7 listopada, kiedy białoruskie państwo z pompą świętowało setną rocznicę wielkiej rewolucji październikowej, Stefan Dubczuk ze wsi Priłuki Małe (Ziemia Brzeska) wyszedł na ulicę z hasłem „Ziemia dla chłopów. Kiedy?”. Dziś tłumaczy się z tego przed sądem w Kobryniu.
– Z protokołu zatrzymania, który sporządzili wynika, że jakoby zorganizowałem masowe wydarzenie – pikietę – powiedział Radio Racja pan Stefan. – A przecież ja nie organizowałem pikiety. Dołączyłem się do świętowania. Co więcej, miting i składanie kwiatów (pod pomnikiem Lenina w Kobryniu – red.) zostały zatwierdzone przez komitet wykonawczy miasta. Przecież pod hasłem, które trzymałem od ponad 100 lat różni politycy dochodzą do władzy i wszyscy obiecują ziemię chłopom, podobnie zresztą jak ci, którzy obiecują walkę z korupcją – i także dochodzą do władzy. Jednak ani pierwsi, ani drudzy nie realizują obietnic, mówił rozżalony pan Stefan dziennikarzom.
Przez wiele lat Stefan Dubczuk prosił o przyznanie mu 3 hektarów ziemi, chciał prowadzić swoje własne małe gospodarstwo, ale władza konsekwentnie mu odmawia. Kiedy opowiedział o tym lokalnej prasie, zainteresowała się nim miejscowa milicja. I tak się zainteresowała, że sprawa trafiła do sądu.
Mężczyzna czuje się chłopem, w piątym pokoleniu. Wraz z matką prowadzi gospodarstwo. Kobieta dostała kilka lat temu trzy hektary ziemi, na której posadziła sad. Uprawia orzechy, morele i czereśnie. Stefan chciałby rozwinąć ogrodnictwo, ale do tego musi mieć własny kawałek ziemi, ale zamiast niej dostał miejsce na ławce podsądnych w kobryńskim sądzie.
Na Białorusi ziemia pozostaje w rękach państwa, jest oddawana w dzierżawę na 99 lat. Rząd uważa, że tak długi czas jest wystarczający, by kilka pokoleń użytkowników ziemi mogło amortyzować budynki i inne składniki majątku.
Kresy24.pl/AB
1 komentarz
józef III
5 grudnia 2017 o 17:56dla białoruskich ? a dla polskich ?