Władze w Kijowie nie są w stanie wygrać wojny w Donbasie. W radykalnym „pokoleniu Majdanu” narasta kolejny bunt – alarmuje były kapitan wojskowego wywiadu ukraińskiego Aleksej Arestowicz w rozmowie z Euroradiem.
– Obiecane przez nowego prezydenta Petra Poroszenkę zakończenie wojny do końca tygodnia to bzdura. Albo prezydent nie wie o czym mówi i liczy tylko na to, że dogada się z Putinem, albo mówi to, co Zachód chciałby usłyszeć. Nie da się tego zrealizować – ocenia ekspert wywiadu.
– Z Putinem nie dogadamy się. On doskonale wie, że w obecnej sytuacji możliwe są już tylko dwa warianty: albo on w Kijowie, albo Majdan w Moskwie. Jeśli w ogóle pójdzie na jakieś rozmowy to w zamian za uznanie aneksji Krymu, oddanie naszych gazociągów i przemysłu jądrowego.
Ale jeśli Poroszenko zrobi choć mały krok w tym kierunku zostanie zmieciony przez kolejny Majdan w ciągu jednego dnia. Doszliśmy więc do momentu, w którym ktoś kogoś musi wykończyć: albo Putin nas albo my jego – przyznaje Arestowicz.
– Tymczasem w ogóle nie kontrolujemy Obwodu Ługańskiego, mamy tam tylko osamotnioną brygadę czołgów i kilka pomniejszych jednostek MSW.
Granica na wschodzie praktycznie nie istnieje – z Rosji masowo przerzucane są dla separatystów wyrzutnie rakiet, działa, a ostatnio nawet czołgi. Nieprzypadkowo zaczęli obecnie werbować specjalistów od broni pancernej oraz – co ciekawe – pilotów i techników lotniczych. Myślę, że w najbliższym czasie na ich wyposażeniu pojawią się samoloty – przewiduje ekspert.
– Wczoraj po raz pierwszy pod Kramatorskiem separatyści łupili do nas z regularnej artylerii, mają też coraz więcej nowoczesnych wyrzutni rakiet „Wierzba”, którymi nie dysponuje jeszcze nawet spora część armii rosyjskiej. Nie ma mowy o szybkim zakończeniu walk. Co gorsza, rośnie napięcie w Odessie, w regionie ujścia Dunaju, w Obwodzie Chersońskim i Nikołajewskim – przyznaje Arestowicz.
Jego zdaniem, ukraińska armia ma możliwości zduszenia rebelii, ale nie ma rozkazów z Kijowa. Lokalni dowódcy domagają się pozwolenia na przejście do ofensywy, ale słyszą w odpowiedzi jedynie: „czekać na rozkaz, musimy się zastanowić”.
– Nasz wywiad od dawna ma ponamierzane GPS-em wszystkie pozycje separatystów, wiemy dokładnie gdzie przebywają i co robią ich dowódcy. I co? I nic. Snajperzy nie mają rozkazu aby likwidować – ujawnia ekspert.
Według niego, należy natychmiast powołać 30 tys. rezerwistów i odciąć granicę z Rosją. – Plan tej operacji leżał w biurku u szefa parlamentu Turczynowa, a obecnie leży u Poroszenki. Ale on go nie podpisze – przewiduje Arestowicz.
Czemu tak się dzieje? Bo w dowództwie armii i w Służbie Bezpieczeństwa Ukrainy nadal pełno jest rosyjskich agentów, pomijając już tych, którzy w ogóle nie chcą walczyć tylko negocjować z Putinem.
Nasz batalion „Azow” alarmował, że od kilku dni separatyści fortyfikują Snieżnoje. Mieliśmy przygotowaną operację uderzenia na nich od tyłu siłami batalionu miejscowej ukraińskiej samoobrony. I co się okazało? Ktoś przekazał terrorystom listę naszych ludzi. Zostali zabici, a część uwięziono – ujawnia oficer wywiadu.
