Spodziewaliśmy się, że nasz głos w sprawie katastrofalnego stanu najstarszej na Białorusi nekropolii, z czasów I Rzeczypospolitej, będzie usłyszany przez społeczeństwa Białorusi i Polski. Niestety, w ciągu dwóch ostatnich lat niewiele się w sprawie zmieniło.
Dwa lata temu w «Magazynie Polskim» ukazał się artykuł pt. «Stare cmentarze Grodna» (nr 4/2014) o opłakanym stanie jednego z najważniejszych historycznych zabytków Grodna – Starym Cmentarzu przy ulicy Antonowa, który składa się z części prawosławnej i katolickiej.
Nekropolia, pełna dzieł sztuki rzeźbiarskiej i kowalskiej, niepowtarzalnych nagrobków i ogrodzeń, miejsce spoczynku pisarki Elizy Orzeszkowej i wielu innych zasłużonych dla miasta i kraju ludzi, na naszych oczach niszczeje, grozi jej całkowite zniszczenie. Zdarzyło się to, czego nie oczekiwali nawet najwięksi pesymiści. Gdzieś pod koniec ubiegłego roku zaczęly znikać z grobów stare żeliwne pomniki, ogrodzenia, krzyże.
Ponieważ cmentarz nie jest pod ca- łodobową ochroną, nie ma nawet wideo monitoringu – przypuszczamy, że to osoby bezdomne wyniosły z cmentarza kilkaset kilogramów żeliwa, całkiem lub częściowo wyburzając pomniki nagrobne Waleriana Kudarowskiego (†1883), Hilarego Niescierowicza (†1878), Antoniego Szymanowicza (†1845), Malwiny Mudrowiczowej (†1863). Straty cmentarza z pewnością są o wiele poważniejsze, ale dla ich dokładnego opisania potrzebne są dodatkowe badania.
Na dzień dzisiejszy mniej więcej pewnym jest tylko to, że skradzione pomniki zostały oddane na złom. Opiekujący się cmentarzem księża katoliccy złożyli skargę na milicji w sprawie kradzieży pomników i krzyży. Rozpoczęto dochodzenie w tej sprawie. Jeśli nawet i uda się odnaleźć sprawców tych kradzieży – są duże wątpliwości, czy powrócą na swoje miejsca unikatowe żeliwne arcydzieła mistrzów ze starego Grodna.
Tak olbrzymie straty na cmentarzu w Grodnie mają miejsce równolegle z niemniej trudnymi rozmowami i dyskusjami w gabinetach urzędników w Grodnie oraz w Mińsku. Już prawie od roku działacze społeczni domagają się większej opieki nad cmentarzem ze strony władz Grodna. W ciągu 2015 roku historycy z Grodna i Mińska Andrej Waszkiewicz, Taćciana Kasataja i Cimoch Akudowicz przeprowadzili na cmentarzu przy ulicy Antonowa wielkie prace badawcze, przygotowując niezbędne dokumenty dla Ministerstwa Kultury Białorusi o wpisanie cmentarza na listę zabytków historii i architektury.
Opisano oraz sporządzono typologizację dziesiątków pomników na nekropolii, zrobiono kilkaset zdjęć i odpowiednio uporządkowano materiały w dużej tece i jesienią 2015 r. przekazano do Mińska. Jednocześnie zorganizowano imprezy i prezentacje, poświęcone cmentarzowi, zrobiono mapę internetową, a także wydano kilka folderów informacyjnych dla biur turystycznych, które mogłyby oprowadzać po cmentarzu wycieczki.
Historycy spodziewali się, że wpisanie cmentarza na listę zabytków, podniesie sprawę jego zachowania na nowy szczebel. Taka decyzja umożliwiłaby nekropolii odpowiednią opiekę prawną i mogłaby zagwarantować, że nikt niczego nie będzie samowolnie tam przebudowywać, jak to się stało w przypadku z prawosławną kaplicą, gdy piękną zabytkową kapliczkę zniekształcono w ciągu kilku ostatnich lat, rozbudowując ją do monstrualnych rozmiarów.
Jednak wbrew oczekiwaniom, 28 kwietnia tego roku na specjalnym posiedzeniu w Ministerstwie Kultury historycy otrzymali odmowną odpowiedź o wpisanie cmentarza na listę zabytków. Zdaniem urzędników państwowych z Grodna i Mińska, cały cmentarz nie może być wpisany na listę, ponieważ jest zbyt duży i czas do czasu odbywają się na nim pochówki. Przedstawicielka urzędu miejskiego Grodna, biorąca udział w spotkaniu w Mińsku, powiedziała w wywiadzie dla mińskiej gazety «Respublika»:
«Część starych pomników dawno już straciła swój wygląd autentyczny. Wpisaniem cmentarza na listę zabytków trzeba było się zajmować trzydzieści lat temu. Należy przeprowadzić ogromną pracę, żeby sporządzić katalogizację całego cmentarza. Znaczna część pomników potrzebuje konserwacji na wysokim poziomie naukowym. A na to są potrzebne ogromne pieniądze».
Urzędniczka jednak z premedytacją o czymś zapomniała, bo dokładnie 26 lat temu, w 1990 r., oba cmentarze, katolicki i prawosławny, zostały przez obwodowy urząd wciągnięte na listę zabytków. Wtedy pojawiły przed wejściem na obu cmentarzach odpowiednie tabliczki, informujące o tym, że zabytek jest pod ochroną państwa. Natomiast, gdy sporządzano nową listę zabytków po roku 2000, cmentarzy na nią po prostu nie włączono.
Ze słów urzędniczki wynika, że problem wyraźnie istnieje: cmentarz niszczeje nadal, ale z powodu braku finansów nikt nie chce brać na siebie dodatkowej odpowiedzialności. W swojej niechęci wziąć pod opiekę cmentarz władze grodzieńskie utworzyły swoiste zamknięte koło. Żeby wpisać cmentarz na listę zabytków, trzeba przeprowadzić olbrzymią pracę naukową, a jeszcze lepiej – odnowić część zabytkowych pomników.
Ale nikt przecież nie będzie finansował tak poważnych prac na obiekcie, którego nie ma na liście zabytków! I tu koło się zamyka. Nadszedł już czas najwyższy na utworzenie specjalnej fundacji, komitetu czy organizacji społecznej przy wsparciu partnerów w Polsce, która by się zaangażowa- ła w ratowanie Cmentarza Farnego w Grodnie – jednej z najważniejszych polskich nekropolii na krańcach wschodnich dawnej Rzeczypospolitej. Za kilka lat może być już za późno!
Jan Plebanowicz/Magazyn Polski
3 komentarzy
Optymista
21 lipca 2016 o 14:54To jeden z największych absurdów porzadku pojałtańskiego – Grodno poza granicami Polski. Większym absurdem jest tylko Lwów w granicach Ukrainy.
Anna Zbikowska
21 sierpnia 2017 o 21:38Mam nadzieje, ze jeszcze kiedys bede mogla zobaczyc groby moich dziadkow w Radoszkowicach. Nie wiem czy kiedykolwiek bedzie mozliwe tam pojechac ale przynajmniej przez internet chcialabym zobaczyc ze jeszcze istnieja ze sa zadbane a nagrobki jeszcze stoja.
Anna Zbikowska
21 sierpnia 2017 o 21:56Gdyby ktos wiedzial cos na temat grobow moich dziadkow a jeszcze do tego mogl zamiescic zdjecia byloby wspaniale. Nazwiska moich przodkow to Ławrowski i Bildziukiewicz.