Od 31 maja, czyli od rozpoczęcia akcji protestacyjnych przed restauracją “Pojedziemy, pojemy”, przylegającą do podmińskiego uroczyska Kuropaty, jej uczestnicy spędzili w aresztach 115 dni, poinformował dziś na konferencji prasowej jeden z koordynatorów akcji Dzianis Iwaszyn.
“W ciągu tych 130 dni obrony aktywiści i uczestnicy doświadczali prześladowań. W więzieniach i aresztach (oczekując na wyrok sądu) odsiedzieli w sumie 115 dni, a łączna suma grzywien na nich nałożona wynosi około 20 tysięcy rubli (równowartość ok. 10 tys. dolarów). Są to bardzo istotne czynniki finansowe i inne, które wskazują, że ta sprawa ma dla naszego państwa podtekst polityczny. Niestety, władze nie zdały egzaminu w tej sprawie, nie odegrały roli rozjemcy, który mógłby uregulować to zgodnie z prawem, jest na odwrót”, cytuje słowa Iwaszyna niezależna agencja BelaPAN..
Działacz zaprezentował bazę odwiedzających restaurację, jej pracowników i personelu pomocniczego, dostawców i zakładów świadczących na jej rzecz usługi. Jak powiedział, korzystał wyłącznie z otwartych źródeł informacji.
“Samochody wszystkich osób wjeżdżających do restauracji są rejestrowane, a informacje o nich są wprowadzane do bazy danych” – wyjaśnił Iwaszyn. – Aktywiści monitorują to, co dzieje się wokół uroczyska od początku czerwca. Jak dotąd baza danych zawiera ponad 600 rekordów. Około 400 z nich należy do klientów, każdego dnia do restauracji wjeżdża średnio nie więcej niż dziewięć samochodów. Wśród odwiedzających są zarówno obywatele Białorusi, jak i obcokrajowcy”.
Iwaszyn podkreślił, że zgromadzonych danych osobowych nie ujawnia z racji obowiązującego prawa, które przewiduje za to odpowiedzialność karną. Dlatego aktywiści nie będą na razie umieszczać informacji w domenie publicznej, nie wykluczają takiej możliwości, jeśli osoby oznaczone jako odwiedzający “nie przemyślą swojego zachowania” – dodał.
Polityk Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji Paweł Seweryniec poinformował, że obrońcy Kuropat zostaną pod restauracją “Pojedziemy, pojemy” przynajmniej do Dziadów (święto obchodzone na Białorusi 2 listopada – dzień pamięci o przodkach- red.).
Podmińskie Kuropaty to miejsce męczeństwa nawet ćwierci miliona Białorusinów, Polaków i Żydów. Dodajmy, że spoczywają tam ofiary „operacji polskiej” NKWD i Polacy z zajętych przez sowietów przedwojennych Kresów, zabici po roku 1940. Być może na Kuropatach należy szukać szczątków 3 872 polskich oficerów z tzw. Białoruskiej Listy Katyńskiej. Ale nie dowiemy się tego tak długo, jak długo u sterów władzy w Mińsku stoi podporządkowany Kremlowi Aleksander Łukaszenka, który nie godzi się na przeprowadzenie tam prac poszukiwawczych
. Ani na Kuropatach, ani w Trościeńcu, ani w innych miejscach pod Mińskiem, wskazywanych przez białoruskich historyków jako miejsca, gdzie również należy przeprowadzić ekshumacje w celu ustalenia, czy nie spoczywają tam ofiary stalinowskich represji.
Pod koniec maja na terenie przylegającym do miejsca kaźni otwarto lokal rozrywkowy. Środowiska opozycyjne apelują do władz o zamkniecie lub zmianę charakteru lokalu. Ich zdaniem profanowana jest pamięć pomordowanych tam niewinnych ofiar represji stalinowskich.
Kresy24.pl
Dodaj komentarz