Władze Białorusi i obwodu grodzieńskiego, mimo wieloletnich starań polskiej dyplomacji, odmawiają wydania zgody na ekshumację i przeniesienie na cmentarz katolicki w Koreliczach szczątków z otoczonej polami uprawnymi mogiły zbiorowej około 40 żołnierzy Armii Krajowej Samoobrony Ziemi Wileńskiej z oddziałów rotmistrza Władysława Kitowskiego „Groma” i porucznika Witolda Turonka „Tura”. Grób znajduje się nieopodal miejscowości Rowiny i Kaczyce (ok. 5 kilometrów na południe od Korelicz).
Ostatni raz prośbę o wydanie zgody na ekshumację polskich żołnierzy i godny pochówek ich szczątków na cmentarzu w Koreliczach wystosował w ubiegłym roku do władz obwodu grodzieńskiego konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz. Odmowę wydania zgody władze uzasadniły tym, że ekshumacja i pochówek szczątków poległych w bitwie z wojskami NKWD Polaków „poruszyłyby miejscową ludność”. – Odmowę godnego pochówku dla żołnierzy i pozostawienie ich grobu w szczerym polu nie mogę nazwać inaczej niż decyzją barbarzyńską – ocenia zachowania władz białoruskich polski dyplomata.
W sobotę, 30 stycznia, w 70. rocznicę bitwy pod Rowinami i Kaczycami, która według źródeł Instytutu Pamięci Narodowej i dokumentów NKWD odbyła się 29 stycznia 1945 roku, wraz z delegacją z podległej mu placówki konsularnej oraz delegacją Związku Polaków na Białorusi, na czele z prezesem ZPBMieczysławem Jaśkiewiczem i szefem Komitetu Ochrony Miejsc Pamięci Narodowej przy ZPB Józefem Porzeckim, Andrzej Chodkiewicz oddał hołd poległym polskim żołnierzom w miejscu ich spoczynku przy wąwozie pod Kaczycami, przecinającym pola uprawne.
Dotarcie do mogiły żołnierzy polskich z oddziałów „Groma” i „Tura” w zimie – w czasie odwilży – wiąże się z koniecznością włożenia na nogi obuwia, którego po przejściu przez zaorane jesienią pole, nie było by szkoda wyrzucić. Latem natomiast, gdy pola pod Kaczycami są zasiane zbożem bądź kukurydzą, dotarcie do grobu żołnierzy wiąże się z ryzykiem zabłądzenia lub koniecznością niszczenia przyszłych plonów, a więc jest prawie niemożliwe.
Na szczęście w minioną sobotę, choć była odwilż, pokrywa śnieżna na polach pod Kaczycami była względnie trwała, a członkowie delegacji Konsulatu Generalnego RP w Grodnie i ZPB byli ubrani odpowiednio do warunków pogodowych.
Po dotarciu do mogiły, pracownicy konsulatu i działacze ZPB ku swojemu zdziwieniu zauważyli, iż grób żołnierzy, których ekshumacja i godny pochówek ma, według władz obwodu grodzieńskiego, „poruszyć miejscową ludność”, jest odwiedzany przez miejscowych mieszkańców. Na mogile stało co najmniej kilkanaście niedużych wypalonych zniczy, zapalonych tu prawdopodobnie na Wszystkich Świętych.
W 70. Rocznicę bitwy pod Rowinami i Kaczycami na grobie poległych w niej żołnierzy AK zapłonęło sześć dużych zniczy, a przybyli tu Polacy odmówili za dusze bohaterów modlitwę Anioł Pański.
W bitwie pod Rowinami i Kaczycami poległo 89 żołnierzy AK, ciała których miejscowa ludność złożyła w dwóch grobach zbiorowych. Na podstawie wspomnień mieszkańców Kaczyc – na początku lat 90. udało się zlokalizować tylko jedno z dwóch miejsc pochówku. Wtedy też na mogile pod Kaczycami staraniem Straży Mogił Polskich i osobiście profesora Zdzisława Juliana Winnickiego z Wrocławia został postawiony metalowy krzyż z tablicą: „ZOŁNIERZOM ARMII KRAJOWEJ-SAMOOBRONY ZIEMI WILEŃSKIEJ-ODDZIAŁÓW „TURA” I „GROMA”-ZABITYCH W BOJU POD ROWINAMI 9.02.1945 r.”
Wybita na tablicy data nawiązuje do wspomnień rotmistrza Władysława Kitowskiego „Groma”, spisanych wiele lat po wojnie , gdy były dowódca oddziału AK mieszkał na emigracji Zachodzie. Data ta jest sprzeczna z podawaną przez inne źródła – w tym przez Instytut Pamięci Narodowej.
Tym niemniej wspomnienia dowódcy doskonale oddają atmosferę i okoliczności, w których doszło do tragicznych wydarzeń 70 lat temu.
