Zakończenie budowy Nord Stream 2 stworzy problemy w relacjach Niemiec z Unią Europejską i USA. Natomiast odstąpienie od tego projektu przyniesie ogromne straty ekonomiczne. Jednak nadal istnieje wyjście z tego dylematu. Wolfgang Ischinger, przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, pisze o tym w artykule w gazecie „Der Spiegel”.
Nowy prezydent USA Joe Biden i inni mówcy na tegorocznej konferencji w Monachium wysłali mocny sygnał do przywrócenia stosunków transatlantyckich. Ogłosili nowy rozkwit partnerstwa i zobowiązanie do stania się zespołem, który będzie stawiał czoła globalnym wyzwaniom, takim jak pandemia i zmiany klimatyczne.
Ischinger zwrócił uwagę na to, że prócz tych optymistycznych deklaracji pominięto równie ważne problemy. Jednym z nich jest kwestia gazociągu Nord Stream 2. Przyznał, że choć temat rosyjsko-niemieckiego gazociągu nie wpisuje się w ugodową retorykę Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, to pozostaje największym wyzwaniem dla niemieckiej polityki zagranicznej, który wymaga natychmiastowego rozwiązania. W przeciwnym razie spór ten może przerodzić się w poważny „wypadek” dyplomatyczny, który potencjalnie może poważnie zaszkodzić stosunkom ze wschodnimi sąsiadami Niemiec, Unii Europejskiej, a zwłaszcza Stanów Zjednoczonych.
Nie ma znaczenia, czy rurociąg jest rzeczywiście projektem komercyjnym, czy nie. Dziś liczy się tylko percepcja. Społeczność międzynarodowa postrzega Nord Stream 2 jako ważny problem polityczny i strategiczny, który zagraża zaufaniu, jakie Niemcy budowali przez dziesięciolecia, a także lojalności Niemiec wobec jedności społeczeństwa europejskiego i transatlantyckiego. Berlin musi poważnie potraktować ten problem!
Jak to często bywa w polityce zagranicznej, w tej sytuacji nie ma dobrego wyboru. Jest jednak jasne, że dalsze ignorowanie rosnącej krytyki międzynarodowej to najgorszy scenariusz. Nawet jeśli Berlin obroni swoje stanowisko i pozycję w Unii Europejskiej, administracja Bidena z pewnością będzie chciała uniknąć wrażenia, że kontynuuje, wzorem Trumpa, miękkie stanowisko wobec Rosji. Podobnie jak w przypadku Chin, w Kongresie Stanów Zjednoczonych panuje szeroki i zdecydowany konsensus przeciwko Nord Stream 2, którego Biały Dom z pewnością nie może zignorować. Innymi słowy, jeśli zachowanie Berlina się nie zmieni, transatlantycki miesiąc miodowy zakończy się, zanim będzie można nawiązać jakiekolwiek nowe relacje transatlantyckie oparte na zaufaniu.
Ischinger pisze, że wstrzymanie budowy Nord Stream 2 na obecnym etapie decyzją niemieckiego rządu też jest złą opcją. Z jednej strony prowadziłoby to do przykrych roszczeń odszkodowawczych, a ruiny gazociągu, którego koszt sięga miliardów dolarów, pozostałyby na dnie Bałtyku. Z drugiej strony nie można ignorować faktu, że Niemcy i inni europejscy partnerzy będą potrzebować rosyjskiego gazu przez wiele lat.
Niemcy przez dziesięciolecia wierzyli, że Rosja jest wiarygodnym dostawcą, który nigdy nie używał gazu w politycznych rozgrywkach z Berlinem i NATO. Jeśli Berlin porzuci teraz rurociąg z powodów politycznych, Moskwa z pewnością przystąpi do kontrataku. Jako alternatywę zaproponowano moratorium na budowę gazociągu. Ale co dokładnie uczyni to moratorium?
Powiązanie zniesienia moratorium ze zmianami w polityce lub zachowaniu Rosji może prowadzić do klasycznej pułapki, która często wyłania się w wypadku takich „czerwonych linii”. Jeśli Rosja odmówi spełnienia postawionych przed nią żądań, moratorium szybko zmieni się w trwałe zamrożenie gazociągu, chyba że Berlin nie będzie chciał całkowicie „stracić twarzy”.
Innym mniej przykrym wyjściem jest nie zatrzymywanie w ogóle budowy Nord Stream 2, ale powiązanie jego wykorzystania z postępowaniem Rosji. Oto scenariusz, w trzech krokach:
Po pierwsze, Berlin może zaproponować utworzenie „mechanizmu zatrzymania” we współpracy z Unią Europejską. Mechanizm ten można zastosować np. jeśli Rosja nie dotrzyma obietnic dotyczących tranzytu gazu przez Ukrainę. Taki mechanizm zatrzymania byłby niczym innym jak środkiem mającym na celu wzmocnienie zaufania Kijowa, Warszawy, Brukseli i Waszyngtonu;
Po drugie, Niemcy mogą zaproponować euroatlantyckie porozumienie energetyczne. Ten szeroki plan obejmowałby Unię Europejską i jej wschodnioeuropejskich partnerów oraz partnerów transatlantyckich. W szczególności realizowałaby trzy cele: wsparcie materialne i technologiczne dla ogólnoeuropejskiego przejścia na odnawialne źródła energii, wzmocnienie integracji europejskiego rynku gazu oraz zwiększenie wsparcia dla rozwoju Ukrainy;
Po trzecie, Berlin może uzmysłowić Gazpromowi, jako konstruktorowi i właścicielowi Nord Stream 2, że opór wobec projektu wzrósł na tyle, zarówno w Niemczech, jak i na świecie, że cała sprawa wymaga renegocjacji. W związku z tym rząd niemiecki nie rozważa możliwości korzystania z gazociągu w danych warunkach, nawet jeśli zostanie on ukończony. Berlin może wskazywać, że relacje dwustronne z Niemcami osiągnęły najgorszy poziom ze względu na bezczelne ataki rosyjskich i najemnych hakerów, kampanie dezinformacyjne, ewidentnie inspirowane przez Rosję, uwięzienie Aleksieja Nawalnego, przeprowadzanie zamachów na przeciwników Rosji na terenie Unii, wreszcie – niechęć Rosji do zakończenia agresji na Ukrainę czy Gruzję.
W przesłaniu do Gazpromu powinno być jasno powiedziane, że to Moskwa będzie odpowiedzialna za stworzenie warunków i atmosfery do uruchomienia Nord Stream 2. Dlatego cały ciężar zostanie przerzucony na Moskwę, która powinna go udźwignąć.
W każdym razie Berlin powinien ściśle koordynować swoje działania z Unią Europejską, partnerami takimi jak Ukraina i Waszyngtonem. W ten sposób można zbudować nowe zaufanie transatlantyckie. A kamień „młyński” wiszący na szyi Niemców może zostać przekształcony w ciekawe podejście do strategicznych i konstruktywnych negocjacji między Zachodem a Wschodem.
Opr. TB, https://www.spiegel.de/
fot. UNIAN
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!