„95 lat temu, 12 kwietnia 1919 roku, powstał Związek Ziemian Wołynia, którego członkowie rozprawiali na zjeździe o polskości Kresów. Dziś nie ma o czym rozmawiać, choć Polacy wciąż nie chcą przyjąć tego do wiadomości – pisze na portalu „Histmag.org” Roman Sidorski.
Poniższy tekst zawiera osobiste opinie Autora. Nie odzwierciedla stanowiska redakcji portalu Kresy24.pl. Nie zgadzasz się z jego tezami? Zapraszamy do dyskusji.
Zapomnijcie o Kresach. Kresy nie istnieją
„Ostatnie wydarzenia na Ukrainie, w szczególności zaś rosyjska interwencja na Krymie, obudziły w Polsce demony. Do nigdy niezasypiającej głupoty dołączył nieco komiczny imperializm w wersji mikro i sentymentalny nacjonalizm. Wszystkie one krzyczą głośno: „polskie Kresy!”, „Polski Lwów!”. Równie dobrze mogłyby krzyczeć „polska Alaska!”.
Gdy tylko zaczęto spekulować, że Rosja może zechcieć zagarnąć dla siebie wschodnią i południową Ukrainę, a szczególnie gdy sięgnęła już po Krym, pojawiły się w Polsce opinie, że powinniśmy z kolei „odzyskać” Lwów i otaczające go tereny (być może aż po Zbrucz?). Nikt poważny ich na szczęście nie podchwycił, ale dyskusje toczone w serwisach społecznościowych i niektórych portalach internetowych jasno pokazują, że nie brakuje osób, dla których włączenie Kresów w granice Rzeczpospolitej powinno być stałym celem polskich rządów. Przekonanie takie należy uznać za groźne dla bezpieczeństwa i dobrobyt naszego kraju.
Zapomnieć o Kresach
Trzeba powiedzieć wyraźnie, że jakiekolwiek plany „odzyskiwania” ziem należących obecnie do naszych wschodnich sąsiadów są nie tylko całkowicie nierealistyczne, ale przede wszystkim ze wszech miar dla Polski szkodliwe. Jakakolwiek agresja militarna z naszej strony oznaczałaby wyłączenie nas poza nawias społeczności szeroko pojętego Zachodu, przy jednoczesnym podważeniu przez nas samych powojennego porządku w Europie (a więc również naszych granic na zachodzie, północy i południu). Polska stałaby się państwem bez sojuszników, mającym wrogów na całej wschodniej granicy i leżącym coraz bliżej Rosji, która mogłaby teraz jeszcze śmielej dążyć do przywrócenia swojej dominacji na obszarze byłego ZSRR. Do tego należy doliczyć koszty integracji i utrzymania (jeśli nie wojny domowej) dużego i biednego obszaru zamieszkałego przez ludność wrogą, obcą kulturowo i językowo.
Tymczasem to istnienie niezależnej, stabilnej i rozwijającej się Ukrainy powinno być naszym celem i pragnieniem. Jest tak nawet pomimo sporów historycznych między oboma krajami, żywych nacjonalizmów i możliwej w przyszłości rywalizacji w regionie. Polska polityka wobec wschodniego sąsiada determinowana jest w ostatnich dekadach przekonaniem o konieczności utrzymania bufora między Rzeczpospolitą a Rosją. Nawet jeśli o tym zapomnieć, biedna i pogrążona w zamęcie Ukraina generować będzie stałe zagrożenie dla naszego bezpieczeństwa. Z drugiej strony dobrosąsiedzkie, partnerskie relacje na różnych płaszczyznach (politycznej, gospodarczej, kulturalnej) byłyby nad wyraz korzystne. Ale niemożliwe, jeśli wciąż będzie nam się wydawać, że „szkoda gadania (…) nie ma jak Lwów!”.
Polska znajduje się zatem między Odrą a Bugiem, między Tatrami a Bałtykiem i nigdy już nie będzie ani „od morza do morza”, ani nawet od Szczecina do Lwowa. I trzeba mieć nadzieję, że tak już zostanie, bo gdyby coś miało się w tym względzie zmienić, oznaczałoby to niechybnie tragedię wojny, migracji i przesiedleń.
