W niedzielę 3 listopada białoruska opozycja przeszła w tradycyjnym marszu na Kuropaty, organizowanym z okazji dnia pamięci o przodkach – Dziadów. Niezależne media podają, że co najmniej sześć osób zostało zatrzymanych w pobliżu usytuowanej nieopodal miejsca kaźni restauracji „Pojedziemy i pojemy”, gdzie od czasu jej otwarcia trwają protesty.
Wydarzenie jest tradycyjnie organizowane przez Partię Konserwatywno-Chrześcijańską – Białoruski Front Narodowy (KPCh-BNF), ale wśród uczestników byli także przedstawiciele innych ugrupowań opozycyjnych – Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, Europejskiej Białorusi i Młodego Frontu, oraz niezrzeszeni. W tym roku uczestniczyło w marszu zaledwie ok. 250 osób.
Manifestacja rozpoczęła się w centrum miasta, skąd jej uczestnicy wyruszyli na podmińskie Kuropaty. Na tym uroczysku w nieodkrytych wciąż masowych dołach śmierci spoczywają ofiary represji stalinowskich, zamordowane przez NKWD latach 30. i 40. XX wieku.
Podczas marszu działacze „Europejskiej Białorusi” odpalili race, ale innym uczestnikom nie spodobał się ten pomysł i poprosili, aby nie prowokować milicji. Niesiono biało-czerwono-białe flagi i inne białoruskie symbole narodowe. Po przybyciu kolumny na Kuropaty rozpoczął się wiec.
Na Golgocie wybrzmiała modlitwa. Paweł Sewierynic przymocował do jednego z krzyży tabliczkę z nazwiskiem straconego poety – Wasyla Kawala.
Jurij Belenkij z KPCh-BNF wygłosił przemówienie na temat niebezpieczeństwa związanego z planowaną przez Kreml integracją Białorusi z Rosją. Przypomniał, że to właśnie z Rosji przyszły na terytorium sowieckiej Białorusi masowe represje.
Niezależne media podają, że co najmniej sześć osób zostało zatrzymanych w pobliżu usytuowanej nieopodal miejsca kaźni restauracji „Pojedziemy i pojemy”. Według służby prasowej komitetu organizacyjnego ds. utworzenia Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji wśród zatrzymanych był kandydat na posła z BChD Dmitrij Kazakiewicz, działacze Maksim i Denis Urbanowicze, Witalij Trigubow, Walery Riabcew, niepełnoletni Illarion Trusow. Wszyscy trafili na posterunek milicji w pobliskich Borowlanach.
Według Kazakiewicza działacze jak zwykle „stali na straży” pod restauracją. On sam próbował wejść na terytorium obiektu, aby rozdać swoje ulotki wyborcze.
Ale działacze nie zostali wpuszczeni.
Pojawili się natomiast lokalni milicjanci, a wraz z nimi szary minibus bez znaków identyfikacyjnych.
„Stamtąd wyskoczyli nieznani ludzie, wepchnęli nas wszystkich do tego małego busika. Przez całą drogę od tej restauracji do komisariatu milicji w Borowlanach kopali nas, skakali po nas. Kiedy przyjechaliśmy, myślałem, że Maxim Urbanowicz stracił przytomność – powiedział Kazakiewicz.
Działacze zostali spisani i odpowiedzą przed sądem za chuligaństwo nieposłuszeństwo wobec funkcjonariuszy milicji.
Za czasów II RP na terytorium dzisiejszej zachodniej i centralnej Białorusi „Dziady” były powszechnie obchodzone jako Święto Zmarłych, a na wschodzie pamięć przodków czczono 40 dni po Wielkanocy, na tzw. Radunicę.
Od późnych lat 80. „Dziady” obchodzone są jako dzień pamięci ofiar sowieckich egzekucji na Kuropatach i innych miejscach masowej eksterminacji ludności przez nazistów i Sowietów.
Tradycyjne marsze opozycji zwane „Dziadami” organizowane są na Białorusi od 1988, odkąd archeolodzy Zianon Paźniak i Jauhien Szmyhaliou opublikowali na łamach pisma „Litaratura i Mastactwo” artykuł, w którym poinformowali o odnalezionych przez nich na Kuropatach masowych grobach osób represjonowanych przez NKWD w latach 30. i 40. XX w. Wtedy po raz pierwszy Białorusini otwarcie wystąpili przeciwko komunizmowi i przynależności do Związku Radzieckiego.
ba za nn.by.naviny.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!