„Syn, chcąc uniknąć nieuzasadnionego zatrzymania i pobicia siebie i swoich pasażerów, próbował odjechać na wstecznym biegu. Jednak do samochodu podbiegł funkcjonariusz milicji, którym okazał się zastępca komendanta rejonowego MSW w Żłobinie. Sasza zablokował drzwi, tamten pociągnął za klamkę, drzwi się nie otworzyły, wtedy ten krótkofalówką rozbił szybę i dalej biegł za samochodem, który odjeżdżał. W pewnym momencie puścił rączkę i upadł” – tak w rozmowie z portalem gazetaby.com wspomina wydarzenia z sierpnia 2020 Tatiana.
Tatiana Francuzowa mieszka w Żłobinie, przez lata służyła reżimowi, 12 lat pracowała jako ideolog w państwowym przedsiębiorstwie, była obserwatorem w kilku kampaniach wyborczych, organizowała wydarzenia z udziałem urzędników państwowych – kongresy, koncerty, wizyty w muzeach. W 2010 roku otrzymała list z podziękowaniem podpisany przez Łukaszenkę za wybory, które odbyły się w tym roku, w których byłem obserwatorem.
Ostatnie sześć miesięcy walczy o wolność swojego 28-letniego syna Aleksandra. Choć jak mówi Tatiana, jej syn stronił od polityki, ta upomniała się o niego, i 11 sierpnia, jak wielu innych Białorusinów znalazł się feralnym miejscu, zupełnie przypadkiem, został zatrzymany. Zdaniem kobiety, padł ofiarą złamania prawa przez rządzący reżim.
Aleksander Francuzow został skazany na 4 lata więzienia z art. 364 Kodeksu Karnego „Przemoc lub groźba użycia przemocy wobec funkcjonariusza organów spraw wewnętrznych”.
Tatiana mówi, że Aleksander pracował jako kierowca ciężarówki. 9 sierpnia nie było go w kraju, więc w wyborach prezydenckich nie głosował i nigdy nie mówił o swoich preferencjach politycznych.
— Wszystkie wydarzenia w kraju traktował neutralnie, zawsze powtarzał: „Nie mam czasu na politykę, mam pracę i dziecko”.
Wrócił z trasy dzień wcześniej i feralnego dnia miał znowu wyjechać. Ubrany w robocze szorty i koszulkę zgodził się podwieźć do centrum swoich znajomych. Ale nigdy nie dotarli na miejsce – wspomina kobieta.
Aleksander został zatrzymany 11 sierpnia w Żłobinie – wywleczono go z własnego samochodu, podobnie jak innych kierowców.
Z akt sprawy wynika, że zatrzymania ludzi 11 sierpnia w Żłobinie miały na celu stłumienie zamieszek. Ale na ulicy nie było zamieszek. Milicjanci zatrzymywali jadące samochody i po prostu wyciągali z nich ludzi, rzucano ich na ziemię i bito. Min. zatrzymano samochód Saszy.
„Syn, chcąc uniknąć nieuzasadnionego zatrzymania i pobicia siebie i swoich pasażerów, próbował odjechać na wstecznym biegu. Jednak do samochodu podbiegł funkcjonariusz milicji, którym okazał się zastępca komendanta rejonowego MSW w Żłobinie. Sasza zablokował drzwi, tamten pociągnął za klamkę, drzwi się nie otworzyły, wtedy ten krótkofalówką rozbił szybę i dalej biegł za samochodem, który odjeżdżał. W pewnym momencie puścił rączkę i upadł” – kolejny raz Tatiana rozpamiętuje sceny z 11 sierpnia.
Nagranie, które później zostanie przesłane do sądu przez stronę ofiary, pokazuje, jak funkcjonariusz podbiega do samochodu Aleksandra Francuzowa. Wszystkie okna są szczelnie zamknięte. Milicjant rozbija szybę po stronie kierowcy krótkofalówką i chwyta za coś w kabinie. Słychać odgłos uderzeń w szybę, nie słychać żadnych krzyków, ostrzeżeń, że dochodzi do naruszenia. Samochód odjeżdża, milicjant upada, podbiegają do niego i pomagają mu wstać. Ten film, który został załączony do sprawy na wniosek prokuratury nagle się urywa.
W sieci jest jeszcze jedno wideo, którego sąd odmówił dołączyć do sprawy, chociaż pozwany nalegał. Pokazuje, jak ludzie w mundurach obchodzą się z pasażerami i kierowcami zatrzymanych samochodów.
– W aktach sprawy nie ma raportu z wypadku, bo Sasza, jak się okazało, nie naruszył przepisów ruchu drogowego – kontynuuje matka więźnia. – Odjeżdżał, aż zobaczył, że samochód milicji drogowej z włączonymi światłami ostrzegawczymi wyjechał za nim. Następnie syn zatrzymał się i wyszedł sam, nie stawiając oporu. Zostało to udowodnione w sądzie: funkcjonariusz nie nie zgłosił żadnych roszczeń. Niemniej jednak sąd rejonowy w Żłobinie uznał Aleksandra Francuzowa winnym na podstawie art. 364 Kodeksu karnego „Przemoc lub groźba użycia przemocy wobec pracownika organów spraw wewnętrznych” i skazany na 4 lata więzienia, a także wyznaczył 1500 rubli tytułem zadośćuczynienia za krzywdę moralną pokrzywdzonemu.
Z badania wynika, że milicjant (ten, który rozbił szybę w aucie a później upadł) odniósł niewielkie obrażenia ciała, które nie pociągały za sobą długotrwałych problemów zdrowotnych.
– Po aresztowaniu Sasza został zabrany na badanie lekarskie, gdzie nie odnotowano bicia. Jednak syn został później dotkliwie pobity na posterunku. Śledczy ponad tydzień nie dopuszczali do niego lekarza. Dopiero 17 sierpnia przeprowadzono badanie kryminalistyczne, w którym stwierdzono obrażenia ciała, zaklasyfikowano je jako drobne. Na okoliczność pobicia odmówiono nam wszczęcia sprawy karnej z powodu braku corpus delicti w działaniach funkcjonariuszy Okręgowego Departamentu Spraw Wewnętrznych Żłobina – mówi Tatiana. Obecnie zbiera materiały nie tylko po to, by w przyszłości skierować je do Sądu Najwyższego Białorusi, ale także do sądu europejskiego.
oprac. ba za gazetaby.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!