Kresów już nie ma
Oczywiste jest, że Kresy odegrały w polskiej historii doniosłą rolę, a okres ich przynależności do Rzeczpospolitej wspominany jest jako czas świetności naszego państwa. To jasne, że dziedzictwo kulturalne Kresów jest dla polskiej kultury i tożsamości kluczowe i bezcenne. Nie można o tym wszystkim zapominać, wręcz przeciwnie, pamięć o historii należy pielęgnować. Stąd zrozumiała jest potrzeba organizowania chociażby festiwalu kultury kresowej w Mrągowie (choć proszę sobie wyobrazić reakcje na analogiczny festiwal urządzony w Niemczech przez Erikę Steinbach!), nie mówiąc o poważniejszych przedsięwzięciach kulturalnych.
Problem zaczyna się wtedy, gdy świadomość dawnej polskości Kresów (które nigdy nie były jednakowoż polskie na wyłączność!) służyć zaczyna za uzasadnienie do współczesnych politycznych i militarnych poczynań. Czy nawet do jakiegokolwiek podważania prawa Litwinów, Białorusinów i Ukraińców do należących dziś do nich ziem. Nie ma znaczenia, jaki procent mieszkańców Lwowa i Wilna stanowili przed wojną Polacy i kto wybudował tamtejsze kamienice, kościoły itd. Nieważne jest, że na Kresach urodził się Mickiewicz, Kościuszko, Piłsudski i inni. Nie jest istotne, jak niesprawiedliwe były jałtańskie (nie mówiąc o rozbiorowych) podziały. Liczy się to, że w wyniku wojen, deportacji, repatriacji i czystek etnicznych (zostawmy na boku spory o termin „ludobójstwo”) polskie Kresy przestały istnieć. Zostały co najwyżej wzniesione przez Polaków budynki, mniej lub bardziej zaniedbane zabytki, które wzbudzać powinny zadumę nad losami państw i narodów, nie zaś żądzę posiadania.
Nie ma polskich Kresów, bo nie ma tam już Polaków. Kolejni z naszych wielkich rodaków rodzić się będą w Szczecinie czy Wrocławiu, nie zaś w Nowogródku lub Krzemieńcu. Dziś Lwów jest ukraiński chyba nawet bardziej niż Wrocław jest polski, u nas wciąż nie brakuje bowiem głosów, że nie warto restaurować dolnośląskich zabytków ze względu na ich niemiecki rodowód. Polskość Kresów jest więc dziś złudzeniem, mitem, fantasmagorią żyjącą w sentymentalnych umysłach.
Dla prób zdobycia Lwowa – jakimkolwiek sposobem – nie ma zatem żadnego uzasadnienia. Mogłoby to służyć jedynie podbudowie ego tych ludzi, którzy czują potrzebę bycia obywatelem chociażby najmniejszego i czysto regionalnego mocarstewka. Poprawiłoby to również chwilowo samopoczucie tych, którzy sądzą, że „historyczna racja” o ojcach, dziadach i sztandarach może uzasadniać działania nieliczące się z losem milionów ludzi. Oby nigdy nie spełniły się ich sny.
Roman Sidorski, Histmag.org
Ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.Zawiera osobiste opinie Autora. Nie przedstawia stanowiska redakcji Kresy24.pl
Kresy24.pl
18 komentarzy
Piotr
22 maja 2014 o 11:54Dobry artykuł, mądre, realistyczne poglądy.
Rachel
22 maja 2014 o 13:07Tak jest!
Otóż to: „jakiekolwiek plany „odzyskiwania” ziem należących obecnie do naszych wschodnich sąsiadów są … przede wszystkim dla Polski szkodliwe” i zgubne. Autorytet międzynarodowy państwa polskiego został solidnie osłabiony. Polityka tzw. „wschodnia” Sikorskiego jest niczym innym, jak paranoją chorego psychicznie człowieka. Brak rozsądku, brak rozeznania, brak szacunku do swoich sąsiadów oraz mania odrębności i wyższości nad nimi oraz całkowita niemoc jako rezultat całkowitej politycznej ślepoty i zacietrzewienia sprowadza nasze polskie państwo do parteru. Zaczynają z nas się wszyscy śmiać. A to już nie jest dla nas śmieszne, ale tragiczne. Tragiczne dla państwa polskiego i dla jej obywateli. Obawiam się, że scenariusz kijowski może w Polsce w 2015 roku mieć tragiczniejsze skutki. Obym się myliła.
domini
23 maja 2014 o 01:00Panie Sidorski!