Poniżej zamieszczamy fragment tych wspomnień oraz inne relacje, dotyczące bitwy pod Rowinami, opublikowane przez prezesa Komitetu Ochrony Miejsc Pamięci Narodowej przy ZPB Józefa Porzeckiego w Katalogu miejsc polskiej pamięci narodowej na Grodzieńszczyźnie.
Oto, jak Władysław Kitowski „Grom” wspominał bitwę pod Rowinami i Kaczycami:
„…Bolszewicy rzucają przeciwko nam silnie uzbrojone bataliony, wzmocnione artylerią na płozach. Kukuruźniki sowieckie wciąż nas ścigają, nie dając chwili wytchnienia. Robimy codziennie duże przeskoki, a ciągnięta na końcu kolumny jodła zamiata nasze ślady. Zapadnięcie zmroku jest dla nas wytchnieniem. Bywają okresy, że po dwanaście dni nikt z nas nie zachodzi do żadnej chałupy. Mam kłopoty z rannymi i chorymi. Dzień w dzień walki z osaczającymi nas oddziałami bolszewickimi wyczerpują siły fizyczne. Przy bardzo czułym i silnym ubezpieczeniu obchodzimy uroczyście wigilię Bożego Narodzenia w majątku Stefaniszki zorganizowaną przez łączniczkę „Margarytę”, która z narażeniem życia przywiozła z Wilna księdza kapelana z opłatkami oraz dużo prezencików wraz z listami od rodzin i przyjaciół partyzantów. Staczając liczne potyczki w ciężkich warunkach żywimy się przeważnie kawałkami zmarzniętego mięsa odmrażanego we własnych ustach. Silne mrozy dochodzące do -30C powiększały problemy nie do rozwiązania. O rozpalaniu ognisk nie było mowy. Spaliśmy na saniach.
Nadszedł dzień krytyczny 9 lutego 1945 r. W przeddzień dołączył do mnie ze swym oddziałem na saniach por. „Tur”. Niespodziewanie zostaliśmy otoczeni przez hordy bolszewików w Rowinach koło miasteczka Korelicze. Rozpoczęła się walka na śmierć i życie z kilkakrotnie przewyższającym nas liczebnie wrogiem. Śnieg głębokości metra utrudniał poruszanie się. W pewnym momencie jeden z moich sześciu cekaemów „Maxim” zsunął się z podbudowy stanowiska. Karabinowy nie mógł dać sobie rady. Podskoczyłem, aby wyciągnąć ciężką broń ze śniegu. W tym momencie z wysiłku pękła mi przepona brzuszna. Dałem rozkaz wycofania się. Zostałem sam. Widziałem, że nieprzyjaciel otacza mnie, a ja nie mogłem się ruszyć. Chciałem strzelić sobie w łeb. By nie dać się schwytać żywcem sięgnąłem do kabury po pistolet, ale w tym momencie kapral „Grzybek” wyrwał mi broń z ręki, a por. „Jur” ze wszystkimi naszymi siłami rzucił się do przeciwuderzenia. Nieprzyjaciel cofnął się…”
To, co nastąpiło tuż po tym opisał z kolei Edmund Banasikowski w książce „Na zew ziemi wileńskiej”:
„…Nieprzyjaciel, uderzając z boku ześrodkował większość swego ognia na stanowisko „Tura”. Ten próbował się przebić, ale bez skutku. Został ranny w lewy policzek, był zalany krwią. Stracił możność dowodzenia. Z oddziału jego pozostało przy życiu zaledwie kilku żołnierzy… „Turowi” niemal cudem udało się wydrzeć poza obręb śmierci i dotrzeć później do Wilna…”
A oto, jak wspominały tragiczne wydarzenia zimy 1945 roku, pamiętające je mieszkanki Kaczyc Lidia Wysocka i Helena Hańko:
„…zabitych było bardzo dużo. Ciała zwozili na saniach. Grzebały poległych żołnierzy kobiety z Kaczyc. Ciała złożono w dwóch zbiorowych mogiłach pod Kaczycami za wąwozem i koło cmentarza kaczyckiego w tak zwanych „rowkach”…”
Dzięki miejscowym mieszkańcom udało się zlokalizować tylko mogiłę „za wąwozem”. Miejsce drugiej znajduje się prawdopodobnie pod zabudowaniami gospodarczymi miejscowego kołchozu.
Konsul generalny RP w Grodnie Andrzej Chodkiewicz wobec niechęci władz białoruskich do godnego pochówku szczątków żołnierzy, spoczywających w zlokalizowanej mogile zbiorowej, zadbał o to, by trudnodostępne miejsce spoczynku żołnierzy „Tura” i „Groma” wyglądało zadbanie i miało przyzwoite metalowe ogrodzenie.
znadniemna.pl
3 komentarzy
józef III
2 lutego 2015 o 21:30Chwała Bohaterom !
Pozdrowki
3 lutego 2015 o 09:20Chwała Bohaterom!
Precz z kacapami !
JanK
2 sierpnia 2018 o 20:56Mała pomoc w trafieniu na mogiłę:
https://goo.gl/maps/C3jpQXhgh952
pozdrawiam