Jakie są oczekiwania Polski w związku z wyborem Wołodymyra Zełenskiego na nowego prezydenta Ukrainy? Jakie powody ma prezydent elekt, żeby pierwszą wizytę zagraniczną odbyć właśnie nad Wisłę, o tym korespondent Ukraińskiej Państwowej Agencji Informacyjnej Ukrinform Jurij Banachewycz.
Ukraiński dziennikarz przypomina, że po ogłoszeniu w niedzielny wieczór 21 kwietnia wyników sondaży, które wskazywały zwycięstwo w wyborach Wołodymyra Zełenskiego, zachodni przywódcy nie czekając na oficjalne dane CKW zaczęli nadsyłać do Kijowa depesze gratulacyjne. Jednym z pierwszych, jeśli nie pierwszym, który to zrobił, był prezydent Polski Andrzej Duda. Polski Prezydent przeprowadził rozmowę telefoniczną ze zwycięzcą wyborów ukraińskich, a oficjalny list został opublikowany na stronie internetowej biura Prezydenta RP.
Jak pisze Banachewycz, w Polsce stosunki ze wschodnimi sąsiadami, w tym z Ukrainą, tradycyjnie były obszarem odpowiedzialności właśnie prezydentów. Jednym wychodziły lepiej, innym – gorzej. Ta tradycja została zapoczątkowana przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, o zakrapianych spotkaniach którego z Leonidem Kuczmą chodzą legendy. Nie można tego powiedzieć o kontaktach między ich następcami.
W artykule „Zwycięstwo Zełenskiego i stosunki polsko-ukraińskie”, autor przypomina historie relacji prezydentów Wiktora Juszczenki z Lechem Kaczyńskim, Bronisława Komorowskiego z Wiktorem Janukowyczem i wreszcie Andrzeja Dudy z Petro Poroszenką. Wszystkie jego zdaniem są dość podobne: okres euforii lub intensywnych kontaktów ostatecznie kończy się ochłodzeniem. A powód tego w prawie we wszystkich przypadkach jest ten sam – różnica między poglądami na temat trudnej historii.
„Kaczyński przestał rozmawiać z Juszczenką po przyznaniu Stepanowi Banderze tytułu Bohatera Ukrainy. Komorowski przez długi czas ciągnął Janukowycza do Europy, chociaż już wszyscy dawno sobie odpuścili. I robił to szczerze do czasu, kiedy prezydent zignorował zaplanowane przybycie polskiego przywódcy do Łucka w rocznicę tragedii wołyńskiej, gdzie rozgnieciono jajko na marynarce Komorowskiego, kiedy wychodził z kościoła.
Kontakty między Dudą a Poroszenką w latach 2015–2016 były dość intensywne, ale z każdym rokiem stawały się coraz słabsze. W ciągu ostatnich dwóch lat prezydenci spotykali się, ale głównie na arenach międzynarodowych w gronie innych partnerów. Dość smutne apogeum nastąpiło w 2018 r., kiedy prezydenci odwiedzili tylko raz sąsiednie kraje – w rocznicę tragicznych wydarzeń na Wołyniu i byli tam oddzielnie.
Trzeba szczerze powiedzieć: w obliczu frustracji związanej z niemożnością rozwiązania wielu kluczowych kwestii w dziedzinie polityki historycznej, Polska raczej nie pomogła Poroszence w przedłużeniu prezydentury. Nad Wisłą rozczarowano się w nim właśnie za to, że nie udało się wspólnie ustalić historycznego dziedzictwa. Do problemów, które Polacy poruszają od lat, Poroszenko dodał nowe podczas swojej kadencji. Przede wszystkim chodzi o nałożenie moratorium na prowadzenie prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na Ukrainie przez stronę polską. Stało się to w odpowiedzi na zniszczenie pomnika UPA na cmentarzu we wsi Hruszowice koło Przemyśla w kwietniu 2017 roku. Dla Warszawy to pytanie jest obecnie najważniejsze w stosunkach polsko-ukraińskich. Polscy politycy są przekonani, że nie leży to w płaszczyźnie zagadnień historycznych, ale w moralności”.
Zdaniem Banachewycza, część polskiego środowiska politycznego i eksperckiego jest przekonana, że Ukraina jest obecnie opanowana przez „agresywną” politykę historyczną podyktowaną przez ludzi o poglądach nacjonalistycznych z Zachodniej Ukrainy. Jego zdaniem, Warszawa nie miałaby nic przeciwko, gdyby swoje stanowiska stracili: Wołodymyr Wjatrowycz, przewodniczący Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej (UIPN) i sekretarz Międzyresortowej Komisji ds. Upamiętnień Uczestników Operacji Antyterrorystycznej, Ofiar Wojny i Represji Politycznych Światosław Szeremet. Ten ostatni znalazł się nawet na „czarnej liście” polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych z zakazem wjazdu do UE.
