Ewentualne zawarcie pokoju z Rosją umożliwi Putinowi najazd na Europę i atak na NATO – pisze ekspert ds. wschodnich Grzegorz Kuczyński, w kontekście coraz częściej pojawiających się głosów o powrocie Rosji i Ukrainy do stołu rokowań.
Jak pisze na portalu i.pl Kuczyński, w obecnej sytuacji rozmowy tzw. pokojowe z Putinem oznaczać mogą tylko jedno: ustępstwa wobec Moskwy, kolejne mińskie porozumienia, czyli zamrożenie wojny korzystne w dłuższej perspektywie dla Putina. Bo Ukraina jest tylko etapem w ekspansji Rosji w Europie Wschodniej i Środkowej.
Ekspert wskazuje, że czas gra na korzyść Rosji;
Rośnie ryzyko, że Ukraina wyczerpie swoje zasoby ludzkie i materialne potrzebne do obrony przed rosyjską agresją, a następnie sama stanie w obliczu upadku. Przy utrzymaniu obecnego trendu (m.in. malejącej zagranicznej pomocy wojskowej dla Kijowa) przez najbliższy rok, dwa czas będzie grał na korzyść Rosji. Wojna na wyczerpanie szkodzi Ukrainie bardziej niż Rosji, ponieważ gospodarka Rosji jest dziesięciokrotnie większa, a jej populacja czterokrotnie większa niż na Ukrainie,
– pisze Kuczyński.
Jego zdaniem, rozpoczynając wojnę, Kreml zamierzał zająć Ukrainę w całości i przekształcić ją w trampolinę do dalszej ekspansji wojskowej i politycznej w Europie. Gdyby nieoczekiwany ukraiński opór nie pokrzyżował pierwotnego planu, do lata 2022 r. rosyjskie dywizje uderzeniowe mogłyby zostać rozmieszczone wzdłuż granic Rumunii i Polski, od Bałtyku po Morze Czarne, w czasie, gdy NATO było wyraźnie nieprzygotowane na opór na pełną skalę. Niespodziewanie silny opór Ukrainy i zapewne zaskakująco dla Moskwy duże wsparcie Zachodu dla Kijowa skomplikowały te plany. Ale Putin z nich nie zrezygnował. Rosja w takich sprawach od stulecie wykazuje się dużą cierpliwością.
Ekspert przestrzega Zachód, że jeśli zmusi Ukrainę do rozmów z Putinem i zgodzi się na żądanie Moskwy, szanse na udaną rosyjską inwazję na Europę znacznie wzrosną.
Front będzie mniejszy, ale wykluczając Ukrainę z zachodniego systemu wojskowo-politycznego, czy to NATO, czy innego systemu sojuszy, i przekształcając ją w strefę zdemilitaryzowaną, Moskwa może bezpiecznie skoncentrować swoje główne siły przeciwko Finlandii, krajom bałtyckim i Polsce i osiągnąć tam znaczną przewagę militarną.
1 komentarz
qumaty
8 stycznia 2024 o 15:26Rosja już tylko na papierze wygląda groźnie. Cała jej maszyna propagandowa sączy przez wszelkie dostępne kanały, (kupieni dziennikarze, pożyteczni idioci, agenci wpływu itp), że zaraz zaatakuje NATO. To bzdury. Nie są do tego zdolni. Mają tam od dawna teorię „deeskalacji przez eskalację” autorstwa zresztą Gierasimowa. Mamy dość, potrzebujemy czasu na przegrupowanie, ale wszystkim dookoła wciskamy bajkę, że jesteśmy silni i gotowi walczyć do upadłego. Stąd te ploty o nowych ofensywach, zajadłe ataki rakietowe, dane o oszałamiających mocach przemysłu itd. Tymczasem już wycisnęli wszystko co mogli ze swojej zbrojeniowki i więcej się nie da. 95% czołgów jakie idą na front to odmalowane trupy z zapasów. Te zapasy nie są bezdenne, a wyciągają z nich te swe tanki drugi rok. Tylko patrzeć jak T34 zaczną z pomników ściągać. Jak chodzi o ich obecną armię, mam nieodparte uczucie deja vu. W czasie IWŚ, latem 1916r Brusiłow przeprowadził jeszcze na froncie ofensywę jaka omal nie złamała CK armii. A zimą 1917r załamał im się cały front. Wojacy po prostu wyszli z okopów i poszli do domu. Raptem pół roku rozkład zajął. Podsumowując. Ukraina nie wygra tej wojny, zbrojnie. Muszą teraz po prostu wytrwać w obronie do momentu, gdy wewnętrzne rosyjskie problemy zaczną rozsadzać ten kraj. Bez głupich ofensyw i mżonkach o marszu na Krym. Jak się w rosji zagotuje, nikt nie będzie miał głowy do jakiejś tam Ukrainy.