Przyszły rok będzie rokiem wyborczym. Na Litwie odbędą się wybory samorządowe, prezydenckie i do Parlamentu Europejskiego. Litewska scena polityczna po skandalu MG Balticu leży w ruinach, potęga AWPL-ZPL-ZChR po „Mackiewiczgate” zachwiała się, Dalia Grybauskaitė nie może kandydować po raz trzeci, więc dziś nie sposób przewidzieć jaki będzie wynik tych kampanii, pisze w felietonie dla portalu Radia znad Wilii Aleksander Radczenko.
Dwóch rzeczy jestem jednak pewien — podczas tych kampanii wyborczych wszystkie partie ogólnokrajowe będą kokietowały mniejszości narodowe, jednak żaden z „medialnych” (pisownia imion i nazwisk, dwujęzyczne tablice) problemów nie zostanie rozwiązany przed objęciem urzędu prezydenckiego przez nową głowę państwa. Koniec roku jest jednak tradycyjnie nie tylko dobrym momentem, żeby wybiegać myślami w przyszłość, ale i żeby tradycyjnie spojrzeć na osiągnięcia i klęski mijających dwunastu miesięcy. Przedstawiam więc po raz kolejny absolutnie subiektywną listę dziesięciu wydarzeń, dobrych i złych, które najbardziej rzutowały w mijającym roku na stosunki polsko-litewskie i życie Polaków na Litwie.
Polsko-litewskie „love story”. Gdyby ktoś powiedział mi rok temu, że rozpoczęta we wrześniu 2017 roku nieśmiała odwilż polsko-litewska, tak szybko przerodzi się w polsko-litewską „love story” — nie uwierzyłbym. Tymczasem w mijającym roku wydarzenia szalenie przyśpieszyły. W lutym na obchody stulecia litewskiej niepodległości zawitał do Wilna prezydent Andrzej Duda, padły słowa o tym, że te problemy, które nie są zbyt wygórowane, powinny być rozwiązywane na drodze dialogu, a litewscy Polacy są winni Litwie lojalność. W marcu — premier Mateusz Morawiecki, we wrześniu premier Saulius Skvernelis dostał w Krynicy nagrodę Człowieka Roku. W międzyczasie odbyły się w Wilnie i Warszawie niezliczone wizyty ministrów, posłów i senatorów. Padło wiele niezwykle ważnych deklaracji. Konkretów było mniej, ale jednak ci, co twierdzą, że polsko-litewskie ocieplenie nie daje żadnych efektów, są w błędzie: rozwiązano spór Orlenu Lietuva z litewskimi kolejami państwowymi, ruszyła odbudowa torów do Rengė, ruszyły projekty energetyczne i infrastrukturalne, polskie gimnazja w Wilnie uzyskały akredytację, w maju br. rozpoczęła się retransmisja na Wileńszczyźnie czterech dodatkowych polskich kanałów telewizyjnych, odrodziła działalność polsko-litewska komisja ds. oświaty… Jednak — o czym pisałem wielokrotnie — obecna odwilż ma bardzo kruche podstawy. Rzeczywistym papierkiem lakmusowym zmian w stosunkach polsko-litewskich będą volen nolens kwestie Ustawy o pisowni imion i nazwisk oraz Ustawy o mniejszościach narodowych. Tylko przyjęcie tych symbolicznych ustaw oraz nie uchwalanie ustaw uderzających w polską oświatę na Litwie (a i takie próby w tym roku niestety były) pozwoli na prawdziwe przewrócenie strony i przywrócenie polsko-litewskiego strategicznego partnerstwa.
Mackiewiczgate. To że Michał Mackiewicz został wybrany na prezesa ZPL po raz szósty chyba nikogo nie zaskoczyło. Wybory były jawne, alternatywnym kandydatom nawet nie dano się zarejestrować, większość na zjeździe posiadał wileński rejonowy oddział ZPL, kontrolowany przez Waldemara Tomaszewskiego. Na takim zjeździe w „najlepszych” tradycjach ZSRS i PRL szczytem frondy okazało się… wstrzymanie się kilku delegatów od głosu (aż się prosi analogia z zachowaniem się Stanisława Stommy, który w lutym 1976 jako jedyny poseł nie poparł zmian w Konstytucji PRL, które dotyczyły kierowniczej roli PZPR oraz sojuszu z ZSRR, wstrzymując się wówczas od głosu; tylko że Stomma wtedy to musiał rzeczywiście mieć sporo odwagi, a delegatom ZPL po prostu zabrakło przysłowiowych jaj). To co zaskoczyło, że Mackiewicz został wybrany pomimo tego, iż prokuratura w Warszawie postawiła mu ciężkie zarzuty defraudacji dotacji z Polski oraz fałszowania dokumentacji finansowej (127 tys. złotych wyprowadzono nielegalnie nie wiadomo gdzie). Sprawa, którą można było wyjaśnić w try miga, stała się skandalem niewyobrażalnych rozmiarów, a „niezamieszana w żadne skandale” AWPL-ZChR-ZPL stając wbrew faktom w obronie swojego prominentnego, ale skompromitowanego działacza — pogrążyła się w skandalach.
czytaj dalej…
2 komentarzy
tagore
20 grudnia 2018 o 09:17Brak zwrotu Polakom ziemi to taka nieistotna sprawa dla chłopca Okińczyca.
Alexander
20 grudnia 2018 o 14:03W całości jest to tzw. urzędowy optymizm plus „pobożne życzenia” Pana Radczenki. Tak naprawdę w żadnej istotnej dla Polaków sprawie nie drgnęło ani na milimetr. No, ale wspólne koncerty polsko-litewskie to dla dla takich osób jak Pan Radczenko istny przewrót kopernikański.
W gruncie rzeczy nadal słychać starą śpiewkę na fałszywą nutę niby to pojednania z Litwinami, a tak naprawdę ostatecznego i bezwarunkowego roztopienia się resztek żywiołu polskiego w litewskim bajorze.