Rosyjska wieś wyludnia się i niszczeje. Pola leżą odłogiem, młodzież ucieka do miast, wraca gospodarka oparta na zbieractwie.
Część pierwsza
Dzisiejsze dane są niedokładne, gdyż ostatni spis powszechny przeprowadzono 8 lat temu, lecz nawet wedle cząstkowych informacji obraz jest smutny. Wedle tegoż spisu w obwodzie kirowskim 275 wsi miało jednego mieszkańca, a w 1348 żyło najwyżej dziesięciu ludzi. Pewne jest, że nic się w tej materii nie polepszyło. Jest tylko gorzej.
Dane Rosstatu (rosyjski GUS) z roku 2016 podają, że na wsi żyje 37,7 milionów ludzi, czyli 26 procent populacji. Na terenach wiejskich funkcjonuje 137 tysięcy gospodarstw chłopskich i farmerskich oraz 36 tysięcy zakładów przetwórczych i pracujących na potrzeby rolnictwa. To zdecydowanie za mało żeby wchłonąć wszystkie ręce zdolne do pracy. Tymczasem uprawny areał zmniejsza się z roku na rok. Z 410 milionów hektarów w 2010 roku do 292 milionów w roku 2016.
Kolejnym niepokojącym zjawiskiem jest degradacja stref zurbanizowanych. W tradycji i nomenklaturze rosyjskiej funkcjonują miejscowości nazywane osadami (posiołek) o charakterze miejskim. Ich także ubywa. W roku 2013, 67 tysięcy Rosjan z dnia nadzień stało się mieszkańcami wsi. Uważna lektura raportu Rosstatu „Położenie socjalne i poziom życia ludności Rosji w roku 2015” demaskuje „kreatywną księgowość”, która sprawiła, że zmalał strumień migracji ze wsi do miasta. To właśnie rezultat owej degradacji, która decyzją administracyjną czyni z mieszczuchów mieszkańców wsi.
Wyludnienie powoduje brak rąk do pracy nie tylko w rolnictwie. Wstrzymuje potencjalnych inwestorów, którzy wiedzą, że będą mieli trudności ze znalezieniem pracowników. W jednym z reportaży opowiadającym o tym problemie właściciel hotelu pod Rostowem żalił się, że „kto nie pije ten wyjechał do Moskwy albo gdzie indziej mosty budować.” Z kolei kobieta, która pracowała w jego hotelu jako pokojówka woli „uprawiać przydomowy ogródek niż pracować za dziesięć tysięcy rubli”. Koło się zamyka.
Całe szczęście, że telewizja dociera do 98 procent mieszkańców.
Ciąg dalszy nastąpi.
Adam Bukowski
12 komentarzy
Przemek
7 czerwca 2018 o 17:10Wcześniej wysyłano zesłańców których teraz brak to jest powolna degradacja państwa Rosyjskiego pytanie tylko kto w przyszłości wbije flagę na opuszczonych terenach i powie teraz to moje może Chińczycy
Dzierżyński
7 czerwca 2018 o 18:21Brak wojny, brak zesłańców do zaludnienia wsi. Tak postępowali przez wieki i teraz nie potrafią inaczej.
olek
8 czerwca 2018 o 09:23za to „rozum ci zaludnili” Popatrz się na wsie w swoim kraju ,który jest wielkości jakiegoś małego obwodu Rosji.
gegroza
8 czerwca 2018 o 18:58Nie wiem jak w Twoim kraju ale u mnie wieś kwitnie !
Jarema
8 czerwca 2018 o 09:04Dobre wiadomości
Alexander
8 czerwca 2018 o 13:02@Oluś! Właśnie w tym sęk, że za duża jest ta Rosja. Nie ma ludzi do jej zasiedlenia.
