Ustawa o Karcie Polaka przyjęta w 2007 roku powinna zostać znowelizowana, po to, by łatwiej było się o nią ubiegać. – Jakie polskie filmy pan zna, – czy może pan opowiedzieć o polskich tradycjach w waszym domu, – dlaczego tak słabo mówi pani po polsku, – jakie książki pan czytał, – jakiego pan jest wyznania, – kiedy po raz ostatni był pan w Polsce – takie pytania często słyszą osoby ubiegające się o Kartę Polaka, które przychodzą na rozmowę do konsula.
Nie wystarczy posiadać dokumenty potwierdzające, że dziadek czy prababcia byli zamordowani przez NKWD za przynależność do narodu polskiego, albo że ojciec miał wpisaną w „sowieckim” paszporcie narodowość „Polak”. Żeby konsul pozytywnie zaopiniował decyzję o przyznaniu Karty Polaka, trzeba wykazać się nie lada sprytem, a możliwości, by odmówił on petentowi, nawet jeżeli ten musiał przyjechać 200 kilometrów do placówki dyplomatycznej, ma całe mnóstwo.
– Mojego dziadka NKWD zabrało w 1937 z domu, gdy rodzina właśnie zasiadła przy wigilijnym stole. Płacz babci i jej dzieci absolutnie nie wpłynął na bandytów z czerwonymi gwiazdami na czapkach – wspomina 50-letnia kobieta, która niedawno odwiedziła konsulat w sprawie otrzymania Karty Polaka [nazwisko do wiadomości Redakcji]. – Przez cały czas życia w komunizmie nosiliśmy piętno „wroga narodu”. Dzisiaj, po trzeciej wizycie u konsula, czuję, że walka o moje prawa Polki wciąż trwa i gdyby nie moje dzieci, już dawno bym z niej zrezygnowała – zauważa gorzko. Kobieta wstydzi się opowiadać o tym, że nie udało jej się przebrnąć przez sieć pytań konsula do spraw Polaków za granicą i mówi, że bycie gorszą Polką odczuła już przy bramce przed konsulatem, gdzie kilka razy musiała wyjmować klucze i inne drobiazgi z torebki, by dostać się do środka, a potem wskutek tremy, jak uczennica szkoły podstawowej, przypominać sobie to, co zazwyczaj zna na pamięć.
Takich osób jest więcej. Nie zważając na przeszkody i utrudnienia, setki tysięcy Polaków uparcie odwiedza konsulaty, raz za razem słysząc słowa: „Proszę przyjść za dwa miesiące” czy „Za słabo mówi pani po polsku”. Konsulowi trudno coś zarzucić – działa ściśle według instrukcji. Ale może przyszedł czas, by te instrukcje zmienić? Ustawa o Karcie Polaka została uchwalona we wrześniu 2007 roku i od tej pory nie poddano jej nowelizacji. Tymczasem sytuacja Polaków mieszkających w różnych częściach Ukrainy jest trudna do porównania.
Lwowiak, który usłyszałby, że za słabo mówi po polsku, ma podstawy, by się zawstydzić. Jednak mieszkaniec Doniecka czy Winnicy ma prawo zareagować inaczej. Tragiczną sytuację Polaków za Zbruczem po podpisaniu w 1921 roku traktatu ryskiego trudno opisać w dwóch słowach. Przodkowie dzisiejszych Polaków mieszkających na Kresach południowo-wschodnich z trudem zachowywali polskość. Byli poddawani rozmaitym represjom – mordowani, wysyłani na Sybir, rusyfikowani, zostali społecznie zdegradowani.
