Prezydent Andrzej Duda wręczył Akt Nadania Obywatelstwa Rzeczypospolitej Polskiej Franciszkowi Jakowczykowi, żołnierzowi AK, który spędził ponad 20 lat w sowieckich łagrach. Uroczystość odbyła się w Dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu – poinformowała Kancelaria Prezydenta.
– Ten dokument nie jest, w gruncie rzeczy, nadaniem obywatelstwa jest potwierdzeniem tego, co zawsze było, tego o czym Pan zawsze był przekonany, i co zawsze miał Pan w swoim sercu z domu, z Polski, w której się Pan urodził na polskiej ziemi i w polskiej rodzinie inteligenckiej. To, co wpajał panu w dzieciństwie tata, który był legionistą marszałka Piłsudskiego i mama nauczycielka historii – podkreślał Andrzej Duda. Prezydent przypomniał, że lata młodości Jakowczyk spędził w niewoli, w sowieckich łagrach, z powodu swej niezłomności. – W tym roku skończył Pan 90 lat. Ta tułaczka wojenna tym symbolicznym gestem dziś się dla Pana kończy. Ogromnie się z tego cieszę – powiedział Andrzej Duda, któremu towarzyszyła m.in. Małżonka Agata Kornhauser-Duda.
– Dziękuję Panu Prezydentowi i jego Małżonce. Pan Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej bardzo dużo robi dla żołnierzy Armii Krajowej, którzy cierpieli i ginęli z rąk faszystów i komunistów. Ja jestem tego przykładem, dwa razy byłem skazywany na karę śmierci zamienianą potem na więzienie – powiedział wzruszony Franciszek Jakowczyk.
Franciszek Jakowczyk urodził się w 1928 roku w Samołowiczach obok Pacewicz (gmina Piaski, powiat Wołkowysk) w rodzinie inteligenckiej. Jego ojciec Włodzimierz był wojskowym i w czasach I Wojny Światowej służył w Legionach Piłsudskiego. Matka Anna pracowała jako nauczyciel historii w szkole wiejskiej. Tragicznym dla rodziny Jakowczyków okazał się 1939 rok. Samołowicze zostały okupowane przez wojska radzieckie. W 1941 roku do wsi i okolic po Sowietach przyszli nowi okupanci – Niemcy.
Franciszek Jakowczyk wstąpił do AK i otrzymał pseudonim „Karny”. Uczestniczył w różnych operacjach. Podczas jednej z nich w 1948 roku został aresztowany i skazany na 25 lat łagrów. Na początku lat pięćdziesiątych Jakowczykowi udało się zbiec. Ale znów został złapany i znów wyrok – śmierć, zmieniony na 25 lat pozbawienia wolności, z których 15 lat spędził w więzieniu. Wyszedł na wolność w 1969 roku. Wnioskował o amnestię w ramach podpisanej umowy między ZSRR i Polską o repatriacji, ale otrzymał z Moskwy odpowiedź, że: „Nie podlega repatriacji ze względu na ciężką zbrodnię przeciwko narodowi ZSRR”.
Po wyjściu z łagru szukał miejsca gdzie zamieszkać, bo do Polski go nie wpuszczano. Pojechał tam, gdzie „Polska była niedaleko” – do Dowbysza koło Żytomierza, gdzie wówczas mieszkało duże skupisko Polaków. Założył tam rodzinę, znalazł pracę, prowadził gospodarstwo.
Więcej tutaj.
Oprac. MaH za: prezydent.pl
fot. Jakub Szymczuk, prezydent.pl
2 komentarzy
K
28 października 2018 o 23:49Chyba nie nadanie, a zwrócenie obywatelstwa. Nigdy go przecież nie oddał, a siłą mu je odebrano.
Tomek
28 października 2018 o 23:53To, że żołnierz Armii Krajowej musiał czekać na polskie obywatelstwo, jest skandalem. Ilu osobom nie mającym nic wspólnego z Polską rozdaje się polskie paszporty? Polacy z Kresów, a już na pewno ci, którzy urodzili się w Polsce przedwojennej, powinni dostać obywatelstwo polskie automatycznie. I proszę mi nie pitolić, że to skomplikowane, że trzeba coś tutaj jakoś szczególnie badać.