Na Białorusi zatrudnionych jest 10 tys. propagandzistów ds. ideologii państwowej – taką ich liczbę podała państwowa telewizja STW przy okazji kolejnego kilkusetosobowego spędu ideologów w Mińsku.
Przypomnijmy, że wdrożona 15 lat temu przez prezydenta Łukaszenkę tzw. „ideologia państwowa” to w największym skrócie dawna ideologia sowiecka tylko z tym, że Łukaszenka występuje w roli głównej. Z realną rzeczywistością nie ma to, oczywiście, nic wspólnego.
Zgodnie z zarządzeniem prezydenta, ideolog musi być w każdej szkole, na każdej uczelni, w wojsku, w każdym kołchozie i zakładzie pracy, nie tylko państwowym, ale i prywatnym jeśli zatrudnia więcej niż kilku pracowników. Utrzymywać takiego darmozjada musi, oczywiście, pracodawca na własny koszt.
Dociekliwi dziennikarze niezależni znaleźli na białoruskiej giełdzie pracy oferty dla ideologów państwowych. Oferowana płaca – do 7 mln białoruskich rubli, czyli po obecnym kursie jakieś 460 USD miesięcznie – znacznie więcej niż wynosi realna średnia krajowa. Z robienia ludziom wody z mózgu można więc na Białorusi całkiem spokojnie żyć, zamiast ciężko tyrać gdzieś w fabryce.
Warto też podliczyć ile kosztuje statystycznego białoruskiego pracownika utrzymanie tej bandy państwowych szkodników przyjmując, że na Białorusi zatrudnionych jest 4 mln osób (2 mln pracuje na czarno za granicą, więc na ideologów nie płaci, ani nie korzysta z ich „usług”).
Na same płace 10 tys. ideologów potrzeba miesięcznie 4,6 mln USD. Zapewne drugie tyle na ich komputery, drukarki, wydawane masowo książki i broszury, billboardy, biurka, delegacje służbowe i różne inne akcesoria niezbędne zapewne w pracy ideologa. Plus koszty samochodów służbowych różnych wyższych rangą aparatczyków, benzyny, utrzymania pomieszczeń i biur, itp.
Przy poziomie białoruskiej gospodarności spokojnie wyniesie to razem około 10 mln USD miesięcznie. To oznacza, że każdy zatrudniony Białorusin musi miesięcznie wypracować 2,5 USD na utrzymanie ideologów, którzy sami przecież niczego nie wytwarzają. Przez 15 lat oficjalnego wdrażania ideologii nazbierało się tego jakieś 1,8 mld USD.
Należałoby do tego dodać całą „nie-ideologiczną” administrację deficytowych kołchozów i zakładów państwowych, biurokratycznie rozrośnięty aparat wszystkich szczebli władz oraz tłum deputowanych centralnych i lokalnych, którzy o niczym nie decydują, ale jeść muszą.
Plus oczywiście wojsko i tabuny propagandzistów w mediach. Nie podejmujemy się tego obliczać, ale cyfra robi zapewne wrażenie. Polecamy to wyliczenie szczególnej uwadze polityków Unii Europejskiej oraz ekspertów Banku Światowego i MFW, którzy od pewnego czasu znowu pałają żądzą udzielania Łukaszence kredytów. Naprawdę chcecie za to płacić?
Kresy24.pl
1 komentarz
PutlerMongoł
18 czerwca 2015 o 23:00Mamy XXI wiek, a od granic Polski na wschód ludzie żyją nadal w epoce homosowietikusa. Zgroza ! 🙁