Ich dzieci nie miały prawa studiować na uczelniach. Byli polscy ziemianie czy potomkowie słynnych arystokratycznych rodów nierzadko musieli imać się przyziemnych robót, by przetrwać. Dawne szlachcianki musiały pracować jako sprzątaczki i kucharki, bo nie mogły zdobyć innego zajęcia. Nacierpieli się dostatecznie, marząc o tym, by ich potomkowie kiedyś mogli głośno powiedzieć – jestem Polakiem! Jestem Polką! Ustawa o Karcie Polaka podpisana przez śp. Lecha Kaczyńskiego to wspaniała inicjatywa, mająca wzmocnić ich polską tożsamość.
U osób, które otrzymały Kartę, ten dowód przynależności do narodu polskiego często budził łzy. Istotne są również praktyczne aspekty posiadania Karty Polaka – roczna wiza do kraju przodków bez obowiązku ubezpieczenia lekarskiego czy zniżka na przejazd PKP i PKS są nie do przecenienia. Niestety, bardzo często wizyta u konsula z kompletem dokumentów kończy się gorzkim rozczarowaniem i myślą: „Jestem za głupi na Kartę Polaka”. Warto więc zadbać o to, by w znowelizowanej Ustawie o Karcie Polaka – jeśliby do niej doszło – znalazły się zapisy zmieniające tryb przyjmowania petentów starających się Kartę. Inicjatywa powinna wyjść zarówno ze strony środowisk polskich na Kresach i w innych krajach objętych ustawą, jak i środowisk kresowych w Polsce oraz polskich organów ustawodawczych.
To spore wyzwanie dla rządu polskiego. Druga fala przyznania Kart Polaka może doprowadzić – po kolejnym powszechnym spisie ludności – do uznania tej nacji na Ukrainie za naród rdzenny, a być może nawet do utworzenia kulturowych autonomii polskich, na przykład na Żytomierszczyźnie czy Podolu.
Jerzy Wójcicki – redaktor naczelny Słowa Polskiego
6 komentarzy
Rafi
6 maja 2014 o 15:13a żydkom bez znajomości języka (niektórzy pewnie nie wiedzą gdzie Polska leży na mapie) wydają bez mrugnięcia okiem Pl paszporty….wstyd i żenada, żeby nie okreslić tego dosadniej.
domini
8 maja 2014 o 01:57Niestety Polska angażuje się przede wszystkim w sprawy innych, ale najpierw należy pomóc Polakom na Wschodzie.
grzech
8 maja 2014 o 12:18Wszystko to przez to że to państwo wcale nie jest polskie. Polski nie ma od 1939 r.
To co jest to jest antypolski twór!
Polacy mieszkający na Kresach nigdy nie zostali pozbawieni obywatelstwa przez państwo polskie. Ich potomkowie powinni je mieć używając języka obcego – Z AUTOMATU!!!!!! Karta Polaka jest poniżaniem rodaków którzy przeszli piekło.
czytajcie
http://www.obiektywnie.com.pl/artykuly/karta-polaka.html
emer
13 maja 2014 o 15:03Nie obrażać Polaków!!!. We wrześniu 2013 byłem na Podolu. Szukałem odpowiedzi na pytanie jak to się stało, że za czasów komunistycznych setki tysięcy Polaków tzw. rosyjskiego Podola zostało unicestwionych lub kompletnie wynarodowionych, czego – mimo prześladowań – nie było za carskiej Rosji. Inni, pozostali przy życiu, wstydzili się czy raczej bali się do niedawna swej polskości, dlatego zmieniali narodowość, by zachować życie.Dzisiaj, niektórzy, zwłaszcza ci bardziej uświadomieni, wracają do swoich korzeni, ale dla jednego pana – o czym za chwilę – wydaje się to być nie normalne.