To proste. Kiedy służby Putina dziurawią podmorskie gazociągi, tną kable internetowe i paraliżują ruch kolejowy w Europie, trzeba natychmiast odwrócić się tyłem.
Zachodni analitycy bezpieczeństwa stwierdzają, że od początku agresji na Ukrainę rosyjskie służby znacznie nasiliły dywersję przeciwko europejskim obiektom infrastruktury, podmorskim kablom energetycznym i internetowym, gazociągom i liniom kolejowym. Stwierdzają i… na tym koniec. Nikogo nie złapano, nie skazano, niczego nie udowodniono – pisze The Moscow Times.
Głównym powodem tej totalnej bezradności jest całkowite niedostosowanie europejskiego prawa karnego i procedur śledczych do realiów toczącej się wojny i otwarcie wrogich działań Moskwy. Europejscy urzędnicy przyznają, że Rosjanie wykorzystują np. do dywersji statki cywilne, handlowe, badawcze i rybackie, a tych nie można „tknąć” jeśli nie ma „żelaznych dowodów”. Mocne poszlaki i nawet zeznania świadków – to za mało.
Kiedy w październiku 2023 płynący z Kaliningradu „teoretycznie chiński” kontenerowiec „Newnew Polar Bear” z rosyjską załogą celowo przeciągnął kotwicą po dnie Bałtyku w Zatoce Fińskiej rozrywając gazociąg Balticconnector z Finlandii do Estonii, ani jego kapitan, ani załoga, ani armator nie ponieśli z tego tytułu żadnej odpowiedzialności.
Fińska marynarka wojenna wydobyła wprawdzie tę kotwicę z dna, a na zdjęciach statku w porcie widać, że jest ona urwana, ale okazało się, że to za słaby dowód. Wcześniej rosyjska jednostka spokojnie odpłynęła z miejsca sabotażu, opłynęła Norwegię i zawinęła do Archangielska. Co więcej, za jakiś czas znowu pojawiła się u wybrzeży Norwegii.
Finowie ostrzegli wtedy norweskie służby, że statek ten jest „głównym podejrzanym”, ale Norwegowie uznali, że mają za mało dowodów by go zatrzymać. Żadne konsekwencje nie spotkały też rosyjskiego kontenerowca o napędzie atomowym „Sewmorput”, który pomagał zerwać podwodny kabel telekomunikacyjny EE-S1 ze Szwecji do Estonii.
Równie bezczelnie rosyjskie statki „cywilne” poczynają sobie w Arktyce, gdzie wykorzystują swoje hydrolokatory i wojskowe technologie do śledzenia zachodnich okrętów podwodnych. Od początku wojny na Ukrainie sporządziły też szczegółowe mapy całej infrastruktury podmorskiej wokół Europy, która stanie się celem uderzeń w razie konfrontacji. Wg Wall Street Journal, również Amerykanie są przekonani, że to samo spotka ich podwodne kable na Pacyfiku.
Gdy w styczniu 2022 r. Rosja szykowała się do uderzenia na Ukrainę, rosyjski trawler rybacki „Melkart-5” przeciął w rejonie Spitsbergenu kabel światłowodowy prowadzący z jednej z największych na świecie komercyjnych stacji łączności satelitarnej SvalSat. Gdyby nie kabel rezerwowy, łączność internetowa w dużej części Europy zostałaby zerwana.
Kapitan trawlera, który przepłynął nad kablem ponad 100 razy i swoim ciężkim sprzętem dosłownie „zaorał” tam dno, został wprawdzie przesłuchany, ale norweska prokuratura w Tromsø „nie znalazła podstaw”, by go oskarżyć. „Niestety, wymogi co do dowodów były zbyt wyśrubowane” – przyznaje śledczy Ronnie Jorgensen.
Z kolei niemieccy śledczy i prokuratura są przekonani, że to rosyjskie służby dokonały cyber-ataku, który w październiku 2022 sparaliżował na kilka godzin ruch kolejowy na północy Niemiec. „To pachnie Rosją” – przyznają. I co w związku z tym? Nic.
Europejscy urzędnicy rozumieją, że celem Moskwy jest wywołanie chaosu w Europie. Uważają jednak, że lepiej milczeć na temat swoich podejrzeń i udawać, że nic się nie dzieje, jeśli system prawny nie pozwala aresztować i skazać rosyjskich dywersantów. Rosyjskie służby doskonale to wiedzą i tym bardziej wykorzystują tę bezradność – pisze WSJ.
„Jeśli będziemy dalej milczeć na temat wrogich działań Rosji, osłabi to jeszcze bardziej politykę jej odstraszania i spowoduje jej kolejne ataki na europejską infrastrukturę krytyczną” – ostrzega czołowy amerykański ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego Benjamin Schmitt.
MAB
1 komentarz
Kocur
21 maja 2024 o 08:04Wobec ruskich obowiązuje prawo buszu i już są wszelkie podstawy prawne do podjęcia działań odwetowych. Do roboty UE!