocnictwa. Trzeba jak najszybciej wprowadzać stan wyjątkowy, nawet stan wojennej, kiedy ktoś się przy granicy będzie kręcić, a Rada będzie podejmowała decyzje. Dlatego powiedziałem, że podpiszę ten dekret i wyznaczę tego, kto będzie kierował krajem „jakby co” – powiedział w sobotę białoruski dyktator cytowany przez swoje biuro prasowe..
Jak zauważa na łamach portalu svaboda.org białoruski politolog Walery Karbalewicz, pierwsze, co rzuca się w oczy, to absolutnie niekonstytucyjny charakter tej decyzji, wszak obowiązująca konstytucja jasno stwierdza, że jeśli prezydent nie może wykonywać swoich obowiązków, władza przechodzi na premiera. Mało tego, te zapisy konstytucji, które dotyczą organów administracji publicznej, mogą zostać przyjęte jedynie w drodze referendum ogólnokrajowego. I nie ma na to innego sposobu.
Dlatego, według Karbalewicza, zapowiedziany w sobotę przez Łukaszenkę dekret, to niekonstytucyjna dywersja. Politolog wskazuje, że przywódca kraju proponując przekazanie władzy wojsku (w Radzie Bezpieczeństwa dominują bowiem szefowie resortów siłowych), po raz pierwszy od 1996 roku tak ewidentnie narusza konstytucję.
Zdaniem eksperta, Łukaszenka naprawdę uwierzył KGB i rosyjskiemu FSB w mityczny spisek zachodnich służb, które wmówiły mu, że udaremniły rzekomo przygotowywany zbrojny przewrót na Białorusi, a także zamach na życie prezydenta i jego i synów.
Decyzje podejmowane w ostatnich dniach przez Łukaszenkę wskazują, w jak głębokim kryzysie psychologicznym znajduje się przywódca kraju. Człowiek, owładnięty maniakalną obawą o własne życie uległ manipulacji służb specjalnych, które wmówiły mu stan zagrożenia.
„Okazuje się, że KGB, nadmuchując bańkę informacyjną wokół tego skandalu, faktycznie kontroluje sytuację w kraju w większym stopniu niż wszystkie inne instytucje obecnego reżimu. I to w sytuacji, gdy wydaje się, że wszystko się uspokoiło, protesty zostały zminimalizowane, rząd kontroluje sytuację w kraju, nie ma się czego bać. Jednak, jak się okazuje, sam Łukaszenka tak nie uważa. Żyje w oczekiwaniu, że każdego dnia może nastąpić atak na jego władzę. Tylko w takim stanie można podejmować takie decyzje” napisał Karbalewicz.
Ekspert wskazuje, że swoją decyzją Łukaszenka pokazuje, że kryzys polityczny w kraju nie został przezwyciężony, chociaż media państwowe od kilku miesięcy twierdzą, że władza wygrała. Zwycięzcy nie boją się tak bardzo.
Łukaszenka odkrywa karty i wskazuje swojego następcę. „Jakby co!”
oprac. ba na podst. svaboda.org
2 komentarzy
Kocur
26 kwietnia 2021 o 12:13Tylko patrzeć jak będzie powtórny zamach na łukasza przeprowadzony tym razem przez ruskie KGB i znowu cała wina pójdzie na Stany. Jest ku temu najlepsza okazja i można coś zakombinować w takim układzie.
Karol
27 kwietnia 2021 o 05:20Tam u cepów jest taki beton, że cep cepa cepem pogania 🙂