Dziennikarz zwraca uwagę, że taka dotychczasowa polityka władz w Kijowie nie jest dobrze przyjmowana przez innych Ukraińców, zwłaszcza z regionów rosyjskojęzycznych.
W liście gratulacyjnym do Zełenskiego prezydent Duda zwraca uwagę na potrzebę „nowego spojrzenia” na wspólną politykę historyczną i wyraża nadzieję na pozytywne zmiany w tej kwestii podczas kadencji nowego prezydenta Ukrainy.
„Inną ważną kwestią, która dotyczy strony polskiej w stosunkach z Ukrainą, jest potrzeba zintensyfikowania i pogłębienia kontaktów politycznych na linii Warszawa-Kijów, zwłaszcza w kwestiach bezpieczeństwa międzynarodowego. Szef Gabinetu obecnego Prezydenta RP Krzysztof Szczerski, nazwał nieobecność Polski w normandzkim formacie rozmów „największą katastrofą geopolityczną w polskiej polityce zagranicznej po 1989 r.”, do jakiej doprowadziła poprzednia polska władza. W Warszawie nie byliby przeciw zmianie normandzkiego formatu negocjacji, który uważa się za nieskuteczny nad Wisłą, na nowy. Mogłyby się w nim pojawić np. Stany Zjednoczone – główny polityczny sojusznik Polski, a także UE, gdzie głos Warszawy też w pewnym sensie jest obecny. Ale szanse na zmianę normandzkiego formatu są teraz małe.
W Polsce nie ukrywają rozczarowania faktem, że w ostatnich latach władze ukraińskie zwróciły oczy na Berlin, ignorując Warszawę. Biuro polskiego prezydenta wielokrotnie podkreślało, że niemiecka polityka zagraniczna wobec Ukrainy może się znacznie zmienić wraz z odejściem kanclerz Angeli Merkel. W takich okolicznościach okaże się, że Polska pozostanie jedynym strategicznym partnerem Ukrainy na Zachodzie, dlatego Kijów nie powinien ignorować zachodniego sąsiada.
Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia, w Warszawie, na współpracę z Ukrainą pod rządami nowego prezydenta, starają się nie patrzeć przez „różowe okulary”.
Według zastępcy szefa MSZ Polski Szymona Szynkowskiego vel Sęk, Warszawa z „powściągliwym optymizmem” postrzega wybór nowego prezydenta Ukrainy. Polscy politycy i eksperci są skłonni sądzić, że nowy prezydent oczywiście utrzyma prozachodni kurs Ukrainy, ale jego wpływ na procesy polityczne w kraju bez frakcji w parlamencie może być mniejszy niż w przypadku prezydenta Poroszenki”.
Zdaniem ukraińskiego publicysty, pierwsza oficjalna wizyta Zełenskiego właśnie w Polsce, byłaby rzeczywiście bardzo pozytywnym gestem, który, po pierwsze, mógłby położyć podwaliny pod dobrą osobistą relację z Dudą, a po drugie, dałoby to szansę na powrót do faktycznie zamrożonych rozmów w kwestiach historycznych, które rzucają cień na całe spektrum raczej pozytywnych stosunków między Ukrainą a Polską.
Banachewycz konstatuje, że kredyt zaufania dla Zełenskiego w Polsce jest nadal wysoki, a w Warszawie czekają na pierwsze kroki nowo wybranego prezydenta.
„Zełenski ma co najmniej kilka powodów, aby odbyć jedną z pierwszych wizyt zagranicznych do Polski. Ukraina ma najdłuższą granicę z Polską wśród zachodnich sąsiadów, Polska jest największym importerem ukraińskich towarów wśród krajów UE w 2018 roku. Warszawa aktywnie wspiera i lobbuje w Unii sankcje przeciwko rosyjskiemu agresorowi i broni stanowiska Ukrainy także w ONZ, Radzie Europy czy OBWE. Warszawa, podobnie jak Kijów, również aktywnie sprzeciwia się budowie gazociągu Nord Stream 2. Być może jednak najważniejszym powodem wizyty w Warszawie jest czynnik ukraińskiej migracji zarobkowej do Polski: liczba Ukraińców w Polsce wzrosła ponad dwukrotnie w ciągu ostatnich czterech lat i ta tendencja utrzymuje się. Kwestii łączących oba kraje jest o wiele więcej niż tych, które je rozdzielają. Ale te ostatnie psują atmosferę stosunków dwustronnych. Trzeba to zmienić, a to będzie jedno z zadań nowo wybranego prezydenta Ukrainy. Czy będzie to dla niego ważne, pokaże nadchodzący rok”.
Jurij Banachewycz, Ukrinform
oprac.ba
1 komentarz
Paweł Roś
28 kwietnia 2019 o 22:06Po co ta Me.da nam jest potrzebna.
Klaunów u nas dostatek.