Żeby odpowiedzieć na to pytanie dlaczego tam Polacy w 1937-38 ponieśli śmierć, musimy sobie postawić pytanie co to jest polskość. Starał się na to pytanie odpowiedzieć jeden pan o krótkim nazwisku i niepolskim imieniu. Rozumiem, że mógł nie wypowiadać się na temat polskości, skoro nie czuje z nią związku.A już o Polakach na dawnych Kresach Wschodnich nie wiele wie i nie chce wiedzieć. Mimo że historyk. Widać, że zamiast się trochę poduczyć wybrał inną, wcale nie chwalebną, drogę, która go zaprowadziła bardzo wysoko.Haniebna wypowiedź tego pana sprzed lat, że „polskość to nienormalność” uwłacza pamięci Polaków, również tych pomordowanych na Wschodzie, w tym członków mojej rodziny i krewnych. Muszę więc i ja zabrać głos, również w ich imieniu. Nie mogę więc tak obojętnie pominąć uwagę pana, który sprawuje nieodpowiedzialne rządy. Szanowny Panie, drogi Magistrze Donaldzie! Czy zdawał sobie Pan sprawę z gry tych jegomości, jednego udającego wielkiego katolika a drugiego specjalisty od sekretarzowania partyjnego? Dobrze by było, żeby Pan pojechał na Podole i porozmawiał z tymi ludźmi. Tam była Polska – Najjaśniejsza Rzeczpospolita, którym nasza Ojczyzna śni się po nocach i jest dla nich prawdziwym rajem, krajem bez pańskich epitetów z miesięcznika „Znak”. Oni tam zostali i nie mogą wrócić do kraju swoich przodków, ci Chrzanowscy, Łysakowscy, Nawroccy i in. Co oni znaczą w porównaniu z pańskim europejskim nazwiskiem? Lepiej sobie wybrać inny naród. Albo zamienić się z tymi, którzy mieszkają za wschodnią granicą. Mnie i mojej Matce (matce-Polce, tak, tak!) zesłanej po aresztowaniu Ojca na odległość stu kilometrów od granicy polską-sowieckiej za trzecim razem udało się dopiero wyjechać z „kraju-raju”. Już po tzw. repatriacji wyjeżdżali wszyscy: Żydzi, Niemcy a Polski nie było ponoć stać na przyjęcie Polaków, chociaż roztrwoniono, przehandlowano, zmarnowano wiele miliardów. Właśnie Polaków, bo my mamy w dokumentach narodowość polską. Nie wiem jaką pan ma narodowość. Wydaje się, że owczy pęd na europejskie stołki ludziom pokroju pana przesłania wszystko: dobro obywateli, Polaków za granicą, uczciwość i właściwie cały świat.
Jarek
30 maja 2014 o 07:09Emer-widze ze jestes w temacie,ja od niedawna zaczelem sie tym interesowac. Wydaje mi sie ze w tej sprawie nalezaloby cos zrobic. Nie wiem,czy tobie jest to znane,ale np.chyba Cypr wydaje paszporty unijne kazdemu kto jest za nie zaplacic pewna sume, dla normalnych ludzi nieosagalna, za to niezla perspektywa dla kryminalistow! Na wschodzie mieszkaja tysiace mlodych ludzi potrzebujacych pomocy, dlaczego nie moga dostac od razu polskiego paszportu, by moc korzystac z pomocy ze srodkow unijnych, mam na mysli program chyba Erasmus II. Kto i jakim prawem odbiera im ta mozliwosc? Moze dalo by rade otworzyc w koncu tym chamom przy korycie w obecnym rzadzie oczy? uwazam ze juz najwyzszy czas, jak dlugo ci ludzie tam na wschodzie maja jeszcze czekac?
Pozdrawiam!
Maciej z lasu
22 listopada 2015 o 10:57Kiedyś za komuny jako szczeniak byłem dumny z tego żem Polak. Tym bardziej że w domu było antykomunistyczne podziemie. Ale od pewnego czasu na pytanie o narodowość podaję Pomorzanin lub Gdańszczanin. Bo honor nie pozwala mi mieszać się w tym bagnie. Jeszcze trochę i ruskie wygrają bo będzie znowu parcie na Wolne Miasto Gdańsk…. Wstyd mi za nas wszystkich. Nie potrafimy nawet koło siebie posprzątać. To boli.