Kazachstanem wstrząsnęła tragedia, do jakiej doszło w stolicy w poniedziałek nad ranem. Spłonął mały dom (30 metrów kwadratowych) z pięciorgiem dzieci. Najmłodsze miało 3 miesiące, najstarsze 13 lat.
Wiadomo, że ogień pojawił się i szybko rozprzestrzenił, gdy rodzice dzieci byli w pracy. Świadkowie, na których powołuje się Radio Wolna Europa/Radio Swoboda mówią, że ogień został ugaszony godzinę po tym, jak wezwano straż pożarną. Wszystkie okoliczności bada prokuratura.
Na dzisiejszych uroczystościach pogrzebowych pod przewodnictwem miejscowego imama, koło ruin spalonego domu, pojawiły się setki ludzi, zwłaszcza krewni i sąsiedzi. Niektórzy żałobnicy wyrażali głośno dezaprobatę z powodu tego, że nie pojawił się żaden przedstawiciele centralnych ani lokalnych władz. A trzeba pamiętać, że Kazachstan to kraj rządzony dyktatorsko i takie głośne krytykowanie władz wymaga odwagi.
Tragedia zwróciła uwagę na to, że wciąż wielu Kazachów (także w nowej stolicy, którą tak chętnie chwalą się władze kraju), wciąż żyje w biedzie, bez żadnego realnego wsparcia ze strony państwa. Także jeśli chodzi np. o zapewnienie przestrzegania przepisów przeciwpożarowych. A rodzina, którą dotknęła tragedia, to nie rodzina patologiczna – ojciec pracuje jako mechanik samochodowy, a matka w fabryce produkującej karty płatnicze. I mimo, że oboje rodzice pracują, to i tak ich żyli w bardzo ciężkich warunkach.
W noworocznym przemówieniu prezydent Kazachstanu Nursułtan Nazarbajew powiedział, że w ciągu prawie 30 lat jego prezydentury (i jednocześnie niepodległości Kazachstanu) stworzono warunki dla wszystkich obywateli, by żyli godnie.
Oprac. MaH, rferl.org
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!