Gdy świat walczy z koronawirsem, Białorusini wyszli na czyn społeczny
Ale prezydent Białorusi nie bacząc na rekordowy wzrost przypadków zakażeń koronawirusem (w sobotę odnotowano aż 817 osób), nie tylko nie wprowadził kwarantanny w kraju, zignorował apel MOP i wzywa ludzi by wbrew logice masowo wychodzili z domów. Jak pisaliśmy, nie oszczędził nawet lekarzy i pielęgniarek.
Jak co roku, w asyście najbliższych współpracowników i synów przywódca kraju dawał przykład Białorusinom ja należy pracować.
Od rana białoruskie media państwowe pokazywały, jak Aleksander Łukaszenka w ramach „subotnika” sadził młode sosny w Prypeckim Parku Narodowym, w regionie dotkniętym katastrofą w Czarnobylu (jutro 34. rocznica).
Tak jak do tej pory, Łukaszenka, który nazywa pandemię „koronapsychozą”, pracował bez środków ochrony osobistej, jego współpracownicy rownież. Nie przejmowano się widać zachowaniem bezpiecznej odległości.
Agencja BelTA cytuje słowa prezydenta, który szczyci się, że w jego kraju tradycja „subotnika” przetrwała od czasów sowieckich.
4 komentarzy
kronon
25 kwietnia 2020 o 20:49Ale czemu tym razem bialoruski dyktator nie pracowal w Minsku (w ktorym obecnie szaleje koronavirus)? Od COVID-19 uciekl az do strefy Czarnobylskiej.)
Paweł Roś
26 kwietnia 2020 o 20:06Pik zachorowań będą mieli w czerwcu, a my – w grudniu, jak nie w marcu
Paweł
27 kwietnia 2020 o 00:58Zawsze myślałem że w parkach narodowych przyroda sama się rządzi, ale teraz już wiem, że jest inaczej
Stary Olsa
27 kwietnia 2020 o 13:52dlaczego władze tego słowiańskiego narodu dalej myśla po rusku(azjatycku), śmierć jednego człowieka to tragedia,milionów to statystyka jak mawiał Stalin