– Przypomina to wszystko czasy Kuczmy. Ale dzisiaj w grę wchodzą nowe inspiracje, konteksty. Od tamtej pory wiele się zdarzyło. Ukraińskie społeczeństwo się zmieniło. Nastąpiła krystalizacja poglądów prozachodnich i prorosyjskich. Teraz Zełenski ma znacznie mniejsze pole manewru. I zrobi wszystko, by utrzymać w kraju pewną stabilność. Konflikty raczej nie zostaną rozwiązane, będą zamrożone, a wszystko to najprawdopodobniej zakończy się zaciekłą konfrontacją w wyborach prezydenckich w 2024 roku, wyniki których zadecydują o dalszych losach Ukrainy, o tym, w którą stronę nasz kraj podąży – mówi w rozmowie z portalem Kresy24.pl ukraiński politolog Denys Moskałyk z Center for Political Studies „Doctrine”.
Czy prawdą jest, że Zełenski jest miękki wobec Rosji i przywraca wpływy dawnego układu z czasów prorosyjskiego, obalonego prezydenta Wiktora Janukowycza?
– To raczej przesada. To co robi Zełenski jest polityką kompromisu. Stara się negocjować jednocześnie i z Rosją (w tym z prorosyjskimi elitami na Ukrainie), i z krajami zachodnimi. Bardziej zagraża tu nie poszukiwanie wspólnego języka z Rosją, lecz spadek notowań partii Zełeńskiego (Sługa Narodu) co widzimy po wyborach samorządowych. W sposób naturalny prowadzi to do tego, że znaczna część jej elektoratu przechodzi w stronę prorosyjskich sił politycznych. A to na dłuższą metę może oznaczać powtórzenie sytuacji z 2010 roku, kiedy prezydentem został Janukowycz.
Zełenski i jego projekt Sługa Narodu zmarnowali popularność w ciągu zaledwie jednego roku. Z prawie 70% poparcia w 2019 roku notowania Sługi spadły do niemal 15% jesienią 2020 roku. Ostatnie wybory samorządowe pokazały, że na politycznej mapie Ukrainy znów wzmacnia się dualizm: w centralnych i zachodnich obwodach dominuje sympatia do Europejskiej Solidarności Petra Poroszenki. Na południu i wschodzie widzimy zwycięstwo sił prorosyjskich. Co ten trend zapowiada w przyszłości?
– W wielkiej ukraińskiej polityce zostanie zachowane status quo. Procesy które teraz obserwujemy będą kontynuowane. Na południu i wschodzie kraju będą wzmacniać się siły prorosyjskie, centralna i zachodnia Ukraina – w opozycji do rządu. Na pewno będzie konsolidacja patriotycznej części społeczeństwa wokół UE i mniejszych sił proeuropejskich (Gołos, Demokratyczna Sokyra etc). Platforma Opozycyjna Za Życiem i Wiktor Medwedczuk („szara eminencja” ukraińskiej polityki, nieformalny lider środowisk prorosyjskich na Ukrainie, kum Władimira Putina – red. Kresy24.pl) zamierzają dokonać pełnego rewanżu w następnych wyborach, w 2024 roku i właśnie po nich przywrócić Ukrainę do strefy wpływów Rosji. W wyborach prezydenckich w 2024 roku wystartuje albo sam Medwedczuk, albo ktoś z jego orbity, na przykład Wołodymyr Bojko, dawny zaufany Janukowycza. Już teraz obserwujemy stopniowy wzrost konfliktów wewnętrznych między wspomnianymi obozami ukraińskiego polityki przybierających postać wojny informacyjnej. Platforma Opozycyjna Za Życiem uderza w prezydenta, aby dalej spadało jego poparcie i chce dzięki temu wzmocnić się się tzw. light-prorosyjskim elektoratem dawnych wyborców Zełeńskiego. Z drugiej strony jest to walka z prozachodnimi siłami ES i Poroszenki.
Okazuje się, że Zełenski, nawet prowadząc łagodniejszą politykę wobec agresora niż poprzedni prezydent Wiktor Poroszenko, nadal znajduje się na celowniku sił prorosyjskich?