Pisze pan bzdury, tylko nie wiadomo na czyj użytek. Dla Polaków dziś na Kresach wystarczyłoby, aby mogli kultywować polskość w kategoriach europejskich. Niekoniecznie trzeba zmieniać granice, a raczej wcale nie trzeba ich zmieniać. Widzę, że pan pisze na polityczne zamówienie banderowców, szowinistów litewskich itd. Porównanie losu Kresowian do Niemców wysiedlonych z Polski z pana strony jest po prostu niesmaczne. Chyba pan nic z historii Polski i Europy nie pamięta…Z naszymi sąsiadami musimy żyć w zgodzie, ale mamy jakieś prawa do własnej tożsamości. Pisząc o Kresach, że nie ma tam Polaków, to… szkoda nawet komentować.
Roch
23 maja 2014 o 17:30Historia jeszcze się nie skończyła i pewnie nigdy się nie skończy. Dlatego twierdzenia że np. Lwów, Grodno czy Wilno już nigdy nie będą polskie są po prostu absurdalne. Również deklarowanie że powinniśmy się ich na zawsze wyrzec jest jednocześnie głupie i niemoralne. Co jakiś czas Hiszpania zgłasza roszczenia pod adresem Wielkiej Brytanii o zwrot Gibraltaru. Robi to, pomimo zawartych traktatów, wspólnej z Wielką Brytanią przynależności do UE i NATO.Trzeba dodać, że Gibraltar utraciła Hiszpania na rzecz Anglii w 1713 r. czyli 301 lat temu! Lwów i Wilno odebrano Polsce zaledwie 70 lat temu. Nie twierdzę, że powinniśmy wywołać wojnę dla odzyskania tych terenów, czy popierać jakieś ruchy separatystyczne Polaków z np. z Grodzieńszczyzny lub Wileńszczyzny. Niemniej jednak, trzeba się liczyć z tym, że kiedyś koło historii wykona jakiś nieprzewidziany obrót i ziemie utracone w całości lub w części wrócą do RP.
Rachel
23 maja 2014 o 17:45Panie Rochu, Pan wypisuje tu głupoty, zaś mądrych i moralnych ludzi Pan obraża, bo jak czuję, jest Pan taki sam.
Roch
24 maja 2014 o 09:15I jeszcze jedno Pani Rachel. Nie obchodzi mnie co Pani czuje.
Boruta
23 maja 2014 o 18:31A Roman Sidorski, to jakiś nowy pseudonim Adama Michnika? Ludzie są tacy niemili mówią, że „Michnik zdążył już złożyć jaja”.
Roch
24 maja 2014 o 09:12Pani Rachel. Zapewne posiada Pani magiczną kryształową kulę w której widzi Pani przyszłość aż do końca świata. Dlatego wie Pani że nic się już nie wydarzy w stosunkach polsko – ukraińskich i będzie zawsze już tylko „strategiczne partnerstwo” ;-). Gdyby Pani przeczytała ZE ZROZUMIENIEM, to co napisałem wcześniej, to zauważyłaby Pani że nie wzywam do jakichś kroków politycznych a już uchowaj Boże militarnych w celu rewizji granic. Uważam tylko że zawsze mogą zajść nieprzewidziane okoliczności, które spowodują zupełne przemeblowanie stosunków politycznych w Europie. Za mojego życia, a nie jestem jeszcze stary, widziałem już kilka zmian „nienaruszalnych” granic w Europie. Faktem jest także, że na Ukrainie dość silnym poparciem cieszą się partie skrajne w rodzaju Swobody i Prawego Sektora. Swoboda w 2012 r weszła do parlamentu z 10% poparciem – to całkiem sporo jak na margines polityczny. Politycy tej partii wielokrotnie, przy różnych okazjach (najczęściej jakieś wiece) zgłaszali pretensje pod adresem Przemyśla, Chełma i innych obszarów znajdujących się obecnie (i zresztą zawsze) w Polsce. W Polsce natomiast nie ma stronnictw które zgłaszałyby roszczenia pod adresem sąsiadów, a jeśli są, to na pewno nie ma ich w Sejmie ani nie rządzą w żadnej części kraju w samorządach, chociaż na pewno bardziej