Z inicjatywy AWPL podczas jesiennej sesji posłowie po raz kolejny zajmą się tematem zwrotu ziemi prawowitym właścicielom. To sprawa, która w ogromnej mierze dotyczy litewskich Polaków.
Projekt ustawy jeszcze w 2007 roku opracował i zgłosił ówczesny poseł na Sejm Waldemar Tomaszewski. Niestety w 2008 r. litewscy posłowie odrzucił projekt. Teraz powtórnie złożyła go Skcja Wyborcza Polaków na Litwie.
AWPL proponuje, by w miastach ziemia, która została wydzierżawiona firmom prywatnym i która zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami nie jest zwracana właścicielom, podlegała zwrotowi. Wówczas przedsiębiorstwo dzierżawiące ziemię będzie zmuszone do podpisania umowy dzierżawy nie z państwem, tylko z właścicielem bądź będzie ją musiała u niego wykupić. Podobne rozwiązania są już stosowane w miejscowościach wiejskich.
Z danych Narodowej Służby Rolnej przy Ministerstwie Rolnictwa na dzień 1 stycznia br. wynika, że 12,2 tys. właścicieli wciąż czeka na zwrot 8,1 tys. ha miejskiej ziemi, co oznacza, że w miastach ziemię zwrócono 79% obywateli, podczas gdy w miejscowościach wiejskich było to 99%, a w Wilnie jedynie około 40%.
O sprawie tak pisał rok temu „Tygodnik Wileńszczyzny” w artykule „Litwa: Zwrot Ziemi albo grabież w biały dzień” (fragmenty w wyborze red. Kresy24.pl):
Rzekomy brak dokumentów
Większość podań na zwrot ziemi mieszkańcy Litwy złożyli jeszcze na początku lat 90. Podstawowym warunkiem restytucji ziemi było przedstawienie dokumentów potwierdzających własność. Początkowo – w niektórych wypadkach do 1994 roku – nie uznawano dokumentów przedwojennych wydanych przez ówczesne władze Rzeczypospolitej Polskiej. Archiwa państwowe działały na zwłokę przeciągając poszukiwania, bądź wydawały odpowiedź, że dokumenty nie zachowały się. Mieszkańcy nie dawali za wygraną i na własną rękę, narażając się na dodatkowe koszta, odnajdywali dokumenty, potwierdzające posiadaną, przed 1940 rokiem, własność.
Nieruchomość stała się ruchoma
Największe nadużycia prawne wobec ludności polskiej na Litwie w płaszczyźnie zwrotu ziemi były zainicjowane wprowadzeniem poprawki do Ustawy o reformie ziemi w 1997 roku, która umożliwiała przeniesienie ziemi w dowolnie wybrane miejsce. Ewenement na skalę światową: na Litwie z nieruchomości uczyniono ruchomość. Przyjęcie ustawy o przenoszeniu ziemi, było krokiem uderzającym przede wszystkim w miejscową ludność polską, mieszkającą w Wilnie i jego okolicach.
Była to zamierzona i jawna możliwość nieuczciwego wzbogacenia się ludzi będących u władzy, ponieważ można było zakupić prawo do ziemi w rejonie (np. na Żmudzi) gdzie ziemia kosztowała 1000 Lt za ha i przenieść ją na obszar, gdzie ten sam hektar miał czasami wartość 1 000 000 Lt (np. pod Wilnem). Podczas gdy prawowity właściciel bezskutecznie obijał progi urzędów, jego ziemia została zajęta przez przybysza. Oczywiście, nie ma możliwości zwrotu wszystkich dawnych gruntów, gdyż zostały one sprzedane lub oddane jako tereny zamienne. Polakom także proponuje się tereny zamienne, najczęściej nieatrakcyjne i na odległej prowincji.
Establishment się wzbogacił
Stało się faktem oczywistym, że w naszym skorumpowanym kraju, zwykły człowiek nie może odzyskać swojej własności. Wprowadzając zmiany ustawowe, władza mogła w szybki sposób wzbogacić się i zmienić skład narodowościowy w podwileńskich miejscowościach. Wśród tych, którzy uzyskali ziemię na Wileńszczyźnie i w Wilnie kosztem polskich właścicieli i spadkobierców najwięcej jest przedstawicieli tzw. litewskiego establishmentu.