Carowie ciągle poszerzali swoje imperium, a bolszewicy jeszcze w niektórych miejscach jeszcze dokładali terenu ( Obwód kaliningradzki, Galicja Wschodnia, Ruś Zakarpacka, Północna Bukowina, Wyspy Kurylskie). Od przeżarcia dostaje się niestrawności.
olek
10 czerwca 2018 o 10:55„sęk w tym”, że „cudzą szczapę widzicie pod lasem a kłody leżącej pod swoim okiem nie widzicie” .Tak to wygląda. Obwod Kaliningradzki to zlikwidowane państwo Pruskie,ktorym bolszewicy po wojnie podzielili się z Polską. Zakarpacie ,Bukowinę ,Galicję powstała w 1991 r Ukraina niech zwróci tym ,ktorym bolszewicy je zagrabili,no nie?Kuryle to wynik dogadania się USA z sowietami ,ktorzy pomogli USA w wojnie z Japonią nie za darmo.
ktos
13 czerwca 2018 o 07:45No dobra ale co to ma wspolnego z demografia Rosji? Prawda jest taka ze do ogromnego terytorium potrzebni sa ludzie ktorzy je zagospodaruja. Rosjan jest po prostu za malo i tego sie nie przeskoczy. Za jakis czas tereny stana sie tak wyludnione ze ktos inny „pewnie Chinczycy” po protu je zaludnia a potem zaglosuja za przylaczeniem do Chin i taki bedzie final.
Darek
10 czerwca 2018 o 20:19Olek się ujawnił. Odpisuje „popatrz się na wsie w swoim kraju” czyli nie jego.
Polska wieś przeżywają powtórne zaludnianie. Miejscowi którzy ją opuszczają są zastępowani przez miastowych i coraz trudniej znaleźć dom którego nikt nie chce kupić. Trwa to conajmniej od dekady, nawet na „czworaki” są chętni, głównie emeryci marzący o „swojskich klimatach”. Zachętą jest koszt wejścia. Tam gdzie psy (…) szczekają za 20 tys można mieć dom do remontu + 0.5 ha ziemi (tyle do końca lat 70-tych rolnik mógł sobie zostawić w zamian za rentę)
olek
12 czerwca 2018 o 08:15Tak zaludniają się ,ale w pobliżu jezior i dobrych dróg.Natomiast za 20 tyś to możesz mieć co najwyżej rozwalający się chlewik i z 5 ar ziemi. Akurat mieszkam na wsi i wiem coś o tym. Brat ostatnio sprzedał na kolonii dom za 150 tyś zł i 25 sr ziemi.
ktos
13 czerwca 2018 o 07:48Hmm… powiem tak… w chwili obecnej ciezko znalezc dom ktory jest na wsi na sprzedarz, bo wszystkie sa wykupione. To o czyms swiadczy. Mozesz mowic co chcesz ale obecnie na wsi zyje sie dobrze a czasami lepiej niz w miescie dziedzi doplatom z Unii. Widac to po samochodach ktorymi przyjezdzaja rolnicy do miast na zakupy.
Darek
13 czerwca 2018 o 21:23Rozwalajacy sie chlewik to może w twojej Rosji towarzyszu olek. 12 lat temu kupiłem za 35 tys 1/3 domu do remontu. 80 m2 + 10 ar ziemi, porządne mury i wymieniona połowa stolarki. Do remontu trochę dachu i podłogi, do tego dodałem ocieplenie i za grosze mam tanie w utrzymaniu oraz wygodne mieszkanie. Nawet nie tam gdzie psy… bo na peryferiach małego miasteczka z dobrym połączeniem (nowe drogi i kolej). Gdy w tamtym czasie szukałem domu trafiłem na kilka ofert rzut beretem od jezior (kilkaset m od małego i 5 km od dużego z molem i ratownikami) w cenie do 20 tys zł, niestety remont ze „stanu surowego otwartego”. Teraz pewnie są wykupione, ale im głębiej w las tym niższe ceny i da sie kupić za dobrą cenę…