Mija 114. rocznica urodzin Jerzego Giedroycia. Przez szereg lat jego koncepcje stanowiły wyznacznik polskiej myśli politycznej. Dziś jest o nim jakby ciszej. Jedni go bezprawnie zawłaszczyli, inni dąsając się na dźwięk jego nazwiska, praktycznie go nie znają – pisze Robert Czyżewski, historyk i dyrektor Instytutu Polskiego w Kijowie.
Giedroyć jest znany ze swojej koncepcji podkreślającej znaczenie dla Polski niepodległej Litwy, Białorusi i przede wszystkim Ukrainy. Na długo przed upadkiem ZSSR, zrzekając się symbolicznych polskich praw do Wilna, Grodna i Lwowa, spróbował on zagwarantować przyszłej Polsce przyjaźń z tymi narodami.
Teraz po latach uważam, że ten gest Giedroycia był nie tyle politycznym postulatem, ile środkiem przeciwbólowym, mającym nam ułatwić ostateczne, bolesne pożegnanie z Kresami… Giedroyć dla mnie to głównie realista.
Ale cenię go szczególnie za coś innego. Za dziennikarsko-polityczną pasję, w której potrafił mówić rzeczy niepopularne ryzykując niekiedy swoją pozycją i istnieniem swojego pisma. Cenię za niesiony przez niego etos polskiego inteligenta, mającego odwagę być przewodnikiem narodowej wspólnoty. Czy błądził w tym przewodnictwie? Możliwe. Ale tej odwagi intelektualnej bardzo dziś brakuje.
A w sprawach polsko-ukraińskich? Może czas, aby ktoś taki znalazł się po ukraińskiej stronie…
Robert Czyżewski
Tekst pochodzi z profilu Autora na Facebooku
fot. ipn.gov.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!