Przykładowo, w rejonie wileńskim, zgodnie z danymi statystycznymi, zwrócono ziemię 88 proc. ubiegających się, ale prawie połowa z nich – to właściciele „ziemi przeniesionej” z innych regionów Litwy. Tymczasem ziemi brakuje dla 50-60 proc. miejscowych, niemal wyłącznie polskich właścicieli i spadkobierców. Zaś wskaźnik zwrotu ziemi w innych regionach państwa wyniósł 98-99 proc. (…)
Działanie na zwłokę
Proces zwrotu ziemi na Litwie jest sztucznie zwlekany. Urzędnicy regulacji rolnej nadużywają stanowiska. Przekazanie procesu planowania i projektowania dla sektora prywatnego było również krokiem nieprzemyślanym. Zabrakło koordynacji oraz kontroli, ponieważ w większości przypadków prywatne spółki działały z naruszeniem sztuki geodezyjnej i pomiarowej. Za popełnione błędy i nadużycia nie poniosą odpowiedzialności, a nasi mieszkańcy będą zmuszeni znowu dochodzić swoich racji na drodze długich procesów sądowych.
Brak dobrej woli i chęci ze strony urzędników widoczny jest również w tym, że nie zwracają oni ziemi w mieście Wilnie, zasłaniając się jej brakiem, podczas gdy w rzeczywistości jest ona „chowana” w sztuczny sposób. Jako przykład, np. filia Litewskiego Instytutu Rolniczego w Wace Trockiej (dzielnica Wilna) dysponuje aż 336,13 ha państwowej wolnej ziemi. Na tą ziemię pretendują prawowici właściciele i nie mogą jej odzyskać od 20 lat.
Niewytłumaczalna jest swobodna interpretacja Naczelnego Sądu Administracyjnego Ustawy o zwrocie mienia właścicielom, który wydał takie orzeczenie, że nawet plan ogólny może być podstawą do niezwracania ziemi przez państwo, a przecież na Litwie według Konstytucji prawo stanowi Sejm, a nie sądy.
Nacjonalizacja po litewsku
Litewska nacjonalizacja polega na anulowaniu aktów własności mieszkańców „wielkiego Wilna”, czyli miejscowości, które zostały przyłączone w 1996 roku do stolicy.
Sprawy dotyczą anulowania aktów własności, w których były jakiekolwiek zasoby leśne. Przykładowo tak to wygląda: jeżeli działka wynosi 1 ha ziemi, a zasób leśny zaledwie 1 ar – to akt własności, który został wydany np. w 2003 roku – zostaje anulowany, a to ze względu na przyjętą później Ustawę o lasach państwowych, sens której polega na tym, iż miejskie zasoby leśne należą do lasów państwowych, które nie podlegają zwrotowi.
Prokuratura wystąpiła o anulowanie aktów własności zarzucając, iż wcześniejsze akty własności zostały wydane z pogwałceniem art. 6 ust.1 Ustawy o zwróceniu prawa własności dla obywateli, w którym jest mowa, że własność można odzyskać w naturze, (…) z wyjątkiem lasów o znaczeniu państwowym. Jednocześnie prokuratura zarzuca naruszenie Ustawy RL o lasach art. 4 ust. 4 oraz Ustawę o ziemi art. 6. W myśl wyżej wymienionych ustaw, wszystkie zasoby leśne wciągnięte do „wielkiego Wilna” po 1996 roku, są uznawane za lasy o znaczeniu państwowym i rzekomo nie podlegają zwrotowi. W ten sposób ponownie odbiera się własność mieszkańcom i robi to „demokratyczny” rząd „demokratycznej” RL, czyli mamy do czynienia z powtórną nacjonalizacją.
Przypomnijmy, że w miastach można zwrócić tylko tę ziemię, która była w posiadaniu przed wojną. Ludzie otrzymali ją w słusznej wierze na podstawie aktu własnościowego. Jak można po latach zagrabiać to, co przedtem w imię prawa oddano? Okazuje się, że można. Sprawę przekazano do sądów, które anulowały prawo własności. W trakcie rozpraw wszelkie czynności prawne są cofane, np. jeżeli właściciel sprzedał działkę – to cofa się akt sprzedaży, jeżeli ktoś zastawił w banku – to zastaw również jest anulowany itd. Nasi rodacy po otrzymaniu aktu własności dysponowali we własnym zakresie swoją własnością, a teraz sąd nakazał anulować wszelkie czynności cywilno-prawne i oczywiście kosztami obciążył właściciela parceli. Jest to kolejna krzycząca niesprawiedliwość. Oszukany człowiek został dodatkowo zmuszony do poniesienia kosztów za błędy popełnione przez urzędników państwowych. Opłaty sądowe to ogromne koszty, a ludzie ponoszą odpowiedzialność za to, czego nie uczynili.
