Rosja traci kontrolę w swojej kaukaskiej strefie wpływów?
Prezydent okupowanej przez Rosję gruzińskiej Abchazji, Asłan Bżania ogłosił dymisję po tym jak zbuntowany tłum zajął 15 listopada budynki rządowe i parlament w Suchumi, protestując przeciwko ratyfikacji porozumienia o inwestycjach z Rosją. Zdaniem protestujących, umowa faworyzuje rosyjskich inwestorów kosztem miejscowego biznesu.
Demonstranci staranowali też ciężarówką bramę administracji Bżanii i zajęli również ten gmach. Po kilku dniach konfrontacji i negocjacji z opozycją prorosyjski „prezydent” ustąpił i złożył dymisję na ręce szefa parlamentu „w celu zachowania spokoju społecznego”, pod warunkiem, że protestujący opuszczą zajmowane budynki.
Obowiązki prezydenta do czasu nowych wyborów ma przejąć wiceprezydent Badra Gunba. Do dymisji podał się też premier Aleksandr Ankwab, a planowane porozumienie z Rosją ma zostać odwołane. Jeśli jednak demonstranci się nie rozejdą, Bżania zapowiada, że cofnie swoją dymisję, którą musi także jeszcze przegłosować parlament.
Abchazja to zbuntowana od 1992 roku kaukaska republika nad Morzem Czarnym, która zgodnie z prawem międzynarodowym jest częścią Gruzji, ale faktycznie jest całkowicie kontrolowana wojskowo przez Rosję, znajdując się pod jej okupacją, podobnie jak Osetia Południowa. „Niepodległość” Abchazji uznaje tylko 5 państw na świecie: oprócz Rosji także Syria, Wenezuela, Nikaragua i Nauru.
W republice wybuchają co pewien czas masowe protesty, częściowo inspirowane przez rywalizujące ze sobą grupy biznesowe. Poprzedni – tak duży jak obecnie – miał miejsce w 2014 roku. Wtedy również obalono ówczesnego „prezydenta” Aleksandra Ankwaba, który obecnie jest premierem i właśnie został ponownie usunięty wraz z Bżaniją.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!