uprawnione moralnie i uzasadnione historycznie jest mówienie o polskim Lwowie niż ukraińskim Przemyślu. Pamiętam też, jak za czasów rządów „pomarańczowej” koalicji (Juszczenko – Tymoszenko), ambasador Ukrainy w czasie festiwalu Łemkowska Watra (na terenie Polski) w obecności władz polskich, stwierdził że odbywa się on na „etnicznych ziemiach ukraińskich”. Jakoś sobie nie przypominam żeby „mądrzy i moralni ludzie” byli takimi stwierdzeniami obrażeni. Czy wyobraża sobie Pani sytuację że polski ambasador, w czasie jakiegoś polskiego festiwalu we Lwowie wygłasza zdanie w stylu „cieszę się że spotykamy się w tym prastarym polskim mieście”? ja sobie jakoś nie mogę wyobrazić. Ciekawe co by było gdyby neobanderowcy ze Swobody zdobyli kiedyś pełną władzę w całej Ukrainie. To nie jest nierealne, bo poparcie im raczej rośnie niż spada. Zresztą wydarzenia ostatnich miesięcy pokazują, że do przejęcia władzy na Ukrainie nie trzeba wcale poparcia wyborców. Wystarczą silne bojówki na majdanie. I co jeżeli taka neobanderowska Ukraina już oficjalnie zażąda „zwrotu” Przemyśla, Rzeszowa, Chełma itd. Pewnie „mądrzy i moralni ludzie” Pani pokroju zamerdają radośnie ogonkami, i jeżeli będą akurat w Polsce przy władzy, podadzą ten Przemyśl Ukraińcom na tacy.
Rachel
24 maja 2014 o 23:03i jeszcze jedno, niech Pan przestanie tryskać śliną. Nikomu to nie służy. Polsce z pewnością.
Rachel
24 maja 2014 o 22:56Odpowiem Panu krótko. Władzy w Kijowie też nie obchodzi kto i co czuje, ale czas pokaże i postawi wszystko na swe miejsca. Pana ktoś też. Z pewnością.
Roch
25 maja 2014 o 13:33Ja już stoję na swoim miejscu, więc się pani „ostrzeżeń” nie obawiam ani „władzy w Kijowie” także. O tym że „czas pokaże” to właśnie ja pisałem, tylko że niewiele pani z tego zrozumiała. Rozumiem że jak banderowcy jazgoczą o przyłączaniu „zakerzonia” to wszystko jest O.K., pani zdaniem? I jak wygrywają wybory też? Co do polityki min. Sikorskiego to mogę się z panią zgodzić, chociaż nie widzę istotnej jakościowej różnicy między jego polityką a polityką jego poprzedników. Tak samo liże (usun. redakcja) różnym „strategicznym partnerom”, w rodzaju Litwy i Ukrainy a Polacy w tych krajach są nadal dyskryminowani. Ale to raczej nie powinno pani drażnić, więc o co chodzi. A i jeszcze jedno. Wszedłem sobie na portal hist.mag gdzie artykuł pana Sidorskiego był pierwotnie opublikowany i zauważyłem że ten sam pochwalny, a nic nie wnoszący do dyskusji tekst („tak jest. otóż to….blablabla”) wkleiła pani także tam. Ponieważ nie znoszę „wklejaczy”, gdyż są mało twórczy i na wymianie poglądów z nimi można tylko stracić, kończę dyskusję z panią. Może tu pani „tryskać śliną” jak to pani ładnie ujęła, ale proszę nie spodziewać się już odpowiedzi z mojej strony. Lekceważę panią.
Litwin
26 maja 2014 o 16:59Utrata Kresów, a zwłaszcza etnicznie polskiej Wileńszczyzny, była tak niewyobrażalnym gwałtem i niesprawiedliwością, że nie pogodzę się z nią NIGDY, tak jak nie pogodziłbym się z Polską bez Krakowa (a przecież dorobek kulturalny Kresów i ich znaczenie dla polskiej tożsamości są większe niż grodu Kraka). Nie wiem jak, ale wierzę, że jeszcze ziemie te (zwłaszcza haniebnie zawłaszczone przez spadkobierców polskich zdrajców Wilno) wrócą do Macierzy. Nie rezygnować! Historia nigdy nie mówi ostatniego słowa!