W sądach z lupą nie znajdzie się przykładów anulowania aktów własności u wielkich dygnitarzy, którzy przenieśli parcele z głębi kraju do rezerwatów, parków i lasów m. Wilna. Kolejny raz okazało się, że nowelizacja ustawy została skierowana przeciwko miejscowym mieszkańcom. (…)
Polskie organizacje społeczne, samorządy w żaden sposób nie mogą uzyskać faktycznych danych statystycznych dotyczących zwrotu ziemi mieszkańcom Wileńszczyzny. Ciekawa sytuacja miała miejsce w 2011 roku, kiedy to na stronach internetowych podane zostały sprzeczne dane dotyczące m. Wilna – w jednym z nich wynosiły – 19,2 proc., natomiast w informacji ogólnej dotyczącej wykazu procesu zwrotu ziemi w poszczególnych miastach Litwy zwrot w Wilnie wynosił – 30,36 proc. Do danych statystycznych włączane są osoby, którym zwrócono jakikolwiek obszar ziemi, bądź w ogóle znalazły się na liście pretendentów do zwrotu. (…)
„Wielkie Wilno”
W 1996 roku na mocy ustawy o przyłączonych terytoriach (Žin., Nr. I-1304) powstało tzw. wielkie Wilno. Do stolicy zostało dołączonych kilkadziesiąt miejscowości podwileńskich zamieszkałych w większości przez ludność polską. Decyzja była niezrozumiała, ponieważ nie było żadnych przesłanek do powiększenia miasta. Polacy protestowali przeciwko nowemu podziałowi administracyjnemu. Uzyskali zapewnienie, że zwrot ziemi będzie odbywał się tak jak na terytorium wiejskim. Obietnice zostały złamane i zwrot ziemi w przyłączonych miejscowościach praktycznie utkwił w martwym punkcie.
Tymczasem władze stolicy na tych terenach w trybie przyśpieszonym projektują parcele budowlane…
Problem w zakresie zwrotu ziemi dotyczy również dawnych wsi sznurowych. Prawowitym właścicielom zwraca się, na przykład, po 0,003 ha ziemi i w dodatku jako własność łączna. Obywatel nie może takiego obszaru oddzielić, ponieważ:
– po pierwsze, musi uzyskać aprobatę współwłaścicieli;
– po drugie, tylko na działce o powierzchni nie mniejszej niż 0,04 ha ziemi można otrzymać pozwolenie na budowę. Ktoś określił to powrotem do prawa feudalnego.
Cwany wybieg
Próbę zakończenia procesu zwrotu ziemi, polegającą na wypłaceniu ekwiwalentu za zajętą ziemię w wysokości 10 tys. Lt za hektar w Wilnie – to cwany wybieg w celu uniknięcia wypłaty miliardowych odszkodowań, w razie uznania przez Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu prawa do realnego wynagrodzenia za poniesione straty. Świadczy o tym usilne namawianie pretendentów do korzystania z tej formy rekompensaty w przekonaniu, iż zamknie ona możliwość ubiegania się o sprawiedliwe zakończenie procesu zwrotu ziemi…”
Kresy24.pl/Renata Cytacka, Tygodnik Wileńszczyzny, kwiecień 2012
Renata Cytacka ukończyła studia prawnicze na Uniwersytecie Gdańskim, była stypendystką Fundacji Fulbrighta. W latach 2003–2006 pracowała jako doradca mera rejonu solecznickiego. W 2006 objęła funkcję sekretarza rady samorządu rejonu wileńskiego. Z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie kandydowała bez powodzenia do Parlamentu Europejskiego (2009) oraz do Sejmu (2012). 28 grudnia 2012 z rekomendacji AWPL została zastępczynią ministra energetyki Jarosława Niewierowicza w rządzie Algirdasa Butkevičiusa.
1 komentarz
józef III
30 sierpnia 2013 o 19:3579 i 99 % zwróconej ziemi : to sukces ! w III RP nadal obowiązują bierutowskie dekrety i ziemi nie zwrócono nikomu !