— Jest wiele kwestii, o których wiemy tylko ja i Andrzej (prezydent Duda — red.). Były rozmowy, które wykonywaliśmy bez żadnego pośrednictwa i bez żadnej pomocy, tylko przez komunikator WhatsApp — powiedział prezydent Ukrainy w wyemitowanym w czwartek wieczorem wywiadzie dla „Gościa Wiadomości” TVP.
— Polska i Litwa to pierwsze kraje, które udzieliły nam pomocy. Nie poprzez telefon, ale osobiście tutaj, w Ukrainie — przypomniał prezydent Ukrainy.
— Spodziewaliśmy się wsparcia z naszych partnerów z Trójkąta Lubelskiego, ale też od naszych bałtyckich przyjaciół. Spodziewaliśmy się pomocy od wszystkich i nie mam na myśli Rosji i Białorusi, ale państwa UE. Niestety nie od wszystkich tę pomoc otrzymaliśmy — powiedział Zełenski w rozmowie z reporterem TVP Tomaszem Jędruchowem.
— Polska zdziwiła, zdziwiła uściskiem. Polska wzięła w ramiona, to był uścisk bez nacisku, jak to miało miejsce w przypadku liderów niektórych państw — coś tobie dam, ale w zamian ty musisz zrobić coś tam, czyli nie było tak zwanego barteru „coś za coś”. Polska wzięła w swoje ramiona Ukrainę, przyjęła miliony Ukraińców, jestem bardzo wdzięczny. Jestem wdzięczny drużynie prezydenta, jestem wdzięczny rządowi, drużynie premiera, jestem wdzięczny ludziom, bo przede wszystkim to była reakcja ludzi, reakcja ludzi na przybywających Ukraińców. Było to miłe, wzruszające i bardzo ważne — zaakcentował prezydent Ukrainy.
Prezydent Zełenski zaapelował do uchodźców z Ukrainy, żeby pamiętali, że są w Polsce gośmi i prosi o wielki szacunek do narodu polskiego
— Różnie bywa i ja to rozumiem, że różnie może być. Komuś się coś może nie spodobać, długo mieszkasz w innym kraju, długo mieszkasz czasami u kogoś w domu. Są przyzwyczajenia własne, a są miejscowe zwyczaje. Jesteśmy w gościach — przypomniał Zełenski.
ba za TVP Info
3 komentarzy
Antoni Kosiba
13 stycznia 2023 o 23:52Stanisław Piasecki, „Sprawa najważniejsza z ważnych”,
„Prosto z Mostu. Tygodnik literacko-artystyczny”,
nr 51 z 8 grudnia 1935 r., str. 1-2 (zob.:
);
spory końcowy fragmentu zastąpiono białą plamą (na
skutek działania sanacyjnej cenzury), autor krytykował
(jako polski narodowiec) federalistyczną koncepcję
Piłsudskiego, zarazem starał się zrozumieć nacjonalizm
ukraiński z punktu widzenia polskiego nacjonalisty ze
Lwowa; słowa Piaseckiego sprawiają niesamowite wrażenie
swoją, by tak rzec (za Janem Pawłem II w Gdańsku-Zaspie dn.
12 VI 1987) „długomyślnością”:
„I skończmy z bajeczką, stworzoną w najlepszej wierze
przez naszych ojców, że Rusini, to jakiś podszczep
polski, posługujący się gwarą, pozostającą w takim
stosunku do polszczyzny, jak np. gwara kaszubska. To
nieprawda. To naród z własnym językiem. I dajmy
wreszcie spokój tej małostkowości w nazywaniu ich
Rusinami, kiedy oni sami chcą się nazywać Ukraińcami.
[…] Przede wszystkim jednak zacznijmy myśleć o sprawie
ukraińskiej nowocześnie. To wielka sprawa. I dla nich
i dla nas. A zrozumieć ją można tylko wówczas, gdy się
wprzód pomyśli o niej kategoriami nowoczesnego Polaka,
a potem skontroluje siebie samego rozumowaniem: co bym
myślał i czuł, gdybym był Ukraińcem, gdybym był nacjonalistą
ukraińskim. […] Urodziłem się we Lwowie, To mój kraj
rodzinny. Najściślejsza ojczyzna. Nie, Lwowa nie możemy
oddać za nic. Ale właśnie dlatego, że Lwów tak mi jest
drogi, rozumiem, że i oni wyrzec się go nie mogą. […]
Nie sposób nic zrozumieć z kwestii ukraińskiej, jeśli
sobie nie uświadomić, że narodowcy ukraińscy tak samo
czują i myślą po ukraińsku, jak my czujemy i myślimy
po polsku. I choćby nawet można było mieć pewne wątpliwości,
czy świadomość narodowa jest w narodzie ukraińskim
dostatecznie szeroko rozbudzona, choćby nacjonalistów
ukraińskich uważać za garstkę, to napięcie ofiarności,
poświęcenia i bohaterstwa tej garstki jest tak oczywiście
wielkie, że wystarczy nie tylko do wskrzeszenia, ale nawet
do stworzenia narodu. […] Na początku tego wieku, na
terytorium mieszanym, w naszej Małopolsce Wschodniej i
w ich Zachodniej Ukrainie, musiało dojść do konfliktu
między nacjonalizmem polskim i nacjonalizmem ukraińskim.
Myśmy musieli bronić Lwowa – i oni musieli próbować stworzyć
pod koniec zawieruchy wojny światowej niezawisłe państwo
ukraińskie. To był naturalny bieg rzeczy. I oni się nie
mogą tej myśli wyrzec, a my im nie możemy nic darować.
Możemy tylko ― pójść razem. Wiem, że brzmi to w tej chwili
fantastycznie i utopijnie. Za dużo się po obu stronach
nagromadziło nienawiści, wzajemnych słusznych pretensyj,
bólów i zadr. Czy mogą iść razem – wrogowie?”.
Stanisław Piasecki (1900-1941), pochodzący ze Lwowa polski
działacz narodowy, dziennikarz, pisarz, żołnierz, publicysta;
założyciel i redaktor naczelny (1935-1939) nacjonalistycznego
tygodnika „Prosto z Mostu”, rozstrzelany przez Niemców.
Dziś jest jasne, że Ukraińcy i Polacy już więcej wrogami nie będą!
Staną się osią, wokół której Bałto-Słowianie odtworzą cywilizację
łacińską, wbrew zaborczym ciągotom Turków, Moskali i Niemców.
Dariusz
15 stycznia 2023 o 06:25Dziękuję za ten głos i przywołanie, jakże mądrych i dalekowzrocznych, słów polskiego nacjonalisty. Jestem także polskim nacjonalistą i konserwatystą, w mej rodzinie mówi się, że ani Niemcy ani Moskale w XX w. nie zabili nas tylu co Ukraińcy, ale mimo to w pełni zgadzam się z przytoczonymi tu słowami Pana Stanisława Piaseckiego, jak i z Pańskim stanowiskiem.
Antoni Kosiba
15 stycznia 2023 o 00:01artykuł Stanisława Piaseckiego z 1935 roku jest do znalezienia w sieci np. tutaj:
https://cbmn.pl/stanislaw-piasecki/sprawa-najwazniejsza-z-waznych,
https://narodowysympatyk.pl/2020/07/12/stanislaw-piasecki-sprawa-najwazniejsza-z-waznych.