-Nikt, ani dyrektorzy szpitala, ani ministerstwo zdrowia, ani władze obwodowe albo gubernator, nie poinformowały personelu, że pacjenci byli napromieniowani – powiedział „The Moscow Times” pragnący zachować anonimowość lekarz ze szpitala obwodowego w Archangielsku. – Pracownicy szpitala mieli swoje podejrzenia, ale nikt im nie powiedział, by się chronili.
Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu doszło do tajemniczego wybuchu i pożaru na poligonie doświadczalnym. Pierwotnie władzę skąpo informowały o jego przyczynach oraz o ofiarach. Po paru dniach okazało się, że wybuchł reaktor jądrowy w testowanej rakiecie o napędzie jądrowym.
Jak czytamy w „The Moscow Times”, 8 sierpnia trzech rannych zostało przywiezionych do szpitala około 16.30. Owinięci byli w przezroczyste folie plastikowe. Lekarze od razu zauważyli, że ich stan jest bardzo ciężki. Ale poinformowano ich tylko, że doszło do wybuchu na niedalekim poligonie.
Według oficjalnych informacji, po wybuchu na około pół godziny poziom promieniowania radioaktywnego w okolicy wzrósł trzydziestokrotnie. Rosyjska agencja atomowa Rosatom przyznała po pewnym czasie, że w wyniku wypadku zginęło 5 jej pracowników.
Reakcja Trumpa na wybuch „małego reaktora jądrowego” w Rosji
Wciąż jednak pozostaje wiele pytań, bo władze rosyjskie bardzo skąpo dozują informacje. Na początku były zaprzeczenia, że doszło do kontaminacji radioaktywnej, po 4 dniach pojawiło się oświadczenie, że najbliższa poligonowi wioska Nionoksa została ewakuowana. Potem było kolejne oświadczenie zaprzeczające informacjom, że władze nakazały ewakuację wsi. Postawa władz lokalnych i centralnych spowodowała narastającą panikę wśród mieszkańców, którzy np. wykupili cały zapas jodyny w aptekach.
4 lekarzy ze szpitala w Archangielsku (w tym 2 na kierowniczych stanowiskach) powiedziało „The Moscow Times” (anglojęzyczna gazeta i portal, czytane jednak chętnie także przez wielu Rosjan), że również personel medyczny był zszokowany, zdenerwowany i wściekły, zarówno z powodu wypadku, jak i postępowania władz. Lekarze chcą wyjaśnień z Ministerstwa Zdrowia, dlaczego ranni zostali przewiezieni do publicznego szpitala, a nie wyspecjalizowanego szpitala wojskowego. Zauważono też podwyższoną aktywność służb specjalnych. Np. lekarze, którzy zajmowali się pacjentami, zostali zobowiązani do podpisania zobowiązania w FSB do milczenia w tej sprawie. Lekarze, którzy są źródłem dziennikarzy, nie zajmowali się bezpośrednio pacjentami, ale np. nadzorowali ich pracę, więc mają wiedzę. FSB miało też zabrać całą dokumentację medyczną.
Władze zaoferowały pracownikom szpitala podróż do Moskwy na badania. Około 60 lekarzy i ratowników, którzy brali udział w transportowaniu rannych i opiece nad nimi w placówce, przystało na ofertę. Według nieoficjalnych informacji, u co najmniej jednego lekarza, w tkance mięśniowej, znaleziono ślady radioaktywnego izotopu Cez-137. Po tym, jak dwie grupy odwiedziły Moskwę, resztę lotów władze cofnęły. Władze zapowiedziały, że pozostałe testy będą przeprowadzane w Archangielsku.
Ranni prawdopodobnie 9 sierpnia zostali przewiezieni do Moskwy. Źródło „The Moscow Times” twierdzi, że jeden z trzech pacjentów do Moskwy nie dotarł i zmarł w drodze na lotnisko.
„The Moscow Times” porównuje opowiedziane historie do scen z serialu „Czarnobyl”.
Ministerstwo Zdrowia podało, że u archangielskich lekarzy nie stwierdzono podwyższonego poziomu promieniowania.
Źródła „The Moscow Times” twierdzą też, że do Moskwy z własnej inicjatywy wyjechali lekarze z Archangielska, by dostać wgląd w dokumentację i jak najwięcej dowiedzieć się o sytuacji i ewentualnym dalszym zagrożeniu.
Oprac. MaH, themoscowtimes.com, tvrain.ru
Ilustracja: Pixabay License
1 komentarz
tagore
17 sierpnia 2019 o 22:33Nie bał bym się radioaktywności ,a zabójczej trucizny jaka jest pluton i w mniejszym trochę stopniu uran.