– Domniemana prorosyjskość Zełenskiego i to, co mu się przypisuje, to jedno. Ale jednocześnie warto pamiętać, że jest on przedstawicielem elity ukraińskiej. Przede wszystkim tzw. Klanu Dniepropietrowska, który przez długi czas rządził zarówno Związkiem Radzieckim (Breżniew), jak i na Ukrainie (Kuczma, Łazarenko, Tymoszenko). Obecnie to przedstawiciele największych grup finansowo-przemysłowych: Kołomojski, Pinczuk, ale też przedstawiciel Donbasu – Achmetow czy wpływowy minister spraw wewnętrznych w kolejnych rządach, Arsen Awakow. Zgodzili się wcześniej usunąć Poroszenkę aprobując przy tym Zełeńskiego jako kandydaturę kompromisową. I to właśnie w ich interesach nie mieści się powrót w ramiona północnego sąsiada. Wspólny biznes – owszem, uzależnienie – absolutnie nie. Także i Rosja ma bardziej dochodowych partnerów na Ukrainie. To są Medwedczuk, Bojko i przedstawiciele lokalnych elit południowo-wschodnich – którzy są całkiem ulegle woli Kremla. I aby przeżyć, Zełenski musi jednocześnie okazać się akceptowalnym partnerem dla Rosjan, ale z drugiej strony nie może rezygnować z interesów swoich kreatorów. I teraz musi szukać kompromisów z obydwiema stronami. Jeśli za bardzo pójdzie w stronę Rosji – otrzyma nową rewolucję, podtrzymaną przez tych oligarchów, którzy nie widzą swej przyszłości z Rosją. Jak za bardzo skręci na zachód, rośnie dla niego problem Medwedczuka.
Polityka różnokierunkowości już była w niedawnej historii Ukrainy. To początek pierwszej dekady XXI wieku i okres dwóch kadencji prezydenta Leonida Kuczmy. Czy to oznacza, że Ukraina przy Zełeńskim cofnęła się o 20 lat wstecz?
– W pewnym sensie tak, przypomina to wszystko czasy Kuczmy. Ale dzisiaj w grę wchodzą nowe inspiracje, konteksty. Od tamtej pory wiele sie zdarzyło. Ukraińskie społeczeństwo się zmieniło. Nastąpiła krystalizacja poglądów prozachodnich i prorosyjskich. Teraz Zełenski ma znacznie mniejsze pole manewru. I zrobi wszystko, by utrzymać w kraju pewną stabilność, aby w ciągu najbliższych 3-4 lat zachować wysokie pozycje beneficjentów swojej władzy. W najbliższej przyszłości sytuacja pozostanie mniej więcej stabilna. Konflikty raczej nie zostaną rozwiązane, będą zamrożone, a wszystko to najprawdopodobniej zakończy się zaciekłą konfrontacją na wyborach prezydenckich w 2024 roku, wyniki których zadecydują o dalszych losach Ukrainy, o tym, w którą stronę nasz kraj podąży.
Rozmawialiśmy już o wewnętrznych i wschodnich aspektach polityki ukraińskiej. Teraz popatrzmy na Zachód. Niedawno prezydent Polski Andrzej Duda złożył dwudniową wizytę na Ukrainie. Wcześniej była wizyta Zełeńskiego w Warszawie. Ponadto 3 grudnia Prezes Polskiego Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek spotkał się w Warszawie z dyrektorem Ukraińskiego Instytutu Historii Narodowej, nominatem partii Zełenskiego, Antonem Drobowyczem. Rozmawiali o problemach związanych z polskimi pracami ekshumacyjnymi na Ukrainie i upamiętnieniach ukraińskich w Polsce. To pierwsze spotkanie szefów obu IPN-ów od 5 lat. Wygląda na to że Wołodymyr Zełenski chce być ostatnio aktywny także w stosunkach polsko-ukraińskich.
– Największym problemem jest to, że brak kompromisów jest podyktowany sytuacją polityczną w obu krajach, w rzeczywistości próba odejścia od sztywnej linii będzie problemem dla polityków i sił politycznych, które wezmą na siebie taką odpowiedzialność.