– Z kolei Poroszenko wchodzi w buty starej, niekompetentnej nomenklatury, tylko w zmodernizowanej formie. I popełnia błąd za błędem: zaprosił oligarchę Achmetowa na bal po inaugarcji, choć wiadomo, że ten zaopatruje separatystów, wcześniej Poroszenko odrzucił zaproszenie przyjścia na Majdan i złożył wspomnianą obietnicę bez pokrycia w sprawie końca wojny – ocenia ekspert wywiadu.
– Aktywiści z Majdanu to widzą i są coraz bardziej niezadowoleni. Jeśli Poroszenko będzie dalej otaczał się starą nomenklaturą i odetnie młodym drogę do władzy, to nie przetrwa nawet pół roku. Najpóźniej w październiku będzie „trzeci Majdan”.
I jeśli 30 tysięcy berkutowców nie dało rady uchronić Janukowycza, to nikt nie obroni Poroszenki przed majdanowcami, którzy nie tylko są obecnie uzbrojeni po zęby, ale mają już doświadczenie bojowe – twierdzi analityk.
Kresy24.pl / Euroradio, udf.by
6 komentarzy
Karolson
11 czerwca 2014 o 19:21Majdanowscy chca do Polski i Litwy.Trzeba wszystko zrobic, zeby im w tym pomoc .Nie mozna isc na uklady z Rosja.Oni to wiedza.Dopoki ostatni separatysta nie zginie lub nie oposci Ziemi Ukrainskiej to nie bedzie spokoju.Oni dalej beda jatrzyc na wschodzie.
Bazyl
11 czerwca 2014 o 21:37chyba że żartujesz
Robert
11 czerwca 2014 o 22:59A niby dlaczego to „separatysci” mieli by ginąć lub opuszczać „ziemię ukraińską”. Ci tzw. separatyści to większość ludności na tych terenach i to oni są tam u siebie. Nikt tam (w Donbasie) nie mówi po ukraińsku i nigdy nie mówił. Południowa część obecnego państwa ukraińskiego to tereny które Rosja odebrała Turkom i Tatarom w XVIII w. Były wtedy prawie bezludne. Od chwili rosyjskiego podboju, czyli od ponad 200 lat zasiedlali te tereny Rosjanie a nie Ukraińcy. Swoją drogą, jest to ciekawe, jak łatwo się mówi (i pisze) że ktoś ma opuścić swój dom i strony rodzinne bo jakieś państwo uważa ten teren za swoje ziemie. Czyli ważniejsza jest władza nawet uzurpatorska, niż ludzie i ich wola. Jakie to demokratyczne, nieprawdaż;). Szkoda że przed II wojną światową władze II RP nie wpadły na taki pomysł. Po prostu zadeklarować że ukraińscy separatyści z OUN i ich zwolennicy mają opuścić polską ziemię (Lwów, Stanisławów, Tarnopol itd.)albo zginąć (to się nazywa prawo wyboru, nie?). Gdyby taki pomysł przedwojenna Polska zrealizowała, udałoby się uniknąć wielu nieszczęść,które spadły na polską ludność w latach 1939 – 1945 (z banderowskim ludobójstwem na czele).
józef III
11 czerwca 2014 o 20:43państwo (?) kompletnie upadłe i zupełnie niekoherentne ; „chory człowiek bliskiego wschodu”
Pafnucy
12 czerwca 2014 o 11:08„zaprosił oligarchę Achmetowa na bal po inaugarcji, choć wiadomo, że ten zaopatruje separatystów”
co za kretyn to pisał? Achmetowowi zależy na jedności Ukrainy, bo od tego zależą jego finanse.
Taki Jeden
15 czerwca 2014 o 19:14Brakuje wojska, milicji, uzbrojenia, wyposażenia, dowódców. Nie ma kto podejmować decyzji, wydawać rozkazów, przeprowadzać rozpoznania, ochraniać lotniska, chronić granic itd. itp. A co jest? terytorium, które uważa się za Państwo. Podaję za wikipedią – Państwo – organizacja mająca monopol na stanowienie i wykonywanie prawa na określonym terytorium. W Doniecku i Ługańsku Państwa już nie ma, i to by było na tyle. Majdanowcy mogą sobie rządzić co najwyżej w Kijowie. Dalej ich władza nie sięga.