Rozpad koalicji parlamentarnej „Europejska Ukraina” skomentowali już kluczowi politycy ukraińskiej sceny politycznej. Otoczenie prezydenta-elekta Wołodymyra Zełenskiego w komunikacie prasowym nie tylko zauważyło sam fakt opuszczenia koalicji przez jedną z frakcji, ale także ironicznie go podsumowało.
– Dzisiaj jedna z frakcji w Radzie Najwyższej opuściła „koalicję”. Ale jak można opuścić coś, czego nie ma?
Współpracownicy Zełenskiego zwrócili uwagę na to, że faktycznie koalicja po opuszczeniu jej przez partie „Samopomoc”, „Ojcowizna” (Batkiwszczyna) i Partię Radykalną, nie funkcjonowała już od trzech lat. „Dlatego też obecna gra w parlamencie to kolejny dowód na to, że deputowanym obojętni są ludzie, którzy ich wybrali. Ważniejsze dla nich jest przedłużenie spokojnego funkcjonowania [w parlamencie – red.]” – obnażyli taktykę dużej części parlamentarzystów.
– Chcemy jednak przypomnieć, że kraj potrzebuje zmian i głębokich reform. Takie jest oczekiwanie narodu ukraińskiego. A do jego realizacji potrzeba skutecznego parlamentu – podsumowali.
Z kolei Iryna Łucenko, zastępca przewodniczącego frakcji parlamentarnej „Blok Petra Poroszenki”, twierdzi że Zełenski, nie zważając na fakt, że deputowani mają miesiąc na utworzenie nowej koalicji, po swoim zaprzysiężeniu i tak może rozwiązać parlament.
Dodała, że opuszczenie przez frakcję „Front ludowy” koalicji parlamentarnej świadczy o tym, iż jakiekolwiek insynuacje o braku jej funkcjonowania to kłamstwo. „Front ludowy miał prawo opuścić koalicję… To oznacza 30-dniową pauzę, w czasie której należy stworzyć nową koalicję. Czy oznacza to, że prezydent Zełenski może i tak rozwiązać parlament? Tak uważam.” – stwierdziła. Nie powiedziała jednak na jakiej podstawie prawnej miałby to uczynić. Tak czy inaczej, zapewniła, że jej partia gotowa jest zarówno do przewidzianych na jesień wyborów parlamentarnych, jak i przyspieszonych.
Premier Wołodymyr Hrojsman twierdzi zaś, że rozpad koalicji parlamentarnej „Europejska Ukraina” nie jest powodem, aby jego rząd podał się do dymisji. Uważa, że tylko nowa koalicja mogłaby zaproponować inny skład rządu.
– Rząd pracuje i uważam to za w pełni logiczną sytuację, zwłaszcza że kolejne wybory odbędą się za pięć miesięcy. Jeśli koalicja rozpadłyby się na kilka lat przed wyborami, wtedy można byłoby mówić o dymisji rządu – stoicko podsumował całe zamieszanie.
Opr TB, UNIAN
fot. UNIAN
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!