„Bądźmy uczciwi wobec siebie, bez Piłsudskiego i Cudu nad Wisłą bylibyśmy częścią Litbelu” – mówił podczas uroczystego posiedzenia z okazji 25-lecia podpisania Traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy konserwatysta Andrius Kubilius, premier Litwy w latach 1999–2000 i 2008–2012, od 2003 do 2015 przewodniczący Związku Ojczyzny.
Za portalem Radia znad Wilii prezentujemy przemówienie polityka w całości.
„Dzisiaj obchodzimy 25. rocznicę, nie boję się tego słowa, epokowego wydarzenia. Warto jednak podkreślić, że bardzo często zbyt lekceważąco traktujemy tego typu wydarzenia i lenimy się, by poważniej zastanowić się nad nimi.
O podpisanym Traktacie najczęściej mówimy tylko w kontekście spraw, o które kłócimy się od 25 lat. Najczęściej są to kwestie dotyczące mniejszości narodowych. Zwłaszcza dotyczące pisowni nazwisk.
Zresztą nadal nie mogę zrozumieć, dlaczego dotychczas nie zezwalamy na użycie w paszportach liter „w”, „q”, „x”, nawet wówczas kiedy prawdziwa Litwinka wychodzi za młodego Francuza zyskując nazwisko Jaquet (które pisze się następująco J -a-q-u-e-t), a w litewskim paszporcie jest zapisywana Ž-a-k-ė. Chciałbym zapytać co to ma wspólnego z ochroną języka litewskiego? Czy chcielibyśmy, aby nasze córki znalazły się w takiej sytuacji? Być może nadszedł czas, kiedy musimy zapewnić prawo każdego człowieka, zwłaszcza kobiet, do własnego nazwiska.
Chociaż pisownia nazwisk jest bardzo ważna, to wartość historyczna umowy polega na czymś innym. Podpisanie umowy pozwoliło Polakom i Litwinom pokonać historyczne kompleksy psychologiczne.
To wielka zasługa polskiej strony, zwłaszcza ministrów Krzysztofa Jana Skubiszewskiego oraz Andrzeja Mariana Olechowskiego, która zaproponowała podpisania tego typu umów każdemu ze wschodnich sąsiadów. W ten sposób Polska, wychowana na paryskiej „Kulturze” Jerzego Giedroycia pokazała, że jest wstanie wyzbyć się wszelkich historycznych i terytorialnych kompleksów „dużej Polski”.
My Litwini również musieliśmy przezwyciężyć stworzone przez siebie bariery historyczne.
Wydaje mi się, że polska strona łatwiej pozbyła się swych historyczno-psychologicznych kompleksów. Intuicyjnie podejrzewam, że Litwa nadal czeka na swego Giedroycia, aby była w stanie zwrócić bardziej szeroką tożsamość historyczną. Właśnie po to powstała sejmowa Grupa 3 Maja, abyśmy sami mogli to uczynić. Sądzę, że bez takiego podejścia nie da się rozwiązać problemu z literką „w”.
Chciałbym zacytować słowa Traktatu, którym dzisiaj zbyt mało poświęcamy uwagi, chociaż przed 25 laty miały zasadnicze znaczenie:
„Podkreślając, że świadomość dobrych i złych kart z historii naszych państw ma służyć utrwalaniu wzajemnego zrozumienia pomiędzy narodami polskim i litewskim w jednoczącej się demokratycznej Europie, wyrażając żal z powodu konfliktów między obydwoma państwami po zakończeniu I wojny światowej, kiedy po długotrwałej niewoli Polacy i Litwini przystępowali do budowy nowego, niepodległego życia, oraz potępiając używanie przemocy, które się zdarzało w stosunkach wzajemnych obu narodów”.
Oraz koniec w końców zwykła deklaracja, która ma ogromne znaczenie dla XX wieku: „Uroczyście potwierdzając wzajemnie integralność, dziś i w przyszłości, swoich aktualnych terytoriów ze stolicami w Warszawie i w Wilnie, niezależnie od procesu kształtowania się ich granic w przeszłości“.
Dzisiaj te słowa brzmią, jako coś oczywistego. Jednak przed 25 laty takie nie były. Jeszcze raz chciałbym podziękować wszystkim tym, którzy wówczas mieli tyle odwagę do złożenia podpisu pod tymi słowami. Dziękuję kolegom, którzy i obecnie są na sali, że starczyło im odwagi do zagłosowania nad ratyfikacją Traktatu.
Czasami zadaję sobie pytanie: gdybyśmy dzisiaj musieli podpisać taki dokument, czy to przeszłoby bez oporów w obydw stolicach? Nie jestem tego pewien.
Jeśli odpowiedź jest twierdząca, to chciałbym zapytać przede wszystkim nas samych, litewskich braci i sióstr.
Pierwsze pytanie. Przed tygodniem, 19 kwietnia, na przestrzeniach Facebooka znalazłem apel jednego Litwina o upamiętnienie 19 kwietnia 1919 r., kiedy marszałek Piłsudski na białym koniu wkroczył do Wilna i wspólnie z wojskiem wyrzucił bolszewików Kapsukasa z miasta. Nie obchodzimy tej daty, chociaż po 100 latach możemy bez zbędnych emocji zadać pytanie: co by było, gdyby bolszewicy w tamtym okresie na dłużej zostali w Wilnie?
