4 września Franciszek Brzezicki, jeden z najstarszych Polaków z Żytomierza, świętował jubileusz 90-lecia urodzin. Już jako kilkunastoletni chłopiec gorliwie bronił wiary katolickiej przed komunistami, którzy po przewrocie bolszewickim opanowali Żytomierz.
Kiedy do miasta wkroczył niemiecki okupant, Brzezicki włączył się do walki. Ma też za sobą „9 kręgów piekła” w nazistowskich i sowieckich łagrach. laka stały się materiałem dla setek artykułów w ukraińskiej i polskiej prasie, filmów dokumentalnych oraz książek o Majdanku. Mimo wielu cierpień i trudów, jakie przeszedł, zachował człowieczeństwo, bo całe życie niósł w sercu miłość do Boga i wszystkie swoje prośby kierował do Matki Przenajświętszej.
Po latach odsiadki w łagrach jako „wróg narodu”, prawie 40-latek, wrócił do rodzinnego Żytomierza, gdzie odnalazł swoją miłość. Z małżonką doczekali się dzieci i wnuków, a sam Franciszek Brzezicki nareszcie zaznał uznania. Nowe władze oddały mu szacunek za wkład w walkę z nazistami, za walkę o wolność wyznania i poglądów. Czego można życzyć Franciszkowi Brzezickiemu w 90. rocznicę urodzin? Długich lat życia? Szczęścia i zdrowia? Tego też, oczywiście. Ale najbardziej będzie go cieszyło życzenie kontynuowania tego, o co walczył od lat młodzieńczych do dziś – o odbudowę kościołów katolickich na Żytomierszczyźnie i zachowanie pamięci o straszliwych zbrodniach reżimu komunistycznego i nazistów.
Za tę walkę my, nowe pokolenie Polaków Ukrainy, serdecznie, Panie Franciszku, dziękujemy… Redakcja Niezwykły życiorys Franciszka Brzezickiego sprawia, że wciąż znajduje się on w centrum uwagi ukraińskich i polskich dziennikarzy oraz historyków. Jako młody chłopak był świadkiem aresztowania ojca i matki, których NKWD zabrało w drugiej połowie lat 30. XX wieku tylko dlatego, że byli Polakami. Widział, jak Niemcy w 1941 roku błyskawicznie przepędzili „niezwyciężoną” Armię Czerwoną z Wołynia. Prawdziwe oblicze pokazali natychmiast, tworząc getto dla Żydów i wywożąc młodzież na roboty przymusowe do III Rzeszy. Brzezicki od razu zaangażował się w ruch partyzancki − stworzył własny oddział w Żytomierzu, składający się z młodych Polaków.
Na początku zbierali broń i amunicję, potem nawiązali współpracę z sowiecka grupą dywersyjną i stali się regularnym oddziałem antyfaszystowskiego podziemia. Młody Franciszek marzył, by przedostać się do Polski i wstąpić w szeregi AK. Niestety, jeden z sowieckich spadochroniarzy, który został przysłany do Żytomierza, by stworzyć siatkę konspiracyjną, okazał się zdrajcą i wydał wszystkich, którzy zbierali się na tajnych spotkaniach w centrum miasta. Od końca 1943 roku życie Franciszka Brzezickiego potoczyło się inaczej.
Żytomierskie więzienie gestapo, Majdanek, Gross-Rosen, Leitmeritz, więzienie sowieckie, łagry w okolicach Omska… Wspomnienia Polaka stały się materiałem dla setek artykułów w ukraińskiej i polskiej prasie, filmów dokumentalnych oraz książek o Majdanku. Mimo wielu cierpień i trudów, jakie przeszedł, zachował człowieczeństwo, bo całe życie niósł w sercu miłość do Boga i wszystkie swoje prośby kierował do Matki Przenajświętszej. Po latach odsiadki w łagrach jako „wróg narodu”, prawie 40-latek, wrócił do rodzinnego Żytomierza, gdzie odnalazł swoją miłość.
Z małżonką doczekali się dzieci i wnuków, a sam Franciszek Brzezicki nareszcie zaznał uznania. Nowe władze oddały mu szacunek za wkład w walkę z nazistami, za walkę o wolność wyznania i poglądów. Czego można życzyć Franciszkowi Brzezickiemu w 90. rocznicę urodzin? Długich lat życia? Szczęścia i zdrowia? Tego też, oczywiście. Ale najbardziej będzie go cieszyło życzenie kontynuowania tego, o co walczył od lat młodzieńczych do dziś – o odbudowę kościołów katolickich na Żytomierszczyźnie i zachowanie pamięci o straszliwych zbrodniach reżimu komunistycznego i nazistów. Za tę walkę my, nowe pokolenie Polaków Ukrainy, serdecznie, Panie Franciszku, dziękujemy…
Redakcja Słowa Polskiego/ Wrzesień 2014 nr 9 (26)
6 komentarzy
radek
13 listopada 2014 o 11:57Ale nic nie napisano dlaczego ten pan przyczepil sobie wstazke sw. Jerzego.
Wałoszka
11 grudnia 2014 o 07:25Panie Radku, ta nieszczęsna wstążka została zbezczeszczona dopiero w ciągu ostatniego roku, no niechaj z ogonkiem, zależnie od terenu, a przedtem była na terenach postsovieckich po prostu jednym z symboli zwycięstwa nad faszystowskimi Niemcami. Artykuł jest przedrukiem z wrześniowego numeru „Słowa Polskiego”, więc przygotowywany był już wcześniej, zdjęcie na pewno pochodzi z jakiejś wcześniejszej okazji a i wstążka wygląda na sfatygowaną… Właśnie w tym sensie jest (i była od lat) używana przez właściciela. Symbole zmieniają swoje znaczenia, jedne z narzędzia haniebnej śmierci stają się świetością, inne z odwiecznych znaków magicznych przekształcają się w godło ludobójstwa i zbrodni. Sic transit gloria mundi! Oby Gloria Dei nigdy nie opuszczała naszych dusz.
obrzydliwy
1 kwietnia 2015 o 00:32W te brednie nikt nawet nawalony, jak świnia by nie uwierzył.
Łukasz
16 maja 2015 o 22:05CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!!!
Barnaba
14 lipca 2015 o 09:40Ale wstążka jest symbolem sowieckiej chwały od lat. Ja bym czegoś takiego nie założył z własnej inicjatywy… To jest być może zsowieticusowany człowiek -z jednej strony przesiedział kupę lat z przyczyny Sowietów a z drugiej wiadomo- ta wstążka..
prawy
1 sierpnia 2017 o 12:57” potem nawiązali współpracę z sowiecka grupą dywersyjną i stali się regularnym oddziałem antyfaszystowskiego podziemia”
Potrafi czytać ze zrozumieniem?