W kwestiach historycznych mało jest miejsca na trwałe kompromisy, chyba że zostaną zrealizowane inne projekty, choć wychodzące od historii, to skierowane bardziej w teraźniejszość i w jeszcze większym stopniu w przyszłość. To bardzo dobrze, że spotkali się szefowie Instytutów. Miejmy nadzieję, że zostanie opracowana mniej lub bardziej wspólna wersja wydarzeń historycznych. Ale te kwestie są powiązane z aktualną sytuacją polityczną na Ukrainie i w Polsce. Na Ukrainie zmieniła się władza i zrewidowano priorytety w polityce pamięci. W Polsce sytuacja pozostaje taka sama. Niewykluczone, że rewizja nastąpi w najbliższych latach. Ale jak dotąd nie ma ku temu podstaw, ponieważ pryncypialne stanowiska obu stron pozostają na swoim miejscu.
Mimo to widzimy pewne wznowienie dialogu. Są wspólne wizyty, spotkania na różnych szczeblach, ma być wznowione Polsko-Ukraińskie Forum Historyków…
– I Kijów, i Warszawa rozumieją wielką wagę współpracy i dobrego sąsiedztwa. Utrzymanie dialogu zakłada, że w przyszłości pewne kwestie problematyczne jednak zostaną rozwiązane. Wszystko wymaga czasu i korzystnej sytuacji politycznej. Przecież teraz, jeśli chodzi o politykę pamięci, historia nie jest rozumiana sama w sobie, jest polityką zwróconą ku przeszłości. W tym przypadku musimy uzbroić się w cierpliwość co do tego, jak długo to potrwa, i cierpliwość wobec siebie nawzajem. Najważniejsze, by sprzeczne kwestie pamięci nie zagroziły dalszym dobrym relacjom polsko-ukraińskim.
Jak wyglądają te relacje w kwestiach gospodarczych, o których najmniej się mówi, a być może są najważniejsze?
– Ne ma dużego postępu. Problem ostatnich lat polega na tym, że pojawiają się pewne deklaracje o „konieczności współpracy”, o tym jak ważni są nasi sąsiedzi i partnerzy. Jednak dla potwierdzenia skuteczności tych deklaracji brakuje realnej treści, działań prowadzących do przełomu we współpracy gospodarczej. Do pewnego stopnia oba kraje są teraz bardziej zwrócone gospodarczo w kierunku innych partnerów międzynarodowych niż do siebie nawzajem. To jest problem.
Na przykład w relacjach z USA i UE Ukraina, często oczekuje bardziej symbolicznych gestów w postaci deklaracji poparcia. A w stosunkach między Ukrainą a Polską oczekuje się więcej praktycznych treści. I widzimy, że w ostatnich latach na tym poziomie nie było w zasadzie przełomowych osiągnięć. Uważam, że i Ukraina i Polska potrzebują wspólnych projektów, i to na szerszą skalę, które pokazałyby, że zarówno Ukraina, jak i Polska korzystają i będą korzystać z dobrego sąsiedztwa.
Wiem, że to brzmi jak życzenie na Gwiazdkę: jak najprędzej i jak najmocniej wreszcie doświadczyć nowych owoców dobrej współpracy, na której każda strona korzysta. W 2021 roku Ukraina będzie obchodzić 30-lecie Niepodległości. Nie ma co się łudzić, będzie to rok nieprosty z wielu przyczyn, wystarczy wymienić trudną sytuację gospodarczą, covid-19, wciąż trwającą walkę o okupowane terytoria. To, co wyniósł prezydent Zełeński z ostatnich spotkań z prezydentem Polski Andrzejem Dudą to zapewnienie, że mimo trudnych kwestii jakie są pomiędzy Kijowem i Moskwą, w sprawach fundamentalnych Polska pozostaje sojusznikiem Ukrainy. Domaga się pociągnięcia Rosji do odpowiedzialności za okupację Krymu i rozpętanie wojny na Donbasie. W czymś przypomina to sojusz sprzed 100 lat, kiedy do porozumienia skłóconych sąsiadów doszło w obliczu wspólnego wroga. Wierzę, że tym razem skończy się lepiej dla obu naszych krajów.
Rozmawiał Andrzej Końko
fot. Wikimedia Commons, CC
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!