Musimy zadać też inne pytanie: czy w sierpniu 2020 r. będziemy w stanie świętować 100 rocznicę Cudu nad Wisłą, kiedy ten sam Piłsudski rozgromił Tuchaczewskiego i Budionego pod Warszawą, ratując nie tylko Polskę, ale również Litwę przed długoletnią okupacją bolszewicką. Jeśli będziemy w stanie to uczynić, to później będziemy mogli świętować zwycięstwa pod Giedrojciami i Szyrwintami, kiedy nasze młode wojsko zatrzymało ofensywę gen. Żeligowskiego. Jednak bądźmy uczciwi wobec siebie, bez Piłsudskiego i Cudu nad Wisłą bylibyśmy częścią Litbelu.
Przed 25 latami apelowaliśmy o wzajemne zrozumienia, rozumiejąc, że w historii było różnie: „Podkreślając, że świadomość dobrych i złych kart z historii naszych państw ma służyć utrwalaniu wzajemnego zrozumienia pomiędzy narodami polskim i litewskim w jednoczącej się demokratycznej Europie“.
Dzisiaj nadal apeluję o wzajemne zrozumienie, nie patrząc na zaszłości historyczne między nami lub naszymi sąsiadami. Mam na myśli również relacje Polski z Ukrainą. Bo w umowie jest jeszcze jeden ważny moment:
„Dążąc do wniesienia swego wkładu do procesu integracji Europy i świadome wspólnoty ich interesów oraz swojej współodpowiedzialności za pokój, bezpieczeństwo, porozumienie i współpracę w demokratycznej, wolnej i szanującej prawa człowieka Europie. Doceniając znaczenie stosunków polsko-litewskich dla całokształtu współpracy w Europie Środkowej, regionie bałtyckim i na całym kontynencie europejskim oraz deklarując wolę współdziałania na płaszczyźnie dwustronnej, jak i w ramach organizacji i instytucji międzynarodowych, jak również w celu rozwoju wszechstronnej współpracy w regionie bałtyckim“.
Już wtedy oba kraje wzięły na siebie odpowiedzialność za proces integracyjny państw Europy rozumiejąc znaczenie naszych relacji dla Europy Środkowej i całego kontynentu europejskiego.
Co znaczą te słowa dzisiaj?
Przedwczoraj wróciłem z Kijowa, gdzie miałem okazję pogratulować Ukrainie prawdziwych demokratycznych wyborów. Miałem też możliwość złożyć życzenia drużynie Zełeńskiego i podziękować ekipie Poroszenki.
Będąc w Kijowie jeszcze raz zrozumiałem, że Polska i Litwa muszą podpisać kolejną umowę. Co najmniej w myślach. Myśl umowy jest prosta, że Litwa i Polska nie spoczną dopóty Ukraina nie osiągnie szczęścia europejskiego!
I o tym powinna wiedzieć cała Europa. Od południa do północy. Zwłaszcza Niemcy i Francja. Bo od Ukrainy może zależeć powodzenie przyszłej transformacji ustrojowej w Rosji. Polska będzie przewodniczyć UE w 2025 r., Litwa w 2027. Musimy uzgodnić, że kwestia europejskiej integralności Ukrainy będzie sprawą priorytetową. Trzeba będzie do proukraińskiego sojuszu dołączyć Szwecję, Francję i Niemcy, którzy będą przewodniczyć przed nami.
Czy jesteśmy w stanie to zrobić? Przed 25 laty zobowiązaliśmy się do tego.
W następnym tygodniu będziemy obchodzili święto 3 Maja. Większość z was na tej sali otrzymało zaproszenia na obchody. W tym roku chcemy świętować nie tylko powstanie pierwszej pisanej konstytucji w Europie, ale przede wszystkim przypomnieć historyczną jedność.
Historyczną jedność narodów, które zamieszkiwały te tereny. Litwinów, Polaków, Żydów, Ukraińców, Białorusinów, Rusinów, Tatarów i Karaimów łączyło nie tylko wspólne państwo, ale również hasło: „Za naszą i waszą wolność”. Ta jedność była ważna w przeszłości, ale tak samo ważna jest w przyszłości.
Pokazując tę jedność chcemy wprowadzić nową litewską i wileńską tradycję.
W czwartek i piątek odbędą się seminaria naukowe w pałacu prezydenckim i w Sejmie. W piątek będę świętował w kościele Św. Katarzyny przy pomniku Stanisława Moniuszki wspólnie z Tomasem Venclovą i innymi liderami tej historycznej jedności. W sobotę organizujemy wycieczki po żydowskim, polskim, ukraińskim i tatarskim Wilnie. Organizujemy też rajd rowerowy po okolicach Wilna.
Będę świętował.
Bo łatwa droga nie jest naszą drogą.
Podobnie jak nasza „jedność historyczna” nie jest czymś łatwym. Tak było przed wiekami, przed 25 laty i tak będzie w następnych stuleciach.
Taka jedność potrzebuje świąt i notorycznej pracy.
Kresy24.pl za zw.lt
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!