Litwin
26 maja 2014 o 17:16Jeszcze jedno. Autor cytuje tutaj pacyfistyczny utwór Tuwima, ogłoszony w wyjątkowo paskudnym dla Polski czasie końcówki lat trzydziestych. Identyfikuje się z jego postawą? To niech nie udaje troski o los Polski.
Zrównanie losu Kresowian z losem hitlerowskiego agresora woła o pomstę do nieba.
I jeszcze jedno, a propos „polskiego szowinizmu”: Kresy, przy wszystkich błędach, popełnionych tam przez moich rodaków, były jednak ostoją wolności, także kulturowej, w sposób niewyobrażalny w ówczesnej Europie. Wierzę, że podobnych błędów, a nawet nikczemności, jak niegdyś, nie popełnilibyśmy powtórnie, że potrafimy się czegoś nauczyć. Polskie Kresy widzę więc jako krainę naprawdę „wolnych wśród wolnych i równych wśród równych”, gdzie nikt pod niczyim butem jęczał nie będzie, a oczywista dziejowa niesprawiedliwość będzie naprawiona. Że tak jak ja uznaję prawo każdego do własnej tożsamości, tak i Ukraińcy uznają znaczenie polskiego dorobku dla dziedzictwa tych ziem. A jeśli chodzi o Lietuvisów („Nowolitwinów”)- to porzucą antypolską mitomanię i naprawdę wrócą do litewskich korzeni.
voyan
2 czerwca 2014 o 15:29Wydaje mi się że autor próbuje zarazić wszystkich Polaków niemocą i strachem oraz fatalnie pojmowaną polityczna poprawnością. Swoją drogą rozumiem dlaczego autor nie może sobie wyobrazić normalnej reakcji „na analogiczny festiwal urządzony w Niemczech przez Erikę Steinbach!” Byłoby to naturalne i sam się dziwię dlaczego Niemcy godzą się na zapomnienie o swoich historycznych ziemiach których niemieckość jest chyba dla każdego oczywista. Tylko tacy idioci jak Hitler i Stalin mogą myśleć że można amputować ludziom historię, tradycję i honor i przesadzać ich jak rzodkiewki a oni jak Pan Roman Sidorski przyjmą to z radością i będą ochoczo zapuszczać korzonki w nowej glebie . Pamięć o moich przodkach, o ziemiach na których żyli od wieków jest moim obowiązkiem i nikt mnie do tego nie zniechęci pozornie logicznymi wywodami. Gdybym tak pojmował bycie Polakiem już dawno bym wyemigrował i pozostał na stałe tam gdzie jest spokój i pełna miska. Jeżeli zrezygnujemy z własnej tożsamości a Kresy są jej częścią, zrobimy sami to do czego siłą chcieli nas zmusić nasi okupanci i zaborcy. Wydaje się że właśnie do takiej zbiorowej amnezji chcą doprowadzić nasi umiłowani przywódcy i głosiciele jedynie słusznej myśli politycznej którzy jak kameleony doskonale przystosowują się do każdej sytuacji i miejsca ponieważ jedyna racją bytu jest dla nich całkowity konformizm.
domini
5 czerwca 2014 o 01:30Bardzo podoba mi się rozsądny, rzeczowy komentarz autora o nicku ,,voyan”. Tak myślą mądrzy Polacy.
Gizbor
19 grudnia 2014 o 19:22U-kraina nie powinna istnieć ponieważ jest to kraj bez historii języka bez prawa istnienia a Lwów jest i będzie Polski u-kraińcy,chwalą się polskimi zabytkami wysławiają banderę upa i wysuwają roszczenia do Podkarpacia nie można tego ignorować.
MAC
22 lipca 2015 o 15:59Sidorski już wie, że to nie było ludobójstwo tylko czystki etniczne, więc wezwanie do zostawienia tego na boku, jak proponuje, ma być przyznaniem mu racji. Szkoda, że to nie (usun. – pochwała zbrodni) zamordowała ukraińska dzicz w okropny sposób, być może jego punkt widzenia byłby inny.
MAC
22 lipca 2015 o 16:03@ Roch. Słusznie potraktował Pan to coś.